Postaci nie należą do mnie, lecz do stacji TNT i Tess Gerritsen
Każda rozdział w tej historii będzie osobną opowieścią zajmującą kolejny dzień tygodnia, przyporządkowany do danej osoby, która dowiaduje się o nowym związku J&M. Na razie mam tylko 6 postaci, więc wciąż zastanawiam się czy znaleźć jeszcze jedną osobę, czy może jako 7 dzień napisać podsumowanie tygodnia z głównymi bohaterkami.
PONIEDZIAŁEK - Vince Korsak
Vince właśnie siadał za swoim biurkiem, by rozpocząć kolejny dzień pracy na komisariacie bostońskiej policji, kiedy do biura wkroczył kolejny detektyw.
- Hej - powiedziała Jane, na jej twarzy gościł wielki uśmiech, którego mężczyzna nie widział nigdy wcześniej. Kobieta postawiła kawę na jego biurku po czym usiadła przy tym, które należało do niej i radośnie zaczęła wypełniać pierwszy z dokumentów piętrzących się na jej biurku od tygodnia, nucąc pod nosem jakąś wesołą melodię.
- Wow, Jane - wykrzyknął zszokowany Korsak. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi? To nie ja zachowuje się jak zakochana nastolatka - mężczyzna klepnął się w czoło, gdy dotarło do niego co się dzieje - O mój boże, Jane. O to chodzi, prawda?
- Korsak, jestem dobrym detektywem, ale nie umiem czytać Ci w myślach - w normalnych warunkach byłaby już zirytowana zachowaniem byłego partnera. Dziś jednak była na to zbyt szczęśliwa, więc spojrzała tylko na niego z rozbawieniem.
- Jesteś zakochana? - spojrzał na nią podejrzliwie - Czy może uprawiałaś wczorajszej nocy niesamowicie dobry seks?
- Naprawdę sądzisz, ze jedno wyklucza drugie? - zaczęła się z nim drażnić - W takim razie bardzo mi przykro z powodu świata w jakim żyjesz.
- Zabawne. Ha. - Korsak próbował się nie zirytować, wiedział, że wtedy wyciągnięcie jakichkolwiek informacji z Rizzoli stałoby się niemożliwe - Dobra, mów kim on jest?
- W twoich snach Korsak.
Detektyw podszedł do biurka swojej koleżanki i oparł na nim obie ręce zniżając głowę tak by ich oczy były na jednym poziomie.
- Jane, skoro ten facet sprawia, że jesteś szczęśliwa tak jak nigdy wcześniej, a z tego co widzę z całą pewnością tak jest to mogę ci jedynie pogratulować, ale chciałbym wiedzieć kim jest ten niesamowity szczęściarz - powiedział łagodnie.
Ten nagły przypływ czułości ze strony jej byłego partnera wywołał rumieńce na twarzy Jane.
- Ja...
- Dzień dobry, szukam detektyw Jane Rizzoli - przerwał jej mężczyzna w drzwiach, wyglądający na pracownika firmy kurierskiej, trzymający w ręku kosz.
- To ja - odpowiedziała Jane z wyraźną ulgą. Wstała gdy mężczyzna zaczął kierować się w jej stronę.
- To dla pani - wyciągnął w jej stronę pakunek. Kobieta wzięła go od niego. W środku dostrzegła wszystkie rodzaje czekoladek, które niesamowicie jej smakowały, a oprócz nich, jeszcze jedne, te, które tak uwielbiał ktoś inny. "Fudge clusters", pomyślała i roześmiała się.
- Musi to pani podpisać.
Jane odłożyła kosz na biurko i wzięła od mężczyzny długopis by podpisać pokwitowanie.
Korsak przyglądał się podejrzliwie czekoladkom. Czy to możliwe żeby Jane dała kolejną szansę Jorge? Przecież wcześniej ten mężczyzna wywoływał w niej jedynie irytacje, a teraz była tak szczęśliwa, więc czy to mógł być on?
Vince zauważył bilecik dołączony do prezentu i korzystając z tego, ze Jane była zajęta dostawcą odczepił go i zaczął czytać.
"Mam nadzieję, że moim czekoladkom uda się sprawić, że będziesz szczęśliwsza. Co powiesz na kolację, dziś, u mnie, koło 7. Kocham Cię, M"
M? Korsak uruchomił wszystkie swoje zdolności detektywistyczne, ale nie mógł znaleźć w pamięci żadnego faceta, który spełniał dwa warunki. Znał Jane i miał imię na literę M. Nikogo takiego nie było. To znaczy on nie znał nikogo takiego, a ten facet musiał być dla niej kimś ważnym skoro najwyraźniej znał historię z Jorge.
