Och, krwisty aniele, żniwiarzu niecnych dusz,

Ty, co ból zadajesz, zejdźże z niebios tronu.

Pragnę zatopić się w szkarłatnych Twych włosów busz.

Tylko o naszej upojnej nocy nie powiadaj nikomu…

Złożę na wargach Twych rozpalonych namiętny pocałunek.

Dłonią pogładzę po policzku, aby rozkwitł rumieniec.

Niechaj główki Twej nie zaprząta żaden frasunek,

Na niej właśnie złożę z purpurowych róż wieniec.

Wargi nasze, kochany, połączone w walki szale

Będą się musiały rozstać, gdyż dwa odmiennyśmy światy.

Niebo? Piekło? Ziemia? Może? Ja to wszystko walę!

Bo potędze miłości nie przeszkodzi i cerber kudłaty.

Jeśli sądzisz, kochany, zupełnie tak jak ja

W szpony demona oddaj serce Twe; czerwone.

Uczucie nasze niechaj po wieczne czasy trwa.

Chodź tu do mnie, kochany, a porwę Cię jako swoją ŻONĘ!