- Co czytasz?

-Taką jedną książkę o trójkącie miłosnym. Gość musiał się użerać z innym, ponieważ dziewczyna, którą

kochał nie mogła się zdecydować, którego z nich woli. Wiesz co w końcu zrobił główny bohater?

?

-Zabił tego drugiego.

-Żałuję, że w ogóle zapytałem...


Aomine Daiki znał swoją wartość. Jego wygląd i pewność siebie pozwalały mu na poderwanie każdej, która

stanęłaby mu na drodze. Więc czemu znajdował się w stałym w związku i to w dodatku z mężczyzną?

Wszystko to nie byłoby tak bardzo popieprzone, gdyby tylko nie fakt, że jego chłopaka musiał dzielić razem z

innym facetem. Czemu zgodził się na taką popierdoloną rzecz? Ten chory związek całej trójki trwał już od

dłuższego czasu i nie był pewien czy on to wytrzyma chwilę dłużej...

Po upojnej nocy w końcu zdecydował się zwlec z łóżka. Tamta dwójka już pewnie dawno wstała. Podążył do

kuchni za aromatem świeżo robionej kawy. Blondyn nie próżnował.

- Aominechi wstałeś w końcu! - Kise powędrował w stronę śpiocha, aby go należnie powitać na dzień dobry.

Aomine zauważył, że chłopak miał rozsunięty szlafrok tak, że widać było spory kawałek jego ciała. Kiedy

blondyn przylgnął, żeby cmoknąć go w usta Aomine postanowił wykorzystać okazję i zaczął obsypać

pocałunkami nagi tors kochanka.

- Aominechi! Przestań, jest dopiero ranek. - Aomine ani się ważył odsunąć od ciała i tylko wydał z siebie

jakieś ciche po mruknięcia.

- Nie ładnie tak dręczyć naszego drogiego Kise od samego rana Aomine. - do pokoju wparował Kagami w

samym ręczniku.

- Kagamichi! Ratuj! - Kise oderwał się od Aomine i przylgnął do czerwonowłosego.

Przyszedł ten czerwony wielkolud i nastrój poszedł się rypać, pomyślał Aomine. Patrzył oczyma zawiści na

Kagamiego, który pozwolił sobie na długi pocałunek razem z blondynem. Od tych cmoknięć robiło mu się

niedobrze. To on powinien tam stać, nie Kagami. I to on powinien całować z pasją blondyna. Pokazać mu, że

należy do niego i tylko do niego. Ale nie mógł. Bo blondyn należał też do czerwonowłosego.

- Dobra cukiereczki, starczy tego dobrego. – Aomine usiadł na krześle chcąc przejrzeć poranną gazetę, ale

uważając, by przypadkiem jej nie rozgnieść w akcie złości.

- Aominechi nie bądź zazdrosny. - Blondyn poczłapał się w stronę rozdrażnionego kochanka i usiadł mu na

kolanach. - Wiesz, że ciebie też kocham – Posłał mu wtedy całusa w usta i przytulił się do jego zrzędy.

Aomine nie mógł jak zawsze oprzeć się gestom Kise i objął blondyna mocniej. Jednak to, co najbardziej

potęgowało jego smutek, było słowo „też" w wyznaniu blondyna...


- Co byś zrobił gdybym umarł?

- Prawdopodobnie przywłaszczyłbym sobie wszystkie twoje oszczędności z banku.

- Oż ty skurwielu...


Kagami Taiga uwielbiał pracę strażaka. Czuł się w niej spełniony. Od zawsze lubił szczyptę niebezpieczeństwa

a ta praca mogła mu ten dreszczyk emocji przynieść. Jak co ranek wracał do pracy, nieco zmęczony przez

kolejną nieprzespaną noc. Wolał poddać się słodkim doznaniom, niż grzecznie pójść spać jak powinien.

Nikt z jego pracy nie wiedział o jego położeniu, w którym się aktualnie znajdował. I dobrze. Nie było to coś

czym powinno się chwalić wszystkim dookoła.