- Ej, to jest moje. - wykrzyknęła lekko przerażona Jane wyrywając mu z ręki bilecik.
- Kim jest M? - zapytał nie zważając na oburzenie partnerki.
Jane spojrzała na niego niepewnie po czym przeczytała bilecik i znów się roześmiała.
- A więc?
- Nie twój interes - odpowiedziała wyciągając telefon i wykręcając numer - Kwiaciarnia? - powiedziała do telefonu - Taak, chciałam zamówić bukiet kwiatów - kobieta dostrzegła dociekliwe spojrzenie Korsaka i skierowała się w stronę wyjścia - Tak... Może storczyki... Oczywiście... Tak... Bilecik - zdążył jeszcze usłyszeć zanim drzwi zamknęły się za brunetką.
"Kwiaty jako podziękowanie dla faceta?", pomyślał Korsak, "Kobiety, kto je zrozumie?"
Korsak przekroczył próg kostnicy, wciąż czytając dokumenty trzymane w ręku.
- Hej, doktorku, mam pytanie odnośnie... - spojrzał do góry i zobaczył, że Isles nie ma w pomieszczeniu. Jednak na jej biurku stał piękny bukiet składający się z czerwonych róż i biało-różowych storczyków. "Storczyki", pomyślał wracając w pamięci do zamówienia Jane, "to jakiś nowy, kwiatowy hit sezonu?". Podszedł do biurka na którym stała wiązanka i dostrzegł w niej bilecik. Wyciągnął go. Miał nadzieję, że chociaż w przypadku lekarki uda mu się odkryć kim był jej tajemniczy ukochany.
"Czekoladki od Ciebie zawsze mnie uszczęśliwią. A jeśli kolacja będzie naprawdę smaczna mogę poczęstować Cię moimi fudge clusters. Chociaż mam pomysł na o wiele ciekawszy deser. Kocham, J"
Vince odłożył bilecik na miejsce i zszokowany wpatrywał się w kwiaty. "Czy to możliwe, żeby dr Isles i...", pomyślał, "To znaczy, nie żeby... tylko... nic nie powiedziała... i... one dwie zawsze... ale nie sądziłem...".
- Witaj. Mogę ci w czymś pomóc? - usłyszał za sobą uprzejmy głos blondynki, który przerwał jego zagubionym myślom rozwiązywanie tej zagadki.
- Zastanawiałem się czy masz jakieś plany związane z lunchem, dr Isles? - Co? To nie po to tu przyszedł? Czemu to powiedział skoro dobrze wiedział, że Maura zawsze jada lunch z Jane? No właśnie, z Jane. Powinien z nią porozmawiać. Powinien porozmawiać z nimi obiema. Och, czyli to o to chodziło jego podświadomości. Szuka okazji na spotkanie ich dwóch w neutralnym środowisku.
- Och - odpowiedziała zdziwiona i lekko się zarumieniła - to bardzo miło z Twojej strony, ale spotykam się już z Jane - po jej twarzy przemknął ślad przerażenia gdy uświadomiła sobie jak dwuznacznie zabrzmiała jej odpowiedź - to znaczy spotykamy się na lunchu. Chodzi mi o to, ze zjemy go razem. Jem z nią lunch. Po prostu idziemy razem.
Korsak całą siłą woli hamował wybuch śmiechu. Lekarka do końca potwierdziła jego przypuszczenia.
- No tak, rozumiem. A gdzie się wybieracie? - zapytał jakby od niechcenia.
- Och - Maurze wyraźnie ulżyło - pewnie do tej kawiarni na rogu, jak zawsze.
- A więc, miłego lunchu - powiedział wychodząc z kostnicy.
Starszy detektyw wszedł do kawiarni i rozejrzał się powoli. Nigdzie jednak nie dostrzegł swojej byłej partnerki i jej... dziewczyny. "Muszę powoli przyzwyczajać się do tego określenia w odniesieniu do tych dwóch", roześmiał się w myślach i skierował się w stronę bardziej ukrytych stolików.
Dopiero przy jednym z ostatnich, najbardziej schowanym, udało mu się dostrzec parę. Kobiety siedziały pochylone w swoją stronę pochłonięte rozmową i nie zauważyły kiedy siwowłosy mężczyzna podszedł do miejsca, w którym się znajdowały.
- Na prawdę myślałyście, że uda wam się to ukryć w miejscu pełnym ludzi, zarabiających na życie poznawaniem cudzych tajemnic - Kobiety odskoczyły od siebie na dźwięk jego oskarżycielskiego głosu. Nie zauważyły jednak, że w jego oczach błyskały ogniki rozbawienia.
