Tytuł oryginalny: Grieving
Autorstwa: Snapstle
Tłumaczka: cumberlove4ever (znana również jako Johnlocked)
Zgoda na tłumaczenie: jest
Gruba warstwa mgły pokrywa ziemię cmentarza. Nie ma wiatru, ale jestem zmarznięty. Kiedy wstaję i otrzepuję płaszcz z jesiennych liści, zauważam, że ptaki śpiewają. Czemu one zawsze są takie szczęśliwe? Dlaczego ktokolwiek miałby być szczęśliwy? To czwarty raz, kiedy spałem na jego grobie, odkąd, cóż, wiecie. Nie widzę powodu, by mówić o tym incydencie. Zapominanie wydaje się najlepszą drogą pogodzenia się z tym, ale jestem zbyt przerażony wizją stracenia go, co jest głupie, bo on już odszedł.
Łapię taksówkę do domu i szybko zamykam za sobą drzwi. Nie jestem w nastroju do konwersacji. Wspaniale odgrodziłem się od świata. Po zrobieniu kubka herbaty sprawdzam automatyczną sekretarkę. Pięć nowych wiadomości, i wszystkie oczywiście od Sary. Martwi się o moje zdrowie i samopoczucie. Brzmią tak samo jak wcześniejsze. Zawsze chce wstąpić i pogadać, albo proponuje mi pracę w szpitalu. Dobrą rzeczą jest to, że „wygodnie" jestem poza domem za każdym razem, kiedy przychodzi. Minął miesiąc, odkąd to się stało, jeśli nie znajdę pracy, będę musiał sprzedać mieszkanie. Przełykam łzy, nie chcąc, by wypłynęły. Nie, nie mogę sprzedać tego miejsca. Zbyt dużo tu wspomnień. Miesiąc, myślę sobie. Cholerny miesiąc i wciąż nie mogę sobie z tym poradzić. Jak niby mam dalej żyć? Ludzie mówią, że zachowuję się niemądrze, że to tylko przyjaciel. Po prostu przyjaciel.
Biegnę do jego sypialni i zatrzaskuję za sobą drzwi, opierając się o nie plecami. Kiedy wolno osuwam się na podłogę, myślę, że jeśli to przyznam, to może pomoże mi to z uporaniem się ze wszystkim. Więc próbuję. Wolno szepczę do siebie:
- Kochałem go.
Oczywiście, że nie był tylko przyjacielem. Jeśli jest coś, czego pragnę najbardziej na świecie, to jest to jego powrót. Żeby wrócił do domu, a rzeczy mogły toczyć się tak jak dawniej. Jak życie może być tak okrutne? Nigdy nie dostałem nawet zwykłego pożegnania. Nagle moje policzki robią się gorące. Wilgotne łzy płyną po mojej twarzy, nie ma szans na zatrzymanie ich. Więc krzyczę.
- Kochałem go! – wrzeszczę. – Kochałem go! – Krzyczę i krzyczę, aż moje gardło jest obolałe i jestem niezdolny do mówienia ani chwili dłużej.
Wpełzam do jego łóżka i owijam się prześcieradłami, jak każdej nocy. Nie pamiętam wieczoru, kiedy spałem we własnym łóżku. Głęboko wdycham powietrze, aż mój nos jest wypełniony jego zapachem. Zanika, niedługo już nawet tego nie będę miał do pociechy. Nie ma sposobu, żeby opisać jego zapach. Jedynym słowem, które przychodzi mi na myśl, jest dom. Pachnie dla mnie jak dom.
Zaciskam powieki i płaczę jeszcze trochę, moja twarz pozostaje mokra i lepka. Powoli odpływam w sen. Chociaż może trudno w to uwierzyć, zimna, twarda ziemia cmentarza nie jest zbyt wygodna. I tak rzadko tam śpię, wolę raczej mówić do jego nagrobka. To okropne zastępstwo, ale jedyne jakie mam. Mówię mu co się dzieje w Londynie, o swoich problemach i obawach. Kiedy tracę przytomność, zaczynam śnić. Śnię o jedynej rzeczy, o której potrafię myśleć, o tym, co jest w moim umyślę, jak się wydaje, na zawsze.
Sherlock.
