Tytuł: Wycieczka
Autor: Lampira7
Fandom: Multifandom
Beta: Elly
Uwagi 1: Ten tekst został napisany ponad 10 lat temu, więc styl może jest dziecinny (w końcu byłam w gimnazjum), ale uznałam, że ludzie wciąż trzymają to na chomiku i chcą to przeczytać, to czemu ponownie tego nie wrzucić. Trochę go poprawiłam, ale w 99% procentach jest taki sam, jak wtedy gdy opublikowałam go na blogu. Tak to blogowy tekst, czyli będziecie cierpieć, ale przynajmniej ja będę widzieć, jak się poprawiłam przez te wszystkie lata
Seria świąteczna część 1
Wycieczka
Wycieczka Yaoi zorganizowana przez Lampirę z okazji Świąt Bożego Narodzenia
Wycieczka: część 1
*Biegun północny. Święty Mikołaj ma zaraz ostatni kurs do Polski. Musi odwiedzić dziewczyny, które zbiorowo napisały do niego list z niespotykaną prośbą. Staruszek przez chwilę patrzy pustym wzorkiem na tekst, aż w końcu zaczyna czytać.*
Mikołaj:
„Kochany Święty Mikołaju!
Piszemy do Ciebie z wielką prośbą, by do naszych domów zawitali: Sasuke, Naruto, Kakashi, Iruka, Itachi, Yugi, Yami, Harry, Draco, Snape, Lucjusz, Luffy, Kaiba, Joey i wielu, wielu innych przystojniaków. Chciałybyśmy, żeby w tym okresie zebrały się wszystkie fanki Yaoi i zaczęła się wielka impreza tematyczna. Prosimy, spełnij nasze życzenie. Podpisano:
Fanki Yaoi."
*Mikołaj po skończeniu listu drapie się po głowie, zakłopotany.*
Mikołaj: Co to właściwie jest ya…
*Nie kończy zdania, ponieważ traci przytomność, gdy jego głowa spotyka się z ciężką torebką blondwłosej dziewczyny.*
Autorka: Przykro mi, Mikołaju, ale teraz kolej na mnie!
*Otrzepuje kusą czerwoną sukienkę z kapturem obszytym białym futerkiem. Przy okazji pyta swoich pomocników, a raczej pomocniczek, jak idzie im krępowanie Św. Mikołaja i elfów.*
Pomocnice: Nie jest źle, ale mamy jedno małe pytanko: Co ty nosisz w tej swojej torebce, że jednym ciosem powaliłaś Świętego?
Autorka: Nic takiego. Notatki do nowego opowiadania, wyniki konkursu, listę uczestniczek wycieczki i takie tam. Skończyłyście już?
Pomocnice: Tak, tak, nie musisz nas poganiać.
*Jedna z pomocnic zatrzaskuje drzwi do składziku, gdzie schowano Świętego Mikołaja wraz z panią Mikołajową i elfami.*
Autorka: To dobrze. Zawołajcie uczestniczki wycieczki.
*Do pomieszczenia wchodzi około trzydziestoosobowa grupa dziewczyn w różnym wieku. Stają w szeregu przed autorką, trzymając w rękach lornetki, aparaty, kamery, dyktafony i plakaty z różnymi napisami, np.: „Yaoi rządzi", „NaruSasu, kochamy was", „Harry Potter = Świat yaoi". Autorka, widząc ich zarumienione policzki, uśmiecha się do siebie.*
Autorka: Witam was wszystkie na pierwszej polskiej wycieczce Yaoi, a może i także pierwszej światowej, kto wie? W każdym razie, chciałabym was tylko o czymś poinformować, zanim wyruszymy. Będziemy się poruszać w różnych czasach i przestrzeniach, przeskakując z jednego świata do drugiego. Dlatego raz możecie zobaczyć, jak jakiś chłopak kocha się z jednym, a następnie traci dziewictwo z innym. Nie przejmujcie się, to tylko inny wymiar tego samego opowiadania. Chłopcy nie będą nas widzieć ani słyszeć, ale ma panować cisza, gdy się już zacznie właściwa akcja!Można filmować i robić zdjęcia. Odwiedzimy takie anime, jak: "Shaman King", "Prince of Tennis", "Hunter x Hunter", "D. Gray-man", "Gravitation", "Loveless", "Yu-Gi-Oh", "One Piece" i "Naruto". Odwiedzimy także świat Harry'ego Pottera, nasz, Neko i między piekłem a niebem.