- Uch, Taiga widzę sińce pod oczami. Czyżby nasz drogi kolega załapał się na nocne ruchanko? - Takao

wyszczerzył się do Kagamiego.

- Nie twój zasrany interes. - odparł Kagami.

- Oj, no już nie wstydź się tak. No chyba twojemu najlepszemu kumplowi możesz powiedzieć nie? To jaką

bestię tym razem poskromiłeś? Przydał ci się ten lubrykant, który ci poleciłem? - Takao puścił do niego oko.

- Jeżeli powiem, że tak to dasz mi wtedy święty spokój?

- Taiga nie rumień się tak, bo będę musiał cię oblać wodą z węża a wiesz, że z chęcią bym to zrobił.

- Obejdzie się – Kagami tylko udawał nadąsanego. Tak naprawdę cieszył się z tego jak Takao się z niego

naigrywał, bo tak jak wspomniał wcześniej byli najlepszymi kumplami. Ale nawet jemu nie był w stanie

wyznać w jakie tak naprawdę bagno się wpakował. Prawdę mówiąc nikomu nie był w stanie się do tego

przyznać. Nawet sobie.

- Dość o mnie. Lepiej ty opowiedz mi o swoim pożyciu. - Kagami postawił pytanie a Takao lekko się zmieszał.

- Na razie nie ma o czym mówić.

- Midorima nadal jest obrażony na ciebie?

- Tak... Dłużej już tak nie wyrobię. Muszę już nawet sypiać na kanapie. Wyobrażasz to sobie? Twierdzi, że

robię się za bardzo napalony kiedy śpię obok niego.

- A nie robisz się?

- No kurwa pewnie, że robię! Ale to jego wina, że postanowił założyć sobie niewidzialny pas cnoty bez chęci

ściągnięcia go.

- Ale o co tak naprawdę wam poszło?

- No... zbiłem jego szczęśliwy przedmiot.

- No to żeś zjebał sprawę.

- No wiem, to było niechcący... ale ja już kurwa nie daję rady. Dwa tygodnie bez seksu to za dużo nawet jak

na mnie. Stary możesz mi jakoś pomóc? - Takao zaczął przewiercać Kagamiego wzrokiem, przez co

czerwonowłosy poczuł się zmieszany w tym momencie.

- Wiesz, to bardzo miła... propozycja, ale... nie sądzę, że będę mógł ci jakoś pomóc. - odparł wymijająco.

Takao patrzył na czerwonowłosego zdziwionym wzrokiem, ale długo to nie potrwało i walnął go z pięści w

ramię.

- Ty debilu niedoruchany! Nie chodziło mi o taką pomoc! - Takao krzyknął a reszta ekipy odwróciła się w ich

kierunku. Tak, poranek w straży nigdy nie mógł zacząć się spokojnie...


[...] miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj..."

-Czyste pierdolenie...


Kise Ryota zmierzał właśnie do agencji modelistycznej. Pracował tam już od dobrych kilku lat. Nie zamierzał

porzucić tej pracy, gdyż płaca była świetna a teraz ciężko o inne dobre stanowisko. Nie było to coś co

uwielbiał, ale pocieszał się, że zawsze mogło być jeszcze gorzej. Podczas pracy zawsze znajdował czas na

chwilę oddechu. Pogrążał się wtedy w rozmyślaniach jak bardzo niebezpieczny jest związek, który sobie sam

zafundował. Nie pamiętał co nim kierowało w tamtej chwili kiedy podjął tamtą decyzję, ale wiedział też, że

teraz zrobiłby to samo...

Kilka miesięcy wcześniej...

- Aominechi, Kagamichi kocham was oboje i nie chcę się rozstawać z żadnym z was, dlatego chcę aby nasza

trójka utworzyła prawdziwy związek!

Aomine stał wpatrzony w Kise nie dowierzając własnym uszom. Kagami również wyglądał jakby tracił grunt

pod nogami.

- Przepraszam bo chyba się kurwa przesłyszałem. Mógłbyś powtórzyć? - Aomine nie wytrzymał.

