.:PRO-LOGG:.

Za 6 górami i 15 lasami, żyła sobie postać o nicku "Edward Erlic". Był to 68lvl knighta. Dobrze mu się wiodło - nie narzekał na brak golda czy kiepski ekwipunek. Miał nawet swój domek - zapłacił za niego 5k kaski, ale opłacało mu się. Edward miał także brata-ciapę, Alphonsa. On był 54lvlowcem,też knight. Miał doskonałego defa, bo sam w sobie był zbroją.(1) Ale mniejsza z tym.

Gdy tak sobie expili na demonkach, młodszy braciak wyczytał na forum dziwną, podejrzaną wiadomość:

Do WSZYSTKICH GRACZY!!

Już 25 sierpnia MagaUltraHiperGigaSuprimeEvent!! W MeinCity pojawią się "Humangolasy"!! Łaknące krwi potwory będą czyhały na Was... WSZĘDZIE!!

BUAHAHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHA!!

GM Lord Wader

- Ciekawe, Bracie. Który dzisiaj jest za dzień? – spytał Al.

- Emm... 1 lipca. Może pojedziemy?

Edward zamyślił się. Nie zdarzało się to często, bo był knightem, a knighty prawie nigdy nie zamyślają się.

- Dawno nie było eventa, a skoro Gejmastery jakiegoś dają, to wypadałoby się zjawić. Może coś uberowego dropnie.

- Ok! – ucieszył się Alphonse.

I tak oto takim głupim wstępem zaczęła się ich przygoda.

KAKAŚ&Miryoku presents...

Ed's PT - IDZIEMY EXPIĆ

"Drużyna Tęczowego Bobowita"

.:Rozdział I. "O Dwóch Takich...":.

Szli ścieżką. Słońce świeciło i dawało o sobie znać. Ed zerknął na mapkę świata

- Hm... Te MeinCity to stara lokacja. Jedna z pierwszych. Ostatni raz tam byłem, kiedy... miałem 29lvl, a Ty ledwo 3. Nooobek, hehe.

Alphonse prychnął i powiedział:

- Jak mamy dojść do tego miejsca?

Ed zerknął na mapę.

- Na zachód do TuTiTuRumTuTu, potem północ, DeoSocks i wschód - Kraina Rozbójców. Płyniemy potem stateczkiem po północnych morzach i... TADA!! fanfary Welcome To MeinCity!!

Alphonse wszystko sobie powtórzył w myślach i ocenił.

- Fajnie! Braciuszku, jaki masz eq?

- Mój wypasisty w nerkę miecz 7 Zbieraczy Ryżów, Pelerynka NieWitka, Pasek Cnotki z bonusem do zręczności, Ultimus Free Extra Armor Price, Spodenki Rybaka i oczywiście Trampki Hermeska-szybkość 10 - oświadczył Ed z dumą.

- Łaaał... -mruknął zazdrośnie Al. - A hełm? Masz hełm? - spytał, jak zwykle chcąc wykazać wyższość swej ukochanej zbroi.

- Nie, ale mam lakier do włosów Korporacji Ciotex. Se spryskałem, to mam 2k defa!

- Hehe, hihi. Ja mam 5681 obronki. Wymiatam jak Szon Lennon.

15 minutowa chwila ciszy.

- Ed, a nie pomyślałeś może, że...no...

- Co?

- Że... my...

- Że "co my"? Al! Nie czaj się jak GM w krzakach! Gadaj albo solo!!

Warto nadmienić, że starszy net-brat jest knightem, a oni lubią PvP. Nawet na 1 levelu.

- Będziemy potrzebować pomocy...

- OMGWTFLOLZUMGAL!! - zdenerwował się Edward, jako że jego knightowska duma bardzo w tym momencie ucierpiała.

- Nie wiemy nic o Humangolasach. We dwóch nic nie zdziałamy na 200 - zaczął tłumaczyć Alphonse.

- Uch...Chyba masz rację. Ale to się będzie wiązało ze stratą itemków i expa, jak jakiegoś rozwalimy. - Materialistyczna strona duszy Edwarda po raz kolejny dała o sobie znać.

- Wiem, wiem, wiem, wiem, wiem... Ej, patrz! Drogowskaz!

- WoW. Zrób se screena normalnie... - Głos Eda ociekał sarkazmem.

