Fluttershy obudziła się rano. Zazwyczaj się budziła rano. Wszyscy się budzili rano. Ale coś było nie tak.

-Kurwa- powiedziała zaspanym głosem żółta pegazica. Czegoś jej brakowało. Wstała i wzięła z szuflady wykrywacz swagu. Włączyła go. Ale go włączyła tek że wszystkie jej zwierząta umarły. Umarły przez samobójstwo. To było straszne. Krew była wszędzie. Nawet w toalecie.

-Kurwa- powiedziała znowu patrząc na wynik. Ale nie rzucała kurwami przez wynik. To nie był wykrywacz swagu. To był Samobójstwojator. Straszny był. Robił samobójswa. Wszystko się wyjaśniło.

-Kurwa no- dodała po chwili patrząc na wykrywacz swagu. Wykrywał mało swagu. Za mało swagu na uruchomienie swagomobila.

Potem usiadła. Usiadła na fotelu. Fotel był zajebisty. Ach, jaki on był zajebisty. Jego zajebistością można by kroić cegły. Albo kamienie. Takie duże kamienie. Aż taki był zajebisty tan fotel.

Przypomniała sobie że była na imprezie. Ach, ale to była impreza. Ostra.

-Kurwa- rzekła delikatnym niczym słuchawki z Biedronki głosem. Przypomniała sobie że tam zgubiła swój złoty naszyjnik swagu.

Wstała.

W międzyczasie urosła rozjebując sufit. Niestety z niedoboru swagu zmalała. Postanowiła polecieć do lasu.

Gdy tak leciała jebnoł ją helikopter. Taki czerwony. Przeżyła i leciała dalej. Po kilku minutach wylądowała. Na ziemi.

-Kurwa- powiedziała z ogniem w oczach. Dookoła leżało dużo butelek. Butelek po winie. A wino to się zwało Lipa z miodem. Było tyle lipy że hardcorowy koksu by stracił swag. Paczy, a tam leży złoty łańcuch.

Chwyciła go w kopyta (LOL). Nagły przypływ swagu sprawił że stała się samochodem. Ależ ona była zajebistym ferrari. Ale nagle przyszedł Angel The Rabbit i wsiadł do środka. Jebnoł bona w siedzenie i uruchomił silnik.

Dał gazu i wjebał się w drzewo. Potem umarł.

KONIEC