Pojedynek
Autor: Zilidya
Beta: MichiurK
Rodzaj: Parodia
Anime i bajki użyczone: Dragon Ball, Sailor Senshi Moon, Slayers, X/1999, Yattaman, Pokemon, Dawno temu w trawie, Shrek.
Wielka bitwa o Hogwart.
Wszyscy czekają na decydujące starcie Harry'ego Pottera i Voldemorta.
Voldemort gdzieś tam się plącze po błoniach Hogwartu.
Harry wdrapuje się na pagórek i wrzeszczy ile powietrza w płucach, rozglądając się.
— Voldemort! Voldemort! Ty, no ludziska czekają! Mieliśmy walkę odwalić, a ty gdzieś znikasz! Voldemort, no gdzie jesteś?
Mroczny Czarodziej powoli wchodzi na pagórek zajadając chipsy.
— Idę, idę! Przestań wrzeszczeć, bo ci za to nie płacą. — Czarny Pan nie wiele robi sobie ze zbiegowiska.
— Ty, no gdzie żeś był? — Dopytuje się Harry.
— Spoko, spoko. Na chipsach byłem.
— Tobie tylko chipsy w głowie. Wiesz ile to kalorii? W szaty nie wejdziesz — zauważa Złoty Chłopiec.
— Co ty powiesz? Czy ja jestem głupi? Czy ja ci wyglądam na durnia? — Oburzony Tom odrzuca paczkę, stając dumnie wyprostowany przed nastolatkiem.
—To pytanie retoryczne? Muszę odpowiadać? — Harry z wielkim wysiłkiem próbuje powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem, ale przegrywa.
Harry ciągle się śmieje, więc Voldemort cierpliwie czeka, tupiąc aż ten skończy i kontynuuje:
— Ja tu haruję najwięcej z was — rzuca nagle Voldemort.
— No, co ty? — Harry udaje, że mu wierzy z minką niewiniątka.
— Avery wyraźnie wszystko olewa i nie raczy nawet się ruszyć z Ministerstwa. Nott niczego chyba nie bierze na poważnie, a Rookwood zachowuje się jakby był na kinderbalu. Nie mówiąc już o reszcie. Tylko z Malfoyem można fajnie się zabawić. Piwko wypić, facetów poderwać…hmmm.
— Tobie tylko Malfoy się marzy.
— Ach…jego miotła…Ten ciąg. — Voldemort rozmarzył się, więc Harry wtrąca się w tej chwili.
— Wiesz może ja ostatnio czegoś nie kumam, ale chyba mieliśmy walczyć?
— Dobrze kumasz? Lepiej uważaj nauczyłem się paru nowych czarów. — Ocknął się nagle Czarny Pan
— Odwal się! Ja też znam kilka! — Oburzył się chłopak.
Harry przygotowuje się do rzucenia zaklęcia krzycząc:
— KAMEHAMEHA!
Czar upada na ziemię i turla się, nie czyniąc nikomu krzywdy.
— Trochę ci nie wyszło. — Pełna powaga na twarzy Voldemorta.
— Trochę? — pyta brunet zdruzgotany.
— Po to tyle kasy na pornole wydałeś dla tego swojego Miszcza, a teraz przed ludźmi taki obciach robisz? Teraz ja ci pokażę co to prawdziwa magia. World Shaking!
W stronę przeciwnika poleciała kula magii w kształcie planety Uran. Harry uchyla się w stylu Matrixa i wrzeszczy:
— Tej, uważaj prawie byś mi zniszczył mój ulubiony sweterek.
— Gdzie masz miecz? — pyta nagle Voldemort, nie przejmując się brakiem trafienia.
Zakłopotany Harry grzebie butem w ziemi, zanim w końcu odpowiedział.
— Zapomniałem szyfru do pieczęci ochronnej.
— Wiesz co, ręce opadają? To ja idę na chipsy. Są dużo lepsze od ciebie.
Voldemort powoli odchodzi, a Harry pada na kolana i jęczy.
— Hej! Nie idź jeszcze? Nie zostawiaj mnie tu samego! Nikt mnie nie kocha! Niech mnie ktoś przytuli!
Voldemort zawraca i daje mu chusteczkę. Słychać smarkanie.
— Do kogo z tym tekstem? Trzeba się było pokręcić koło chłopaków, a nie przeszkadzać mi w rozwalaniu świata — poucza chłopaka, gdy ten zwraca mu zasmarkaną chusteczkę.
— Jedynym chłopakiem jakiego lubiłem, był Cedrik, a ty go…— znacząco przesunął ręką wzdłuż szyi.
Voldemort wyraźnie zdenerwowany wyciąga „coś".
— Ty mi tu o moralności nie ględź! Mieliśmy walczyć!
— Toć prawda, prawda.
Voldemort robi kilka wygibasów w stylu akrobatów z cyrku.
— Księżycowa medytacja!
Harry drętwieje, siada i zaczyna medytować.
— Yatta! Yatta! Yattaman! — Voldemort skacze uradowany, wiwatując.
Harry zaczyna nagle szeptać:
— Ciemność poza zmierzchem
Szkarłat poza płynącą krwią
Pogrzebany w strumieniu czasu
W jego potężne imię
Składam śluby ciemnościom
Wszyscy głupcy, którzy wejdą mi w drogę
Zostaną zniszczeni
Przez moją i twoją potęgę
Pikachu — wybieram się!
Voldemort pomimo starań zostaje trafiony potężną błyskawicą. Pada martwy.
Dumny Harry zwraca się do zebranych czarodziei u stóp wzniesienia.
— Światło wygrało. Świat został uratowany. Jakimś cudem.
Koniec.
2
