-Dobrze, Stalowy, dostaniesz to, jeśli następny raport otrzymam w terminie.

-To szantaż!

-Wiem, ale chyba ci na tym zależy, co?

Ed zdusił w sobie przekleństwo tylko dlatego, że porucznik Hawkeye była w zasięgu słuchu. Gdyby nie to… och, pułkownik prawdopodobnie nie wyszedłby ze szpitala przez miesiąc.

Ale gdyby Ed odważył się zaatakować pułkownika w obecności porucznik Hawkeye, to sam nie opuściłby szpitala… długo. Nie, nie dlatego, że by go pobiła… po prostu wpakowałaby mu ołowiu w protezę, a wtedy Winry posłałaby go do szpitala w trybie natychmiastowym. Prawdopodobnie na OIOM.

A to znaczyło, że aby osiągnąć swój cel, musi wysmażyć raport w ciągu miesiąca. Prawidłowy raport, bez uczniackich błędów ortograficznych, jakie nadal zdażało mu się popełniać. Westchnął. To będzie ciężki miesiąc.

Gdy wyszedł, porucznik Hawkeye spojrzała na pułkownika.

-Panie pułkowniku, czy nie wymaga pan zbyt wiele od niego? Przecież…

-Stalowy wierzy w równoważną wymianę – uśmiechnął się Roy. – Nie zgodziłby się, gdyby mu na tym nie zależało.

Miesiąc później

Dumny z siebie Ed trzasnął raportem o biurko pułkownika.

-Dotrzymałem swojej części – powiedział chełpliwie – Teraz twoja kolej!

Roy z uśmiechem wręczył młodszemu alchemikowi coś małego zawiniętego w chustkę do nosa. Ed zajrzał do tego i się rozpromienił.

-Dziękuję! – zawołał i wybiegł z biura.

Całą drogę do domu przebiegł. Z rozmachem otworzył drzwi.

-AL!! – ryknął. – MAM GOOOO!!

Dumny z siebie, rozwinął chusteczkę i pieczołowicie postawił na półce to, co było w środku.

-No – powiedział z dumą – Teraz nasza kolekcja delfinów z kinder niespodzianek jest kompletna!