Zmęczony, siedziałem w bibliotece. Znowu się tam zaszyłem, jak to często robiłem ostatnimi czasy. Nie miałem za wiele wolnego czasu, aby czytać, regały były wprawdzie dobrze wyposażone, ale rzadko znalazłem spokój, aby otworzyć książkę, lub spojrzeć na parę linijek.

Nie, moje myśli były już wystarczająco zajęte.

Dzisiaj znowu nie mogłem wytrzymać w salonie. Ciągle te bale i przyjęcia, a potem znowu mnóstwo matek i córek, które roiły się wokół nas! Nawet William, który zazwyczaj okazywał wyrozumiałość, gdy nie dało się dobrze bawić, chciał, abym zatańczył.

Caroline również mnie nie zrozumiała i była bardzo poirytowana… Najchętniej nakazałaby mi przed całym zebranym towarzystwem, abym w końcu zatańczył. Jednak nie odważyła się tego zrobić, więc pozostawiłem parę rozczarowanych gości. Mnie też sprawiło to przykrość, ale po prostu nie mogłem inaczej.

Oboje nie rozumieli, że moje myśli nadal były w Netherfield? Oboje nigdy nie mówili o spędzonych tam chwilach, a ja sam, gdybym o tym nie wiedział, z trudem mógłbym uwierzyć, jak szczęśliwi byliśmy zaledwie parę tygodni temu.

Myślę o niej każdego dnia. O tym, jak pierwszy raz zobaczyłem ją na balu. Dokładnie pamiętam, jak tańczyliśmy. Od razu zwróciłem na nią uwagę, i potem, gdy znowu byliśmy na balu w Netherfield, czułem, że jej też na mnie zależy.

Ta pustka, którą towarzyszy mi od dnia, gdy William powiedział mi, że to niemożliwe, aby ona mogła coś do mnie czuć. To rozczarowanie! Jeszcze pamiętam, jakby to było wczoraj, jak siedziałem tam i nie chciałem mu wierzyć.

Chociaż to całkiem naturalne. Jak ja, Charles Bingley, miałbym być wystarczająco dobry dla takiego anioła? Gdybym mógł myśleć, że ona nic do mnie nie czuje. Chyba źle zinterpretowałem jej naturalny urok, co też jest moją winą.

Nie, nie będę już o niej więcej rozmyślał, skoro jest dla mnie utracona, choć wiem, że nigdy nie pokocham żadnej innej tak jak ją. Jane!