A/N: Hello, hello! Oto moje nowe, małe opowiadanko (będzie dużo krótsze niż Crazy Times i całkiem inne).

Ta historia to AU (czyli dzieje się w Alternatywnym Wszechświecie, bardzo, całkiem Alternative Universe), zapomnijcie więc na chwilę ZUPEŁNIE o fabule Kronik... No i zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi (czasem boję się moich dziwnych pomysłów...). Aha i styl 'opowiadania' historii jest całkiem inny niż w CT. Chciałam spróbować (niespodziewanie) czegoś nowego. Zobaczmy więc co z tego wyjdzie...

Enjoy?


John Connor od zawsze był tylko tym dziwnym dzieciakiem. Nic w tym nadzwyczajnego. Biorąc pod uwagę ilość przeprowadzek w jego życiu, to nie pozostawało nu nic innego jak tylko się cieszyć, że uczniowie kolejnych i kolejnych i kolejnych… szkół w ogóle trudzili się, żeby go zapamiętać, choćby przez moment.

Sarah Connor była kobietą o silnym charakterze (i jest to jedna z mnóstwa rzeczy, które można o niej powiedzieć). Wielu się jej bało, jeszcze więcej podziwiało, a cała reszta była po prostu zazdrosna. Sarah była piękna, utalentowana, niezależna i potrafiła być groźna, a zarazem czarująca – a to już nie takie łatwe. Zawsze dostawała to czego chciała i wiedziała jak to osiągnąć. A przede wszystkim nie bała się podejmować decyzji, o których inni by nawet nie pomyśleli. Oprócz tego Sarah Connor była jednym z najbardziej pożądanych managerów po tej stronie Pacyfiku. Całe życie spędzała w biegu. Ciągle przenosiła się z miejsca na miejsce, za każdym razem przysięgając, że to już ostatni raz. Po czym dostawała nową, oczywiście nieporównywalnie lepszą niż poprzednia, ofertę pracy, pakowała pospiesznie wszystkie swoje ledwo rozpakowane rzeczy i gnała przed siebie na spotkanie nowego wyzwania. Niestety. Dlaczego zawsze jest jakieś niestety? Za każdym razem zabierała ze sobą swojego syna – Johna. Nie był pełnoletni, nie miał więc większego wyboru jak tylko podążać za swoją matką, najsilniejszą kobietą świata, której żadne wyzwanie nie straszne. Pytanie tylko dlaczego Sarah ciągle potrzebowała zmian? Czegoś nowego? Być może po prostu nie umiała usiedzieć na miejscu, a być może czegoś szukała? Tego John nie wiedział. Być może nie wiedziała tego nawet sama Sarah i być może potrzebowała kogoś kto by jej to powiedział ale najprawdopodobniej, a wręcz nawet na pewno nie mogła, a raczej nie chciała tego kogoś znaleźć. Nie od czasu Kyle'a, jej partnera i ojca Johna. Jedynego mężczyzny, któremu udało się zdobyć serce Sary i który niedługo potem tragicznie zginął. Sarah nie chciała o tym mówić, John też nie zamierzał.

Sarah Connor była praktycznie idealna we wszystkim co robiła, oprócz jednego - bycia matką… Starała się bardzo, tego odmówić jej nie można ale nie zawsze jej to wychodziło. Właściwie to częściej jej to nie wychodziło. Kochała syna ponad życie – to był fakt. Nie potrafiła jednak nigdzie na dłużej zagrzać miejsca, nawet dla jego dobra. Być może miało to coś wspólnego z jej niepokorną naturą i ciągłą potrzebą nowych wyzwań, a może z faktem, że kiedy za długo gdzieś przebywała to zaczynała się przywiązywać, do miejsc i do ludzi – szczególnie do ludzi. A na to pozwolić sobie nie mogła, nie po Kyle'u. Obiecała sobie, że już nigdy nikogo nie straci, a jedynym na to sposobem było nikogo nie mieć – oprócz Johna oczywiście, tylko Johna.

John jednak to już całkiem inna historia. Nie był tak idealny jak jego matka. Był przecież tylko dziwnym dzieciakiem. Zawsze nowy w szkole. Wszędzie przebywał za krótko aby nawiązać prawdziwe przyjaźnie ale wystarczająco długo aby potem tęsknic. John więc dość szybko odkrył, że Sarah miała rację - aby nikogo nie tracić trzeba po prostu nikogo nie mieć. Ta taktyka posiadała pewne znaczące wady, jednak ani John, ani Sarah zdawali się ich nie dostrzegać. Najprawdopodobniej jednak udawali…

John Connor – dziwny dzieciak, zawsze przyklejony do laptopa. Naprawdę tego jednego Sarah zrozumieć nie potrafiła. Ona sama używała komputera tylko wtedy kiedy naprawdę musiała, notatki robiła w papierowym notesie (a kto dziś jeszcze ich używa?), niestety w związku z jej zawodem i ku jej niezadowoleniu, zdarzało się to dość często. Jeśli było coś, czego nienawidziła w swojej pracy to było to właśnie to. Według niej komputery to iście diabelskie urządzenia. No i dlaczego, do cholery, ciągle to ustrojstwo się wiesza? Gdyby Sarah mogła to zapewne wypowiedziałaby im jakąś wojnę, w ogóle wszytymi maszynom - generalnie. Doprawdy, życie bez nich byłoby o wiele mniej skomplikowane. Kyle także nie był ich fanem, więc kobieta tym bardziej nie rozumiała po kim John odziedziczył to zamiłowanie. Ach te geny – tajemnicza sprawa… To wszystko nie jest jednak ważne, bo to było kiedyś.

Teraz John nie jest już dziwnym dzieciakiem z komputerem. Teraz jest już jak najbardziej pełnoletnim absolwentem szkoły średniej (jak tego dokonał podczas tych wszystkich przeprowadzek nie wiedzą chyba nawet Najstarsi Indianie ale mniejsza o to). Pełnoletnim, dziwnym absolwentem szkoły średniej przyklejonym do laptopa i zaczynającym studia informatyczne. Pełnoletnim, dziwnym absolwentem szkoły średniej przyklejonym do laptopa i zaczynającym studia informatyczne, który w końcu odważył się wyprowadzić od swojej zabieganej lecz mimo to lekko nadopiekuńczej matki (ku jej lekkiemu niezadowoleniu) i zaczyna żyć na własny rachunek. Hmm… łatwej powiedzieć niż zrobić, szczególnie jak się nie posiada dochodów jednego z najbardziej pożądanych managerów po tej stronie Pacyfiku…a za tydzień zaczyna się rok akademicki. Ty natomiast nie masz się gdzie zatrzymać, bo w akademiku brakło miejsc, a pensja z dorywczej pracy jako kelner nie wystarcza na wynajęcie czegoś samodzielnego… chyba że znajdziesz współlokatora… albo nawet dwóch! Tylko jak tego dokonać w nowym mieście, w którym nikogo nie znasz?

No i wtedy spłynęło na niego istne błogosławieństwo (chociaż tak naprawdę to nie miał pojęcia w co się pakuje). Na tablicy ogłoszeń, na jego nowej uczelni wisiała kartka: dwie studentki poszukują współlokatora, do trzyosobowego mieszkania. Niedaleko uczelni – świetnie. Niezbyt drogo – jeszcze lepiej ale jest jeden problem. Dlaczego dwie studentki miałyby wybrać właśnie jego?


More? (Wbrew pozorom nie jest to historia o Sarze, chyba po prostu trochę za dużo o niej napisałam w tym rozdziale...) :/