Na twarzach zarówno blondynki jak i brunetki malowało się przerażenie. Dopiero po chwili Jane otrząsnęła się i rzuciła groźnie.
- Co ty tu robisz, Korsak?
- Masz czelność pytać mnie co ja tu robię? Potwierdzam wszystkie swoje przypuszczenia co do waszej dwójki - mężczyzna nie mógł się oprzeć pokusie drażnienia się z Jane, mimo, że wiedział iż może tego później bardzo żałować
Jane wstała, założyła ramiona na piersiach i zasłoniła Maure swoim ciałem.
- Masz z tym jakiś problem?
Korsak wiedział, że zaczyna igrać z ogniem i musi szybko skończyć tą zabawę, bo Jane wyglądała jakby miała zamiar go pobić.
- Czy mam jakiś problem? Oczywiście, że tak! Mam problem z tym, że nie ufasz mi na tyle by powiedzieć mi, że zakochałaś się w niesamowitej kobiecie - roześmiał się na widok zszokowanej miny Rizzoli.
- Wiesz co? Nienawidzę Cię - odpowiedziała uderzając go w ramię.
- To twoja wina. Mogłaś mi powiedzieć dziś rano, gdy pytałem z kim się spotykasz, wtedy nie miałbym okazji żeby się z Tobą drażnić - powiedział zajmując trzecie krzesło przy ich stoliku - Naprawdę myślałyście, że to ukryjecie w miejscu pełnym detektywów?
- Najwidoczniej musimy pracować z bardzo kiepskimi detektywami skoro nic nie zauważyli przez dwa tygodnie - roześmiała się Jane siadając po czym wzięła Maure za rękę.
- Ej, to nie nasza wina, że praktycznie od samego początku zachowujecie się jak para - Korsak podniósł ręce w obronnej pozie - Prawie wszyscy na komisariacie zakładają się kiedy w końcu przyznacie, że jesteście razem. Choć nie ukrywam, ze ostało się kilku naiwnych, którzy wciąż wierzą, że jesteście po prostu bliskimi przyjaciółkami, ale to tylko ci, którzy mają jeszcze nadzieje, że uda im się umówić z jedną z was.
Cała trójka roześmiała się. Kobietom wyraźnie ulżyło po tym jak poznały prawdziwą reakcję Korsaka na całą sytuację.
- Więc - zaczęła Maura, odzywając się po raz pierwszy - nie masz nic przeciwko temu?
- Jesteście szczęśliwe, zakochane, kim ja jestem, żeby mówić, że coś jest z tym nie tak. Chociaż nie ukrywam, że nie wiem co ty w niej widzisz, doktorku - pokręcił głową z niedowierzaniem i mrugnął do niej rozbawiony.
- No cóż, mówią, że miłość jest ślepa i głupia. - roześmiała się Maura
- Ej, pamiętaj, że mam twoje fudge clusters za zakładników.
- Och, dobrze wiesz, że gdy cię ładnie poproszę, nie będziesz w stanie mi odmówić. - powiedziała nachylając się by pocałować brunetkę. Gdy kobiety nie rozdzielały się przez dłuższą chwilę, starszy detektyw odkaszlnął by przypomnieć im o swojej obecności.
- Dzięki, że tak to przyjąłeś. - Jane uśmiechnęła się do Korsaka - Nawet nie wiesz jakie to dla nas ważne, - spojrzała pytająco na Maurę, która kiwnęła głową - ale chciałybyśmy, żebyś na razie zachował to dla siebie. Póki co same musimy rozgryźć to wszystko - dokończyła całując wierzch dłoni Maury, którą wciąż trzymała w swojej ręce.
- Jasna sprawa. Powiecie wszystkim kiedy będziecie gotowe. A teraz może zaproponujecie staruszkowi jakąś kanapkę? Przez was nie miałem szans zjeść mojego lunchu.
Gdy kelner przyniósł zamówienie Korsaka Jane zapytała
- Więc, jak się domyśliłeś?
- Och, to wszystko przez wasze prezenciki i bileciki - roześmiał się, a brunetka posłała mu mordercze spojrzenie.
- Nie! To przez twoje wścibianie nosa. Nie wiesz, ze nie czyta się cudzych liścików?
- Jane - powiedziała łagodnie Maura, kładąc rękę na ramieniu ukochanej - daj spokój.
Brunetka wyraźnie się uspokoiła i posłała drugiej kobiecie szczęśliwe spojrzenie.
- Eh, Rizzoli strasznie Cię rozmiękczyła ta twoja druga połówka.
- Korsak, nawet nie zaczynaj. - rzuciła przez zęby na co zarówno lekarka jak i mężczyzna wybuchli śmiechem, a po chwili dołączyła do nich także Jane.
