AN: Rok 2089. AU. Świat, w którym androidy usługujące ludziom są normalnością, a mutanci zmuszeni są do obowiązkowej rejestracji w systemie i ograniczane są ich prawa.
Między jedną a drugą falą mdłości Charles przysiągł sobie, że skończy z piciem. Studenckie życie było piękne i beztroskie, ale powinien w końcu spoważnieć. Niedługo zostanie profesorem i stanie po tej drugiej stronie. O ile zda egzaminy, bo ostatnio nie mógł się skupić na nauce. Co to za profesor, który uwala się ze studentami co noc… Zatrzymał się przy latarni czując, że kręci mu się w głowie. Musiało być już koło pierwszej, a główna ulica wciąż wypełniona była przez kolorowy tłum – głównie podchmieloną młodzież i drobnych złodziei. Schował się w jednej z bocznych uliczek i oparł się o ścianę. Przyjemny chłód przebiegł przez całe jego ciało. Wdech i wydech. Gdy tylko otwierał oczy to wszystko stawało się nieprzyjemnie ostre. Gdzie ta cudowna alkoholowa euforia? Czuł się gorzej niż zwykle, cuchnął nie do opisania, a jak nie dotrze do metra to będzie musiał wracać do domu dwie przecznice dalej. Wiatr muskał jego policzki. Otarł pot z czoła i z jękiem dźwignął się na nogi, choć skurcz ścisnął mu żołądek.
- Nigdy więcej… - mruknął, stawiając niepewne kroki i trzymając się ściany. Minął jeden z wielu kontenerów na elektrośmieci. Ten akurat pozwalał na pozbycie się popsutych androidów. W całym mieście było ich kilkanaście. Zepsute sprzęty elektroniczne należało utylizować. Obowiązek ten narzucony był na mieszkańców wszystkich stanów i Europy pod groźbą wysokich kar pieniężnych, które bardzo skutecznie odstraszały potencjalnych przestępców. Sprzęt musiał być opakowany w specjalny worek i zabezpieczony. Androidy koniecznie musiały być wyłączone. Jedno z niewielu praw, jakie im nadano, to prawo do zachowania dobrych wspomnień o człowieku, u którego służyły. Ale nie chodziło tylko o nastrój robota – nielegalne oprogramowanie wciąż stanowiły duży problem i istniała szansa, że któryś z wyrzuconych androidów zbuntuje się przeciwko człowiekowi. Zagrożenie było tym większe, iż programy AI wchodziły w nową fazę zaawansowania. Z tym konkretnym kontenerem było coś bardzo nie tak. Charles wiedział co. Był otwarty, a przy klapie mrugała czerwona dioda.
Charles nie był w stanie jasno myśleć tamtego wieczoru. Wlepił wzrok w stertę różnobarwnych worków wystających spod pokrywy. W jednym coś się poruszyło. Z początku myślał, że to przewidzenie, jednak jak na komendę worek drgnął ponownie. Odchylił delikatnie zieloną folię. Para intensywnie niebieskich oczu spojrzała w jego stronę. Wstrzymał oddech. Androidy zwykle nie grzeszyły pięknością, ale ten był przystojny, nawet jak na ludzkie standardy. Widać było w jego twarzy rękę artysty. Niezwykle piękne i do złudzenia przypominające ludzi roboty pochodziły tylko z ekskluzywnych serii z najwyższej klasy cenowej. Charlesa nie było obecnie stań na kupno nawet najtańszego. Całe dzieciństwo spędził raczej samotnie, bardziej w towarzystwie książek, niż ludzi. Jednak pragnienie chowane w duszy przez te wszystkie lata stało się teraz nie do zniesienia. W głowie zakołatała mu myśl, że Raven może nie być zachwycona, ale to go zupełnie nie interesowało.
- Fassy – powiedział android aksamitnym głosem, przekręcając głowę. Charlesa aż ciarki przeszły.
- Tak masz na imię? – zapytał.
- Fassy – powtórzy robot.
Może to tylko błąd systemu. Mała usterka, która sprowadziła go właśnie w to miejsce. Bogaty człowiek może pozwolić sobie na wymianę sprzętu, nawet gdy nie jest zepsuty. Da radę coś z tym zrobić.
- Chodź. Pójdziesz ze mną.
Android zręcznie wygramolił się z kontenera. Reszta korpusu z wyglądu nie wyglądała na uszkodzoną. Zamrugał oczami, rozglądając się wokół. Pewnie automatycznie ustalał lokalizację.
- Fassy.
- Chwilowo nie mogę ci w żaden sposób pomóc. Myślę, że mnie rozumiesz, więc posłuchaj. Jutro zajmę się wgraniem nowego programu, jeśli nie wystarczy zwykły update.
- Fassy – na jego twarz pojawił się delikatny uśmiech, a potem ukłonił się z gracją.
- Też się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że usterka ograniczyła się tylko do modułu komunikacji. Masz mapę miasta? Mieszkam przy Siódmej Alei mieszkanie numer piętnaście. Jeśli nie dam rady trafić tam o własnych siłach to bądź tak miły i zanieść moje truchło do domu.
Android wyciągnął ramię, które Charles z ulgą chwycił.
