I do not own Naruto or any of the characters. I own only the plot of this story.

Historia trójkąta miłosnego. Główny wątek toczy się 2 lata po wojnie z Madarą, ale dużo miejsca zajmą flashbacki.

Większość fragmentów będzie prawdopodobnie z perspektywy Tenten, która jest jedną z najbardziej zaniedbanych postaci w mandze, więc chcę to naprawić.

Jeszcze się zastanawiam, czy wprowadzić sceny erotyczne, czy ograniczyć się do opisywania uczuć. Być może zmienię kategorię wiekową. Sugestie w komentarzach lub PM mile widziane. Konstruktywna krytyka jest bardzo cenna.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Enjoy!

1. Prolog

Pełnia księżyca

Retrospekcja. Sunagakure, kilkanaście miesięcy po zamordowaniu Czwartego Kazekage (między 1. serią a Naruto Shippudenem).

Była piękna, gwiaździsta noc. Na ulicach wioski Piasku nie było żywej duszy, choć mieszkańcy w większości nie spali. O tej porze wielu z nich bawiło się na spotkaniach towarzyskich, w mieszkaniach i restauracjach. Gdyby nie gwar rozmów i głośne śmiechy dobiegające z zapełnionych gośćmi lokali można by pomyśleć, że osada jest opuszczona.

Uważny obserwator zauważyłby młodego mężczyznę – a może chłopca? – na dachu jednego z najwyższych budynków. Był ubrany w ciemne spodnie, kaftan i kamizelkę. Rude włosy niesfornie wijące się wokół twarzy nadałyby mu chłopięcy wygląd, gdyby nie kontrastowały z zimnym wyrazem oczu otoczonych ciemnymi obwódkami bezsenności.

Zdecydowanie wyglądał na więcej niż czternaście lat. Mimo to, miał tylko tyle. Ktoś patrzący z boku mógłby zastanawiać się, co nastoletni shinobi robi o tej porze na dachu, samotnie kontemplując księżyc.

Zdaje się jednak, że satelita jasno świecący na niebie nie pochłaniał całkowicie jego uwagi. Z równym zainteresowaniem obserwował otoczenie. W pewnym momencie dostrzegł smukłą sylwetkę dziewczyny, która przebiegła wzdłuż ulicy, by następnie wskoczyć na dach budynku.

Kunoichi miała półdługie brązowe włosy upięte klamrą z tyłu głowy. Była ubrana w niebieskie spodnie i tunikę w tym samym kolorze. Nie zastanawiając się nad tym, czy jej towarzystwo jest mile widziane, usiadła obok chłopaka. Widocznie zbyt blisko, gdyż on odsunął się nieznacznie.

- Gramy w karty z drużyną Kankuro. Może się przyłączysz, zamiast praktykować ten dziwny rodzaj samoumartwiania?

Shinobi spojrzał na twarz dziewczyny. Nie odwzajemnił jej uśmiechu.

- Nie powinno cię tu być – powiedział.

Szatynka wzruszyła ramionami, przechyliła się do tyłu i opierając się na łokciach popatrzyła w niebo.

- To chyba nie jest twoja prywatna wioska. Ani twój dach – powiedziała swobodnie.

Chłopak przyglądał jej się przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dziewczyna nie dała po sobie poznać, że jest speszona. Była pewna, że shinobi zaraz powie coś, co jego zdaniem powinno ją wystraszyć. Podobno w tę jedną specyficzną noc w miesiącu zawsze mu odbija. Ona jednak nie uważała się za pierwszą lepszą geninkę, i takie sztuczki na nią nie zadziałają. Na początku się na nie nabierała, teraz już nie.

- Powinnaś wiedzieć, że nikt nie chodzi samotnie po wiosce w nocy, szczególnie podczas pełni – oznajmił rudowłosy spokojnym tonem. Zupełnie, jakby sądził, że trzeba ją skarcić.

- Czyja to wina? – odparła szatynka, dopiero teraz zaprzestając oglądania nieba i podnosząc się do pozycji siedzącej.

Odpowiedź na to pytanie wydawała się oczywista, więc jej rozmówca miał prawo uznać je za prowokację.

Właściwie, była to prowokacja, ale on nigdy nie reagował tak, jak tego oczekiwała.

Spoważniała, choć jeszcze chwilę temu wydawało się to niemożliwe. Sprawiała wrażenie osoby, której radosny uśmiech nie schodzi nigdy z twarzy.

- Gaara. Egzamin na chuunina był wiele miesięcy temu. Nikogo nie zabiłeś. Ile było w tym czasie pełni? – zapytała.

Nie doczekała się odpowiedzi, choć była przekonana, że shinobi mógłby jej udzielić. Pewnie doliczał sobie do listy sukcesów każdą taką noc.

- Częściowo sam jesteś sobie winny, że ludzie nadal się boją. Niepotrzebnie wspominasz o żądzy krwi, Shukaku i księżycu. A przecież – popatrzyła chłopakowi prosto w oczy, jakby rzucała mu wyzwanie – kontrolujesz go bardzo dobrze.

- Nie wiesz, o czym mówisz – skomentował Gaara. Jednocześnie posłał jej spojrzenie z rodzaju taki-wzrok-mają-seryjni-mordercy.

