PROLOG

Sala w białym budynku, Europa Środkowa. Dębowe biurko, sosnowe krzesła, dywan z wyprzedaży. W pomieszczeniu krzątają się robotnicy. Wchodzi Polska, wpada w furię.

Polska
w furii niesamowitej

Co tu się panowie w tym pokoju odpierdala,
który z was dziwne wzorce tu utrwala?

Robotnik I
zdziwiony wielce

Panie, my tu remont robimy naprędce,
niedługo kluczyk oddamy w pana ręce

Polska
Dalej w furii

Idźcie stąd, już precz robotnicy przeklęci!
Niech prysną wasze złe chęci.

Robotnicy wychodzą niechętnie i narzekają wielce na to, że im płaci się za remont, a nie za wychodzenie z Sali

Polska
trochę spokojniejszy

Teraz czas na realizację marzeń o sztuce o mnie.
Czas nawiązać skomplikowane teatralne unie.
Chcąc, nie chcąc, zaprosić obcych muszę.
Chociaż Prusaka pewno uduszę.

patrzy na zegar, ten wybił osiemnastą

O matko, o panie, o cholera, o kurwa, o ja pierdole,
Tę moją smętną i dziwaczną w tym momencie dolę.
Czas wziąć mój piękny i niedokończony scenariusz,
Obym tylko nie usłyszał tam „tylko nie świntusz".
Będą mnie przeklinać na maturze maturzyści biedni,
W systemie studiowania często bardzo zbędni.
Jednak już idę, już biegnę, już zapierdalam,
Bo jestem spóźnion, a tego nie pochwalam.
Już czas, już czas, już kończę mój monolog.
Już czas, już czas, już kończę ten dziwny prolog.

Polska wychodzi w pośpiechu, koniec prologu.