Ostatni list

Lady Mary dostaje list. Z frontu. Jest tylko jedna osoba, która mogłaby do niej napisać, więc czując szybsze bicie serca, wymawia się od kolacji bólem głowy i znika w swojej sypialni.

Najpierw klęka i zaczyna się modlić. Dziękuje za to, że on nadal żyje, że Bóg wysłuchał jej próśb i chronił go, przecież Mary nie chciała niczego więcej, nie oczekiwała niczego więcej. Błagała Boga tylko o to, by Matthew mógł żyć, by wrócił do domu cały i zdrowy.

Drżącymi z przejęcia palcami otwiera kopertę i czyta. Z każdym kolejnym słowem, wykreślonym ręką Matthew, jej serce bije coraz szybciej i szybciej. Na koniec braknie jej tchu.

Przecież on napisał…!

Kocha ją. Kocha ją i chce poślubić, chce spędzić z nią życie, nie może już dłużej tego ukrywać, bo na wojnie człowiek uczy się rozdzielać rzeczy istotne od nieistotnych. Zaręczyny z Lavinią były tylko ucieczką od tego, co naprawdę czuje jego serce. A jest w nim właśnie ona, Mary. Czy zechce uczynić mu ten zaszczyt i wyjść za niego, gdy tylko powróci z frontu?

Mary nawet nie czuje, kiedy zaczyna płakać. Są to łzy szczęścia, w końcu, po tylu godzinach tych gorzkich łez, cierpienia i bólu, po tylu nieprzespanych nocach, Mary nareszcie płacze ze szczęścia. Jej sen zaczyna się spełniać.

Czuje, że musi podzielić się swoją radością z mamą i papą. Oni na pewno będą zachwyceni – Mary wyjdzie za Matthew i zamieszka tu, w Downton Abbey, a niedługo potem dom rozbrzmi dziecięcym śmiechem. W swojej wyobraźni Mary widzi już te wszystkie obrazy.

Przyciskając list do piersi wybiega z sypialni, chcąc natychmiast powiedzieć wszystkim o swoim szczęściu. Musi też napisać do Sybil.

Jest w połowie schodów prowadzących do hallu, gdy słyszy jak Carson przekazuje ojcu wiadomość, którą otrzymał przez telefon, wiadomość z ostatniej chwili.

- Milordzie, bardzo przykro mi o tym mówić, ale właśnie dostałem telefon. Pan Matthew Crawley nie żyje, zginął dziś rano.

Całym domem wstrząsa krzyk lady Mary, która potyka się i spada ze schodów. List wyślizguje się z jej dłoni i upada metr dalej.

Później nikt nie zwróci na niego uwagi, podniesie go Daisy albo któraś pokojówka i wyrzuci do kosza na śmieci.

Umarli nie piszą listów.