- Kise chyba ci kurwa mówiłem, żebyś tyle nie pił – Kagami również postanowił włączyć się do rozmowy.

- Kiedy ja nie jestem pijany!

- Jak mówisz takie bzdury to jak mam ci uwierzyć!

- Ale ja jestem całkiem poważny... - powiedział blondyn już trochę przygaszonym głosem. Nie był pijany. Ten

pomysł i jemu wydawał się szalony. Ba, zdrowo popierdolony. Lecz nie widział innej opcji, żeby bez tego jego

życie funkcjonowało jakoś w miarę normalnie.

- Czy ty się blond pało zastanowiłeś nad tym co właśnie powiedziałeś? Jak ty niby widzisz ten nasz pseudo

związek? Mielibyśmy się tobą dzielić? Grafik sobie rozrysować?! - Aomine już się nawet nie powstrzymywał.

Propozycja Kise wydała mu się niedorzeczna.

- Nie...nie grafik...

- No to jak ty to sobie niby kurwa wyobrażasz? - niebieskowłosy walnął pięścią w stół.

- Kise, jeżeli to miał być tylko żart to nie był śmieszny.

- Kagamichi to nie jest żaden żart, proszę...wysłuchajcie mnie do końca... - blondyn nie dał rady z nadmiaru

emocji i z jego oczu pociekły mu łzy. Obaj mężczyźni ponownie patrzyli na niego z szokiem. To, że blondyn

płakał nie było żadną rewelacją. Ale skoro teraz płakał to mógł być jedynie dowód na to, że jego propozycja

była...prawdziwa.

- Ja już nie wiem co robić – Kise próbował wziąć się w garść, ale łzy bezsilnie mu spływały po policzkach.

- Kocham was oboje, nie potrafiłbym zostawić któregoś z was – Kise mówił coraz ciszej, rozkleił się na dobre.

- Nie dam rady... - Bezsilność blondyna wzięła górę i osunął się na podłogę. - Proszę was...

Stało się. Kilka słów podziałało jak zaklęcie. Decyzja zapadła tak szybko jak się pojawiła. Mężczyźni spojrzeli

po sobie i od razu wiedzieli. Tylko z powodu ich wspólnej słabości, którą jest Kise podjęli tą niemą decyzję.

Kagami i Aomine nie potrafili mu odmówić niczego, więc wizja ich otwartego trójkąta weszła w życie. Nie

obchodziły ich dalsze skutki. Liczyło się tylko to, aby uszczęśliwić ich cennego blondyna. Kagami ukucnął przy

Kise i go objął. Aomine poszedł w ślad czerwonowłosego i także przycupnął przy blondynie.

- No to jak się dzielimy Aomine? Biorę poniedziałki, wtorki i czwartki? Czy jak?

Aomine chciał się odezwać ale Kise wszedł mu w słowo.

- A nie możemy, że tak...no... razem? - zapytał nieśmiale blondyn.

Szaleństwo właśnie odnalazło swój początek...


Kise nigdy by nie uwierzył, gdyby ktoś parę lat temu powiedział, że znajdzie się w sytuacji, w której znalazł

się teraz. Nigdy nie pojmował toku rozumowań kobiet, które pragnęły miłosnych trójkątów. Aż do teraz. Czuł,

że bez tej dwójki nie będzie potrafił normalnie funkcjonować. Bez nich dwóch, świat byłby pozbawiony jakiejś

cząstki. Nie potrafił zrezygnować. Potrzebował ich. Wiedział, że jest pierdolonym egoistą. Ale myśl, że teraz

może mieć ich obu w jednym momencie dawała mu taką nieopisaną radość i satysfakcję, że potrafił się tylko

powoli upajać tą chwilą.

Mężczyźni poświęcali całą swoją uwagę Kise. Aomine ściągnął koszulę blondyna i zaczął całować jego szyję.