Bracia podeszli do owej rzeczy. Była tylko jedna strzałka, pokazująca drogę do TuTiTuRumTuTu.

- No to idziem, Al. Szkoda czasu.

Droga, jaką przebyli, była dość łatwa. A o to co widzieli: jak jakieś noobki walą wyższe o 30lvl potworki, gościa o nicku "MasterOfDisaster", używającego speed hacka i parę spółkujących ze sobą ścierwojadów. Jednym zdaniem - zło się szerzy.

Dlatego tez przyspieszyli kroku.

Po 5h zauważyli las, a przed nim znak:

"Ówaga!!Whocicje na fuasnom otpowiecialnoźć! Bes Hp Potkuf ni rusz kóperka!

PolonistaObierzysiwiat."

- Masz mixy?

- Co Ty! Nie potrzebuję. Al... Gotów?

- Tak, tylko wyciągnę moją Halabardę Bleny-mendy +8.

- Ma jakiś bonusik? - zapytał Ed, gdyż słyszał wiele o broniach firmy BM.

- Nooo! 8 do czystych, zdrowych zębów!

- Ostro! Ładnie ciskasz?

- Nom, żebyś wiedział.

Weszli do lasu. Słoneczna pogoda w mig zamieniła się w półciemną grotę, usłaną zmutowanymi drzewami oraz innymi dziwnymi roślinami.

Co jak co, ale nie wyglądało to przyjaźnie. Edowi zrobiło się mokro gdzieniegdzie.

- Alku...

- Słucham, Braciszku?

- Boję się... i... i mi wilgotno...

- Ja też się boję... Chcę do mamu..

- Nie!! Nie mów tego słowa! Nie chcę nic o niej mówić!

- Buuuuu... - słowa starszego net-brata jeszcze bardziej zasmuciły Alphonsa.

Bracia szli ledwie utartą ścieżką. Powietrze robiło się zielone, ptaki z drzewek spadały, a zwierzęta czworonożne popełniały seppuku.

Wtem... usłyszeli wołanie o pomoc.

- Pomocy!! Wołam o pomoc!! Pomocy!! Help, please!! - W głosie osobnika dało się wyczuć totalną desperację.

- Ed, słyszysz?! Chodźmy!

- OMG... Ok...

Bracia popędzili w stronę głosu. Zobaczyli coś, co podpadałoby pod kategorię "śmiesznego żałosnego", a mianowicie mężczyznę z opuszczonymi spodniami, siedzącego na drzewie i okrążonego przez pająki. Dwumetrowe zresztą.

- Heheh. Jaki dekiel...

- Ed! Tak nie można!

- Dobra... To co? Pomagamy mu?

- Tylko se włączę skilla Kill The-bil. 25 na krytyka.

CIACH!! PACH!! ŚWIST!! GWIZD!! BUM!! BZIUM!! HEAL!! Psss... TTTTTTRRRRYYK!!

- Dobra robótka, Al. Te 65lvlowce spidery były nawet dobre.(2)

- Niom. Wydropnąłem ogon pająka. Jeszcze oczy cyklopa, siekacze krwawej muchy i mogę ulepszyć weaponsa! - oczy Ala błyszczały na myśl o spodziewanej ewolucji swojego ekwipunku.

W milczeniu podeszli do mężczyzny. Wyglądał on jak prosty-nawet-za-bardzo-chłopek z szesnastowiecznej wsi.

- Witojcie, Wybawiciele! Chwała Wam niech będzie, Bożkom, żeście wysłucholi moich modlitewek.

- Ahoj! - krzyknął Ed. Był knightem, a oni lubią ahoić.

- Kim jesteś? Co się stało? I czy możemy ci jakoś pomóc? - dopytawał się Alek. Sam jest strasznie dobrotliwy i hojny. Gdyby mógł, sam by się sprzedał na skup złomu, aby tylko biedak mógł sobie kupić chleb. Raz nawet tak było... Ale to już zupełnie inna historia...

- No jo właśnie ni pamiętom. Wim, żem szedł tym laskiem, prawda? No. Potem zachciało mi się bliższego kontaktu z naturą... i... reszty się domyślacie.

- Zaraz... Ale czego nie pamiętasz? - rzekł tym razem Ed, bo strasznie nie lubił, gdy ktoś czegoś nie pamiętał.

- Kim jestem. Tego ni wim. Jakbym dopiro został zapłodniony w łonie maciorki... -wieśniak coraz bardziej plątał się w zeznaniach.

