Uroboros

Wielki Mistrz Shion oparł się o kamienną balustradę przyświątynnego tarasu. Zamknął oczy i szukał przez chwilę kontaktu z energią kosmiczną swego przyjaciela. Wreszcie usłyszał znany głos:

– Jestem tu, stary druhu. Coś się stało?

– Witaj, Dohko. Pomyślałem… pomyślałem, że zaciekawi cię informacja, którego z rycerzy wybrałem tym razem na Gościa Sanktuarium.

– Hmm, zaciekawi mnie? Niech no pomyślę. Czy to… niemożliwe! Nie mów mi, przyjacielu, że historia zatoczyła koło!

Shion westchnął smutno.

– Długo nad tym myślałem. Czy miałem szansę na oszukanie przeznaczenia? Czy mogłem wybrać kogoś innego? Pewnie tak, ale czy to, na dobrą sprawę, zmieniłoby wynik całej przyszłej Świętej Wojny?

– Wątpię – pocieszył go stary mistrz. – Pamiętaj, że cykle nie są identyczne. Wystarczy spojrzeć na nas.

Zaśmiali się, choć nie było w tym wiele z radości.

– Zatem Rycerz Lisa. Z Polski?

– Obecnie z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, tak. Jej mistrz, na moją prośbę, opisał, jak dziewczyna wygląda. Mam nadzieję, że nic sobie nie pomyślał – mruknął Shion.

– Brunetka? Błękitne oczy?

– Oczywiście. Nie wiem, na czym to polega, bo przecież niektórzy wyglądają zupełnie inaczej. Ja i Mu, prócz kropek, nie jesteśmy za szczególnie podobni – prychnął zwierzchnik Świątyni.

– Może dlatego, że zostałeś jego mistrzem. Kto wie, czy nie miałby rozczochranych blond kudłów, gdybyś zginął te dwieście lat temu – zaśmiał się Roshi.

– Nikomu tego nie życzę. Kudłów, znaczy się. Szkoda, że to nie jest takie proste, bo wystarczyłoby szukać co dwieście lat uderzająco podobnych do nas ludzi. Coś jak konkurs piękności, zamiast walk na arenie o zbroje. A propos: za jakąś dekadę zaczną się walki o zbroje z brązu. Jeśli któryś młodzik będzie przypominał Tenmę, od razu go do ciebie przyślę.

– Bogowie niech bronią! Tym razem chciałbym jakiegoś mniej narwanego, dziękuję bardzo. Pod wodospadem Rozan jest ukryta zbroja, więc wychowam sobie przyzwoitego, cierpliwego ucznia, który zostanie Rycerzem Smoka. Przynajmniej taką mam nadzieję. Dość Meteorów – dodał i zabrzmiało to nieco smutno. Po chwili się otrząsnął: – Wiesz, że w razie powtórki, oni będą wyglądali identycznie? Pamiętasz tego drania, Asmitę?

– Tak – Shion uśmiechnął się i pokiwał głową. – Faktycznie, Shaka to skóra zdarta z tamtego. Tyle, że jest jeszcze gorszy.

– Nie wiedziałem, że to możliwe. Choć, w zasadzie, słyszałem, jaki ma przydomek. W każdym razie trzymaj rękę na pulsie, przyjacielu. Wąż Uroboros pożera swój ogon, a nowy cykl właśnie się zaczyna.

– A wraz z nim do świata śmiertelników zstępują bogowie – przytaknął Shion i westchnąwszy, zakończył telepatyczną rozmowę.

W Atenach zmierzchało.