Kagami zajął się jego prawym sutkiem. Z gardła Kise wydobywały się jęki zadowolenia. Męźczyźni byli bardzo

zadowoleni z reakcji blondyna. Aomine zaczął schodzić niżej. Jego ręka wsunęła się pod spodnie i zaczęła

masować przez materiał bokserek nabrzmiałego członka.

- Aominechi! Nie... - tylko tyle potrafił wykrztusić z siebie Kise bo Kagami zajął jego usta namiętnym

pocałunkiem. Aomine Pozbył się całej garderoby blondyna i razem z Kagamim zaczęli pieścić językami

twardego członka ich ukochanego blondyna. Oczy ich obojga bacznie obserwowały Kise, przez co on sam od

samego ich wzroku mógłby równie dobrze osiągnąć spełnienie. Blondyn czuł się, jakby był unoszony w

powietrzu, było mu tak dobrze. Nie myślał racjonalnie. Nie ogarniał za wiele, a jedyne co był w tym stanie

zrobić to jęczeć z rozkoszy niczym zawodowa dziwka. Kagami i Aomine nie pozwolili mu dojść. Nie tak

szybko. Przerwali dotychczasową akcję. Kise zrozumiał aluzję. Przecież nie tylko on miał czuć się dobrze.

- Ee...mam pytanie. Który z nas dzisiaj, że tak powiem „wejdzie"? - spytał Kagami

- Aaa...N-no...To może papier, kamień, nożyce? - odparł Aomine

- Brzmi sprawiedliwie.

Kise wlepił w nich pytający wzrok

- Co wy tak właściwie robicie? - spytał blondyn

- Gramy o to kto, cię dzisiaj będzie penetrował. A na co ci to kurwa wygląda? Chciałeś to teraz masz. -

Aomine nie pohamował się z odpowiedzią. Nie chciał ranić blondyna, ale mimo wszystko lekko się wkurwił.

Niebieskowłosy wygrał. Kise poczuł się trochę speszony i czuł, że narasta w nim poczucie winy. Aomine nie

mógł patrzeć na twarz blondyna, przypominającą zbitego psa i dał mu przepraszającego całusa w usta. Kise

zapomniał o całym świecie. Przybliżył swoją twarz do członka Kagamiego i zaczął mu obciągać. Robił to jak

nikt inny i czerwonowłosy dobrze o tym wiedział. Kise lekko polizał czubek idąc głębiej, aż jego gardło było

całe zapełnione. Kagami ledwo się powstrzymywał od spełnienia kiedy w tym samym czasie Aomine zajął się

tyłem blondyna. Niebieskowłosy wszedł w Kise, który mimowolnie jęknął mając w ustach wielkiego członka.

Aomine zaczął się poruszać nadając rytm, także obciągającemu Kise. To był obłęd. Z tą właśnie chwilą

zatracenia cała trójka wpakowała się wielkie bagno, z którego wyjście było praktycznie niemożliwe. Kise

doszedł pierwszy, Kagami niedługo po nim w jego ustach. Aomine osiągnął spełnienie na samym końcu. Cała

trójka była zbyt przemęczona, aby zrobić cokolwiek innego niż padnięcie w miejscu gdzie stali. Kiedy tylko

Kagami i Aomine przylgnęli do Kise, wszyscy natychmiast zasnęli...


Kise wrócił z wspomnień do normalności. Zdał sobie sprawę w jak wielkie gówno się wpakował. Coś, co

wydawało mu się być dobrym snem na początku, okazało się być koszmarem. Koszmarem z którego nie

potrafił się ocucić. Pogrążył się i to bardzo. Swoim zachowaniem ranił dwie najbliższe mu osoby. Zależało mu

na nich cholernie, nie mógłby wybierać. Nie był w stanie. Kochał tę dwójkę tak bardzo. Jeżeli by ich stracił,

nie pozbierałby się już nigdy.

Cierpiał. Popełnił błąd, ale nie da tego po sobie poznać. Jak zwykle przed wejściem do domu zostawi swoje

łzy na zewnątrz i przywdzieje jeden ze swoich teatralnych uśmiechów, aby nie stracić jego ukochanych. Bo

przecież tak bardzo ich kochał...