„Początek i koniec: Cień kolorów"
Część I
Stanowczym krokiem wkroczyłam na mostek mojego statku.
Normandia.
Nieskazitelny blask dzisiejszej technologii. Stworzona wspólną pracą ludzi i turian. Najnowocześniejszy cud techniki w całej galaktyce, który został przydzielony właśnie mnie. Ludzkiej kobiecie. Bohaterce Skylliańskiego Blitzu, ocalałej z tej okrutnej rzezi. Samotnej istocie, nie mającej rodzin tylko nic nie znaczący tytuł komandora.
Normandia wraz z całą jej załogą została mi przydzielona przez kapitana Davida Andersona, ponieważ Rada Cytadeli odznaczyła mnie statusem Widma.
Byłam bardzo poruszona i szczęśliwa z tego odznaczenia. Zyskałam to, czego żaden inny człowiek nie osiągnął przede mną.
-Gratuluję ci, Shepard- słowa uznania spadły z ust dumnego Andersona.- Myślę, że podołasz wyzwaniu jakie postawiła przed tobą Rada.
Po tym zdarzeniu otrzymałam nie tylko szacunek, ale i wielką odpowiedzialność.
-Pani komandor, czy możemy startować?- z przemyśleń wyrwał mnie niski, męski głos. Zapomniałam, że znajdowałam się na mostku. Szybko zganiłam się w myślach za chwilę słabości.
-Tak, oczywiście. Proszę startować. Kurs na Eden Prime.- powiedziałam stanowczym głosem, po czym odwróciłam się w stronę rozmówcy. Za sterami drugiego pilota siedział mężczyzna o czarnych włosach i brązowych oczach, który odwrócił się w moją stronę. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się miękko, lecz z dystansem.
-Oczywiście, pani komandor- odezwał się po czym nacisnął przyciski na konsolecie, którą miał przed sobą. Statek ruszył do startu. Ujrzawszy przed sobą widok oddalającej się Cytadeli z zamiarem opuszczenia mostku ruszyłam w przeciwną stronę. Gdy zbliżałam się do windy usłyszałam za sobą dźwięk ciężkich kroków.
-Czy coś się stało?- zapytałam właściciela tego hałaśliwego dźwięku. Przed sobą zobaczyłam drugiego pilota, który ukradkiem czerpiąc tchu uniósł dłoń w geście zasalutowania.
-Porucznik Kaidan Alenko gotowy do służby, pani komandor- stanął na baczność, nie kryjąc delikatnego uśmiechu, który w półmroku statku ledwo zauważyłam.
Musiałam przyznać, że porucznik był bardzo przystojnym mężczyzną.
-Miło mi was poznać, poruczniku.- odpowiedziałam mu miękko i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Lekko zaskoczony moją reakcją, nie wiedział jak zareagować, lecz w końcu odwzajemnił uścisk. Poczułam szorstką skórę pod swoimi palcami- Myślę, że nasza współpraca będzie owocna w sukcesy.
-Oczywiście, pani komandor. Oczekuję rozkazów- usłyszałam niski głos porucznika Alenki i poczułam jak zabiera dłoń.
Mężczyzna raz jeszcze mi zasalutował i wrócił na mostek, zostawiając mnie z natłokiem myśli, szarżujących niczym wkurzony kroganin. Spojrzałam tylko na jego oddalającą się postać i wkroczyłam do windy. A w wyobraźni nadal widziałam jego niewinny uśmiech.
-Już się nie mogę doczekać...