*Fanki zaczynają piszczeć, a autorka zatyka sobie uszy, żeby nie słyszeć przeraźliwego dźwięku.*
Autorka: Cieszę się, że wam się podoba, ale trzeba jeszcze sprawdzić, czy wszyscy są. Hmm… Czy jest Stima?
Stima: Jestem!
Autorka: H_G?
H_G: Jestem!
Autorka: Sake?
Sake: Obecna!
*W tym miejscu autorka wyczytuje bardzo długą listę fanek Yaoi. Tylko przy jednym pseudonimie się zatrzymuje.*
Autorka: NaruSasuLove… lat 9?
NaruSasuLove: Jestem! Dajcie mi tu zaraz Naruto i Sasuke! Niech ten blondyn poczuje, co to jest prawdziwa miłość!
*Fanka krzyczy podskakując, a z jej ust zaczyna toczyć się piana. Autorka niepostrzeżenie naciska czerwony guzik, który znajduje się na ścianie. W pomieszczeniu rozbrzmiewa syrena.*
Syrena: Niebezpieczeństwo! Szalona młoda fanka Yaoi!
*Po chwili na miejscu pojawia się grupa dobrze zbudowanych dziewczyn. Łapią piszczącą z szaleństwa NaruSasuLove i wyprowadzają ją. Syrena się ucisza, a inne uczestniczki wycieczki niespokojnie obserwują organizatorkę.*
Autorka: Pozbyłyśmy się jednej wariatki, co nie znaczy, że każda z nas nie ma w sobie pierwiastka szaleństwa.
*Tu przesuwa wzrokiem po zgromadzonych.*
Autorka: Wszystkie razem tworzymy 36-osobową grupę. Trzymajcie się razem i nigdzie nie odchodźcie, dobrze?
*Uczestniczki kiwają głową na zgodę.*
Autorka:Jeżeli nie ma żadnych pytań, to możemy ruszać.
*Dziewczyna wyciąga z kieszeni mały przedmiot, wyglądający jak pilot od telewizora i naciska czerwony guzik, który znajduje się pomiędzy innymi, wręcz identycznymi przyciskami. Po kilku sekundach pomieszczenie ogarnia oślepiająca jasność. Kiedy światło już znika, nikogo nie ma w pomieszczeniu. Tylko ze schowka dobiegają pomruki i jęki uwięzionych tam osób.*
OoO
*Błysk jasnego światła zalewa całą okolicę. Po chwili znika, ukazując oślepioną i zdezorientowaną grupę nastolatek.*
Autorka: Witam na pierwszym etapie naszej wycieczki wycieczce yaoi. Zapewne część z was już zorientowała się, gdzie jesteśmy. Tych, które się tego nie domyślają, informuję, że jest to…
Fanka1: O mój Boże! To jest głowa barana!
*Podskakując dziewczyna wskazuje na dziób statku, na pokładzie którego aktualnie się znajdują.*
Fanka2: To znaczy, że jesteśmy w anime „One Piece".
*Słychać ogłuszający pisk fanek piratów.*
Fanka1: Czyli pewnie zobaczymy Zoro i Sanji'ego. Już czuję, jak serce mi wali!
*Autorka podchodzi do kręcących się z niecierpliwości dziewczyn.*
Autorka: Tak, jesteśmy na statku Luffy'ego, ale to nie będzie para Zoro i Sanji, tylko inna. Zresztą, zaraz same się przekonacie. Właśnie słyszę gwizdanie. Idziemy na tę stronę, żeby lepiej widzieć.
*Zabiera je na drugą stronę statku, gdzie zauważają…*
Ale lepiej nie wyprzedzajmy wydarzeń. Oto historia wydarzeń ze statku.
OoO
Kapitan Luffy D. Monkey spacerował po pokładzie, nucąc sobie pod nosem. Jego załoga wyszła na ląd, nakazując mu zostać na statku i nie marudzić przy tym. Przeczuwał, że ma to związek z tym, że dziś były jego urodziny.
Wciąż przypominał sobie, jak Nami kazała mu zostać i pokręcić się po statku.
Może schowali gdzieś tu dla mnie prezenty mając nadzieję, że je znajdę.
Ucieszony tą myślą przyśpieszył kroku, jednak zatrzymał się w miejscu jak zamurowany, gdy zobaczył to, co kilka minut temu dziewczyny z wycieczki.