- Wiem, że to prawda – odpowiedziała kunoichi z naciskiem na pierwsze słowo. Nie pozwoliła się spłoszyć. Już się go nie bała, bo jej zdaniem bardziej pozował na psychopatę niż naprawdę nim był. Ciężko pracował, żeby nie pozwolić dojść do głosu ciemnej stronie osobowości, ale chyba czuł się bezpieczniej, gdy ludzie wciąż ją w nim dostrzegali.

Jednak ona dawno już zauważyła, że najmniej rozsądne, co można zrobić w obecności Gaary, to okazać strach.

Wygrała tę potyczkę słowną. Nie odwróciła wzroku. Gaara to zrobił. Wpatrzył się gdzieś w daleki punkt na horyzoncie.

Wtedy, niewiele się nad tym zastanawiając, zapragnęła dodać mu otuchy. Chciała uścisnąć dłoń Gaary, która znajdowała się ledwie kilka centymetrów od jej własnej. Jednak gdy wyciągnęła rękę, usłyszała szum i dostrzegła kątem oka jakiś ruch. Nie miała czasu zareagować, bo wszystko działo się w ułamkach sekund. Dotknęła dłoni Gaary, a on spojrzał na nią. Wtedy poczuła, że jej przedramię otoczył piasek. Cofnął się, zanim zmiażdżył jej rękę. Niewiele brakowało.

W tym momencie była przerażona, ale powstrzymała się od gwałtownych ruchów lub krzyku. Gaara przyglądał jej się uważnie, jakby oceniał jej reakcję.

Kunoichi cofnęła rękę, podczas gdy Gaara nie ruszył się nawet na centymetr. On nigdy nie musiał uciekać, bo doskonała obrona zareaguje wcześniej.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała. Mimo wszystko, nie zdołała opanować drżenia głosu. Nie chodziło jej nawet o ten cholerny piasek. Wydawało jej się, że są przyjaciółmi, a przyjaciele nie muszą uciekać się do takich metod, żeby komuś pokazać, że jest zbyt natarczywy.

- To działa automatycznie – odpowiedział. Chociaż wydawał się opanowany, ona i tak widziała, że jest wściekły. – Nie atakuj mnie w taki sposób.

Te słowa wytrąciły ją z równowagi. Nie atakuj?

- Nie chciałam ci zrobić krzywdy – powiedziała ze złością. Ten bezczelny, arogancki… Nawet w myślach nie potrafiła tego określić. To prostackie, odcinać się od kogoś podobnymi metodami. Chciała jedynie uścisnąć jego rękę. Jej zdaniem nie mogło to podpadać pod napaść, nawet jeśli uważał, że dziewczyna o niskim pochodzeniu nie powinna spoufalać się z synem Kazekage.

- A co chciałaś? – zapytał.

Przymrużyła oczy ze złości. W pierwszej chwili nie przyszło jej do głowy, że ktoś może zadać podobnie naiwne pytanie i oczekiwać na nie odpowiedzi. Dopiero po sekundzie zastanowienia uświadomiła sobie, że to jest pytanie zadane całkowicie poważnie.

Piasek chroni go niezależnie od woli, od zawsze. Może nigdy nikt go nie dotykał.

Skoro tak, to była mu winna wyjaśnienie. Tyle tylko, że nie wiedziała, co powiedzieć. Przecież takie rzeczy są uważane za oczywiste, nikt nie musi ich ubierać w słowa.

- Chciałam cię wesprzeć – wydukała w końcu.

Wydawało jej się, że to powinna być zadowalająca odpowiedź, a jednak Gaara wciąż patrzył na nią bez zrozumienia.

- Wesprzeć?

Kurczę, co za dziwna sytuacja. Nigdy nikomu nie musiała się tłumaczyć z tego, że go dotknęła.

- Pokazać, że nie jesteś sam. Ludzie czasami tak robią – doprecyzowała. Wiele myśli kotłowało się w jej głowie, ale żadna nie wydawała się odpowiednia, żeby wszystko wyjaśnić.

Gaara nic na to nie odpowiedział. Przyglądał jej się jakoś dziwnie. Zaczęła się zastanawiać, czy go jeszcze bardziej nie rozzłościła.

- Powiedziałeś Kankuro, że chcesz budować z ludźmi więzi – odezwała się po chwili. – Tak właśnie się je buduje. Chciałam okazać ci zrozumienie, a gdybyś ty to zaakceptował, to znaczy, że mi ufasz. Więzi opierają się na zrozumieniu i zaufaniu, bo jeśli ich nie ma… Zostaje tylko strach.

Zamilkła. Pomyślała, że jeśli zacznie jeszcze bardziej to tłumaczyć, jedynie wszystko zagmatwa. Najprostsze rzeczy wcale nie tak łatwo jest wyrazić słowami.

- Rozumiem – odpowiedział Gaara.

- To świetnie.

Wątpiła, czy naprawdę zrozumiał. Ona nie nadawała się do wyjaśniania tak skomplikowanych rzeczy, i na pewno nie zrobiła tego wystarczająco dobrze. Nie uważała się za specjalistkę od budowania przyjaźni. Naruto Uzumaki na pewno miałby w tej sprawie więcej do powiedzenia.

Oprócz własnej niekompetencji w tej sprawie, uświadomiła sobie coś jeszcze.

Skoro obrona absolutna nie rozróżnia przyjaciela od wroga, wcale nie jest takim doskonałym narzędziem. Ona chyba nie chciałaby być obdarzona taką mocą.