"Czasem widujemy kogoś codziennie, ale zapominamy mu powiedzieć, jaki jest dla nas ważny. A potem jest już zwyczajnie za późno."


- Mamo! Zobacz! – sześcioletni blondyn doleciał do blondynki, dając jej od razu do reki pęk kwiatów – Zobacz, jakie ładne!

Kobieta popatrzyła smutno na syna, czując jak jej się serce rozpada na dwie części i ukucnęła, poprawiając mu kurtkę i odkładając kolorowy podarunek obok.

- Co ojciec mówił o kwiatach? – zapytała surowo, nawet, jeśli to uczucie nie sięgało jej oczu, kiedy chłopak spuścił zawiedziony wzrok.

- Że nie wolno… - wymamrotał.

- Właśnie – westchnęła, całując go w czoło i wskazując na pokój – Wiesz, co masz robić, prawda? Masz trening za kilka minut – przypomniała.

Blondyn przełknął ślinę, wzdrygając się.

- Mamo, ale ja… - spojrzał zakłopotany w dół – Ale ja nie chcę. Ci panowie nie są dla mnie mili i… - uciął, widząc osobę za jej plecami – Ojcze – odezwał się, od razu się prostując.

Kobieta zamknęła oczy, dłoń zaciśnięta na swoim ramieniu, kiedy się podniosła. Wtedy jej umysł sięgnął obrazka zapakowanej torby, czekającej na nią w samochodzie.

- Seth – skinęła głową.

Tamten ją zignorował, ostro spoglądając na blondyna, który jakby bił się z myślami.

- Sala treningowa – rozkazał.

- Ale…

- TERAZ – syknął, sprawiając, że się wzdrygnął i szybko uciekł do wymienionego pomieszczenia – A ty? Czego tu jeszcze szukasz? Miałaś mi zrobić kolację – przypomniał zimno.

- Jak gdybyś sam nie umiał – odsyknęła, mierząc go wzrokiem.

I nagle, pojawił się z nią przy ścianie, dłoń na jej gardle powiedziała jej wszystko, co musiała wiedzieć i kobieta odepchnęła go.

- Już się robi, sir – wypluła, kręcąc głową i odchodząc.

Shane tylko spuścił wzrok, ukryty za pół otwartymi drzwiami.


- Dlaczego mamy nie ma w domu? – zapytał w końcu sześciolatek, jedząc cicho jedzenie w swoim kącie, kiedy Seth tylko parsknął śmiechem.

- Aw, tęsknisz za mamusią? – zapytał z pogardą – Niestety, twoja matka cię zostawiła. Przykry fakt – wzruszył ramionami jakby to było nic, kiedy Shane zszokowany popatrzył okropnie szerokimi oczami na mężczyznę.

Co?

Dlaczego?

Ale…, chłopak pomyślał, ale mówiła, że…

- Ugh, nie próbuj teraz ryczeć – powiedział z zażenowaniem, widząc jego szklane oczy – Nie chciała cię. Pogódź się z tym.

Blondyn zamrugał, skupiając się na powrót na pokarmie przed nim.

Az w końcu wypuścił powietrze z płuc.

- Ale…ale dlaczego?

- Już ci mówiłem – warknął zirytowany, kręcąc głową – Nie chce cię – dorzucił dobitnie – Teraz, przestań się mazać i idź do swojego pokoju.

Chłopak posłusznie wstał, ale zatrzymał się w progu na głos mężczyzny.

- I nie zapomnij o treningu.

Shane przymknął oczy i wybiegł z pokoju.


Nie chciała go.

Nigdy nie okazywała za wielu uczuć, nigdy nie dała mu znać, że był dla niej kimś więcej, ale wiedział, że w pewnym sensie jej zależało.

Ale…ale odeszła.

Zostawiła go. W tym piekle! Zostawiła i nawet się nie pożegnała. Nic. Pewnego dnia po prostu obudził się i jej nie znalazł. Żadnego listu, żadnej nagranej wiadomości, nawet znaku, że chciała ich opuścić.

Pewnego dnia, po prostu zrobiła puf! I jej nie było. Tak po prostu.

I on, tak po prostu, nigdy nie powiedział jej, jak bardzo ją kochał. Nigdy nie wydusił tych dwóch słów, bał się. Ojciec nigdy nie lubił, kiedy okazywano u niego uczucia, co dopiero jak się o nich mówiło. Wtedy było okropnie nie fajnie i rezultatem tego było kilka połamanych kończyn.

Nigdy nie miał szansy na powiedzenie jej tego.

„Kocham cię."

Kilka słów, kilka sekund na wypowiedzenie ich. I wtedy, kiedy chciał jej to wyznać, jej po prostu nie było.

Zniknęła. I było już za późno.