Zoro siedział przy burcie z przepaską na oczach, związany i zakneblowany tak, że nie mógł ani się poruszyć, ani niczego zobaczyć. Obok niego leżał pięknie ozdobiony tort śmietankowy z szesnastoma świeczkami i napisem „Wszystkiego najlepszego, Luffy!". Tuż przy smakołyku zauważył małą karteczkę z następującą treścią:
„Wszystkiego najlepszego, Luffy! Mamy nadzieję, że prezent Ci się podoba. Musieliśmy się namęczyć, żeby go związać. Wrócimy za trzy lub cztery godziny. Baw się dobrze. Twoi przyjaciele"
Chłopak znów spojrzał na Zoro, który będąc tylko w samych spodniach, prezentował światu swoje mięśnie. Związany chłopak jakby wyczuwając, że ktoś mu się przygląda, zaczął się wiercić i niewyraźnie mruczeć.
Luffy nie mógł oderwać wzroku od szamoczącego się szerierza. Od dawna pożądał jego ciała, choć wciąż się kłócili i walczyli ze sobą. Nigdy nie czuł czegoś tak silnego, a teraz jego załoga sprawiła mu taki prezent. Nie mógł nie skorzystać z okazji.
Opadając na kolana podszedł na czworakach do szermierza.
— Zoro?
Usłyszał niewyraźne buczenie. Zdjął chustę kneblującą kumpla.
— Luffy?! Rozwiąż mnie natychmiast! Nie mam pojęcia, co się stało!
— Za chwilę, daj mi tylko chwilę.
Pochylając się nad nim, polizał go po szyi. Na ten gest mężczyzna spiął wszystkie mięśnie.
— Co ty wyprawiasz do cholery?!
— Proszę, nie psuj mi mojej urodzinowej niespodzianki.
Luffy przejechał językiem po szyi Zoro, po czym skupił się na jego torsie. Zajął się przez chwilę bliznami w kształcie litery „x", pamiątką po dawnej walce. Rękoma bawił się sutkami, które szczypał i co rusz trącał, aż stały się sterczące i twarde.
— Jakiej niespodzianki? —wyjęczał Zoro, odrzucając głowę do tyłu. Pragnął desperacko uwolnić się z więzów.
Nie miał pojęcia, co się dzieje. Wiedział tylko jedno: jeden z jego snów właśnie się spełnia, choć, uświadamiał sobie, że to, co się dzieje jest co najmniej niestosowne! Właśnie całował po brzuchu chłopak o prawie dziesięć lat młodszy, który dopiero co przestał trzymać się kurczowo maminej spódnicy.
Nie chciał się przyznać sam przed sobą, że Luffy już dawno temu dowiódł swojej dojrzałość. Chociaż nie zawsze zachowywał się normalnie, to jednak przeżył więcej, niż niejeden dorosły mężczyzna.
— Mojej urodzinowej niespodzianki. Proszę cię, nie psuj jej.
Rozpiął mu spodnie i zsunął mu je z nóg. Oczom Luffy'ego ukazał się sterczący członek mężczyzny. Na ten widok solenizant zarumienił się, ale już po chwili pochylał się nad męskością kolegi, owiewając jej główkę swoim ciepłym oddechem. Czując to Zoro jęknął cicho i podkurczył nogi. Opaska na oczach sprawiała, że wszystko odczuwał intensywniej.
Zadowolony z takiej reakcji Luffy obniżył swoją głowę tak, by ustami objąć członek. Zaczął poruszać głową w górę i w dół, dodatkowo stymulując mężczyznę poprzez masowanie jego jąder dłońmi.
Na początku wszystko, co robił Luffy było trochę nieporadne, jego ruchom brakowało właściwej koordynacji, nie potrafił też utrzymać właściwego tempa. Nie można się było jednak temu dziwić, w końcu był to jego pierwszy raz. Jednak właśnie ta niewinna nieporadność tak mocno oddziaływała na szermierza.
Zoro odrzucił głowę do tyłu i zaczął głośno dyszeć z przyjemności.
Kapitan czując, że jego kochanek jest bliski osiągnięcia szczytu rozkoszy, zatrzymał się, nie pozwalając mu na osiągniecie pełnej satysfakcji. Słysząc zawiedziony jęk partnera, podniósł głowę, jednocześnie oblizując usta.
— Cieszę się, że podoba ci się nasza zabawa, ale musisz pamiętać, że to w końcu są moje urodziny.