- Może ci... - Edward przełknął ślinę - Po...móc?

- Jak tam chcucie...

Robol usiadł na pobliskim pieńku. Spodni nie wciągnął.

- Braciszku, co robimy z tym panciem?

- Bo ja wiem, Puszeczko... Nie znam sposobu na przywrócenie mu pamięci.(3) Może więc... hm...

- No?

- Nadamy mu "nowe życie"?

- Nie rozumiem cię.

- Jak zwykle. Chodź, to się przekonasz, młodzieńcze. - Ed nie przepuszczał okazji do ukazania, że ma wyższy level.

Bracia podeszli do chłopka.

- I co? - zapytał.

- Mówisz, że zapomniałeś, kim jesteś?

- No, dokładnie - przyznał.

- Czyli jesteś Bezimienny?

- No... ta... to... co to ma do rzeczy?

- Od tej pory twoje imię to Bezimienny, wieśniaku - oświadczył uroczyście Edward.

- Mam na imię bezimienny?

- Nie bezimienny, tylko Bezimienny. W skrócie Bezi. Trzymaj. To 5k golda na rozkręcenie jakiegoś interesu. - Starszy Knight po raz pierwszy i zapewne ostatni w życiu wykazał wielkoduszność.

- Ooooo!! Jesteś Wielki! - w oczach Beziego zabłysły łzy wdzięczności.

- NMZC.

- Jak cię jeszcze raz spotkam, to odpłacę się po stokroć!

- Daj spokój...

- Dam Ci prezent. Posiadałem to przy sobie, ale nie wiem czemu. Może ci się przydać...

Ed spojrzał na przedmiot: Młot Kowala+4

- Słyszałem, że ten item to rzadkość - dał znać Edowi po cichu Al. - Jeżeli on miał go przy sobie, to musiałbyć KIMŚ.

- Tak, BYŁ, hehe...

- To ja się będę zbierał, chłopaki... Eee... no... to... Cześć!

- Bezimienny, czekaj! - zawołali za nim bracia.

- Co?

- Podciągnij spodnie - zaproponował Al nieśmiało.

- A tak. Dzięki.

Ed i Al stali. Patrzyli, jak znika w oddali ich nowy kumpel. Nie wiedzieli, że tam sam człowiek uratuje ich życie. Niedługo zresztą.

- Edziu,spójrz na ten młotek, tu coś pisze...

- Jest napisane.(4)

- Jeden worek.

- Jasne. Tu pisze... C... I... O... T... E... X... Ciotex!!

- Aaa!

- Co?

- Aktualizacja dziennika! Patrzaj szybko!

- Ed wyjął ze swojego 45slotowego baga dziennik.

- A no fucktycznie. Zerknijmy:

!!Nowe zadanie dodatkowe!!

Korporacja Ciotex.

Twój lakier do włosów i młot potwierdzają, że ta korporacja jest wielobranżowa. Warto popytać, jak bardzo.

- Ulalla...

- No...

- To co robimy, Braciszku?

- Poszukajmy jakiegoś schronienia. Musi mi się Hp zrespić.

- Ok.

Poszli.

- Bracie... - zaskomplił nagle Al.

- Ta?

- Dasz mi ten młotek? No bo ja przecież..

- Kreujesz itemy? Ok. Trzym.

Resztę podróży nie gadali. Po upływie 5h usłyszeli znowu wołanie. Tym razem był to odgłos bójki. Spostrzegli małą tawernę "Kozie Udko".

Wielu mężczyzna wchodziło tam drzwiami i oknami. I więcej z nich tym samym sposobem wychodziło. No, raczej wypadało.

Ed był wniebowzięty taką rozwałką.

- What a wonderful world... - zanucił z łezką w oku.

- Edziu, pomożem?

- Najpierw zerknijmy, co się dzieje.

Nie zdążyli. Przed nimi wyrosła gruba, niska postać.(5)

- Panie, poratuj! Interes mi niszczy!

- Właśnie widzę.

Edek przysiadł.

- Jestem Halucynek, a to moja gospoda. Wszystko szło pięknie, dopóky ON się nie zjawił...

- Noobek?

- Nie! Panie... to byłby raj dopiero. Podobno nazywa się Armstrong.

- Nie znam. A co ten "Armstrong" zrobił?

- Zażądał kiełbasy.