Chłopak, w ekspresowym wręcz tempie, pozbył się swoich ubrań i kiedy był już nagi, zarzucił ręce na szyję Zoro i wolno zaczął się osuwać na jego członek. Nie przygotował się wcale, a męskość szermierza była imponujących rozmiarów, dlatego pojękiwał cicho z bólu.
— Przestań, Luffy! – krzyknął Zoro, próbując się wyswobodzić.
Czuł, jak ciasny jest chłopak i wiedział, że sprawia mu ból, a to było ostanie, czego chciał.
— Nie, jeszcze nie! Jeszcze tylko…
Czy to na skutek jakieś boskiej interwencji, czy też może w wyniku dotychczasowej aktywności, Zoro w końcu poczuł, jak krępujące go więzy rozluźniająsię na tyle, by mógł się uwolnić. Natychmiast ściągnął opaskę z oczu i złapał chłopaka za biodra, powstrzymując go przed nabiciem się do końca na swój członek.
— Nie, proszę! — Luffy błagał, bojąc się, że mężczyzna odepchnie go teraz, gdy był tak blisko.
Zoro jednak popchnął go na pokład tak, że teraz to on znajdował się nad parterem. Wychodząc z niego jak tylko mógł najostrożniej powiedział:
— Tak się tego nie robi! Musisz być najpierw przygotowany.
Oblizał swoje palce, a następnie włożył jeden z nich w Luffy'ego, który jęknął z bólu. Powoli jednak jego jęki bólu zmieniały się w spazmy rozkoszy. Zoro zaś dodawał kolejne palce. Przy trzecim uznał, że jego kapitan jest gotowy.
Przewrócił chłopaka na brzuch podciągając jego biodra tak, żeby klęczał.
— Może trochę zaboleć.
— Nie obchodzi mnie to!
Słysząc to wszedł w chłopaka. Nie ruszał się przez chwilę, dając mu czas, by się przyzwyczaił. Czując, że chłopak się rozluźnił, zaczął poruszać biodrami w przód i w tył, obejmując jedną ręką talię kapitana, a drugą przesuwał rytmicznie po jego członku. Wsłuchiwał się w krzyki Luffy'ego, aż usłyszał to, na co czekał:
— Mocniej!
Spełniając prośbę, zaczął poruszać się szybciej i szybciej. Wychodził z Luffy'ego prawie do końca, a potem wchodził po sam trzon. Obaj dyszeli ciężko, a po ich ciałach spływał pot. Zoro poruszał się gwałtownie, nie zwracając uwagi na dreszcze, które przechodziły przez ciało solenizanta, nie dostrzegał nawet tego, że jego partner eksplodował. Jedynie czego był świadomy to nieziemskie uczucie rozkoszy gdy mięśnie odbytu Luffy'ego zaciskały się na jego członku,coraz mocniej i mocniej aż w końcu nie wytrzymał i wytrysnął głęboko w ciało kochanka. Wyczerpani, upadli ciężko na deski pokładu.
— To były najwspanialsze urodziny w moim życiu — wymruczał młody kapitan, gdy udało mu się złapać oddech..
— Mam nadzieję, że miałem udział w uczynieniu tego dnia wyjątkowym? —zapytał go Zoro.
— Tak, nawet bardziej niż Nami, Sanji i reszta.
— Kiedy wrócą?
— Za jakąś godzinę lub dwie.
— To dobrze, mamy jeszcze czas, by to powtórzyć — powiedział wstając i unosząc w swoich ramionach swojego nowego kochanka.
— Matko, dostałem w prezencie erotomana!
— I kto to mówi?! Sam zacząłeś!
Przekomarzając się zniknęli w kajucie.
OoO
Autorka: I jak wam się podobała pierwsza akcja z wielu, które zobaczycie na wycieczce?
Fanki: Kawaiii!
Autorka: Cieszę się. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzione brakiem waszego kochanego Sanji'ego?
Fanka1: Nie, zakochałam się teraz w innej parce.
Fance1 pojawiają się zamiast oczu dwa serduszka, a dookoła niej zakwitają róże.
Autorka: Aha! No dobrze to może teraz wyruszymy dalej? Zbiórka! Wszyscy są?
Fanki: Tak!
Autorka: Komu w drogę, temu czas.
*Znów wyciąga swoje dziwne urządzenie i przyciska inny guzik niż wcześniej. Pojawia się światło, w którym znika cała grupa.*