- Ta. To straszne - stwierdził Ed, ziewając.

- Czekaj pan! Zażądał owczej, a taka tutaj nie rośnie! Zero, jajko-NIC!

- Zgaduję, że jemu się to nie spodobało?

- Tak! Wziął mnie na ręce i rzucił na odległość 12 metrów! To jest potwór! Proszę! Powstrzymaj go! Odwdzięczę ci się!

- Oki. Al! Mamy questa! Al? Al?!

Ale Alphonsa przy nim nie było. Właśnie lał się z rozwścieczonym gościem "Udka". Ed szybko pobiegł na miejsce wydarzeń.

- Ale z Was złamasy! Niszczycie mi lokal - warknął Halucynek, który obserwował walkę. Oraz to, jak płonie 4 metrowy szyld knajpy - jego całego życia. Byłego życia.

Spostrzegli go. Ubrany jak zapalczywy fanatyk szkockiego kiltu. Jego kiepskie blond włosy (i wąsy) zdradzały przywiązanie do tanich barwników.

- Z drogi, Puszeczko Bez Kiełbaski! Nie masz jej, co? Ja też! Ludwik jest złyyy!! Agrhh!!

Kopnął Alphonsa, który przez chwilę leciał jak ptaaak o taaaak...

BUM!!

- Ty, harcerzyk! Chcesz solo? - spytał Ed podejrzanie grzecznie. Tak knightowo (bo on nim był)!

- lvl?

- 68

- 65. I tak cię zwalę.

- Mam cię na 2 skille.

- Zobaczymy, chłoptasiu.

- Twoja Stara.

- Twojej Starej.

- Przypominasz mi z zapachu stado orków.

- A Ty mi z wyglądu hobbita, niziołku.

- Zapłacisz za to, głupia szmatko! - Nerwy Eda nie wytrzymały.

Zaczęli. Po minucie skończyli.

ONE MINUTE LATER

- Panie Halucynek, czemu oni stoją? I nic nie robią?

- Bo ja wiem... Hm... Rozmawiają?

- A, no tak.

Parę metrów dalej

- Słuchaj, Panie Panek! Byłem w drodze na wyczesany w 3 słoneczka event, A TY mi przeszkadzasz!!

- Mówisz, niziołku...

- !! - tu nastąpiła gwałtowna reakcja w postaci słów, których lepiej nie przytaczać.

- ...że event?

- Tia, a co cię to obchodzi, hm? - spytał Edek podejrzliwie.

- Wiesz jakie mogą być nagrody?

- Nie, ale wiem, że POTĘŻNE!

- Aaa... Kiełbasa?

- Co kiełbasa?

- Czy kiełbasa też będzie jako nagroda?

I wtem Ędward Ęrlic zddał sobie sprawę, że jeżeli użyje kombinacji, perswazji, charyzmy i sprytu, to dołączy do niego pro-gracz.

- Może... jak dołączysz do mojego PT, to się przekonasz?

- Dobrze, Chłopczyku! Wysyłam "dołonczanie"!

- Jasne, ale jak się zwiesz, gostku.

Fan kiełbasy uwykształtnił mięśnie.

- Jam jest... Hy Ha Hy!! Axel Ludwik Armstrong!! ŁOHOHO!! Top 19,5 najlepszych najemników na serwie.

- Najs. Miło cię powitać. Tamta puszeczka to Alphonse...

- Heeeeej i buziaczki! - pomachał Alek, wysyłając dłonią parę całusków.

- ...mój brat, a ja sam to Edward, Edward Erlic.

AXEL LUDWIK ARMSTRONG DOŁĄCZYŁ DO TWOJEJ GRUPY

-To może tak... kiełbaski trochę? Krowiej? - zaproponował Armstrong.

Bracia spojrzeli na siebie znacząco.

Nastał wieczór, rozdział drugi...

...

(1) Ciekawe, z kim się matka puszczała (dop. autora)

(2) Żarcik autorski - Jak zabić człowieka pająka? Człowiekiem kapciem :3 (dop. autora)

(3) czyt. Nawet jak go hitnę, to i tak nic nie pomogę.

(4) Moja wychowawczyni zawsze mi zwraca na to uwagę. Życzę jej spotkania z naszymi bohaterami. Ed nienawidzi takich, jak ona, hehe (dop. autorki)

(5) To znaczy wstała i otrzepała się z kurzu :)