Szedł korytarzem szkoły, rozglądając się wokół. Wszystko było takie, jak zwykle. Jasnozielone ściany, szara podłoga i mahoniowe drzwi klas. Popołudniowe promienie słońca wpadały przez okna, padając na posadzkę i przecinając trasę, którą szedł chłopak.

Ootsubo nigdy nie był typem romantyka, nie lubił poezji i nie umawiał się na randki. Nie cierpiał przesłodzonych słówek i nie przepadał za Walentynkami. A mimo wszystko poszedł kupić kwiaty, czekoladki i wielką kartkę z wierszykami miłosnymi.

Chłopak miał ogromną nadzieję, że nikt go nie zobaczy. Zostać niezauważonym z wielką czerwoną torbą w serduszka graniczyło z cudem, a ponadto ten cholerny balonik w kształcie serca, latający nad jego głową wyjątkowo rzucał się w oczy. Mimo iż Ootsubo próbował schować wszystko za plecami, wiedział że widać co niesie. Żałował, że nie posiada zdolności podobnych do tych, jakimi dysponuje chłopak z Seirinu. Może wtedy nie obawiałby się, że ktoś go nakryje.

Nie pierwszy raz zbierał się do tej całej zabawy w Walentynki. Na pierwszym roku kupił czekoladki i chciał je podrzucić do szafki trenera, a na drugim zamierzał wysłać mu kartkę z wyznaniem. Obecnie jest na trzecim roku, a te Walentynki będą jego ostatnimi w tej szkole.

Ootsubo jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo zdeterminowanym. Pierwszy raz w życiu miał komuś wyznać swoje uczucia i chciał to zrobić jak najlepiej. Nie interesowała go odpowiedź trenera – po prostu chciał mieć to za sobą. Chciał wiedzieć, że zrobił wszystko co było w jego mocy. Pragnął powiedzieć, że wykorzystał każdą szansę jaka się nadarzyła.
Wolał przejść przez to wszystko, niż potem pluć sobie w brodę.

Chłopak skręcił w kolejny korytarz, coraz bardziej zbliżając się do swojego celu – gabinetu trenera. Czuł jak jego serce zaczyna podjeżdżać mu do gardła, a oddech przyspieszył. Z każdą chwilą chęć dezercji narastała w nim, a on sam nie wiedział już co robić. Chciał mieć to wszystko za sobą, aczkolwiek nie potrafił się zmusić do zrobienia tego.

Pieprzyć to! – pomyślał i odwrócił się na pięcie, tym samym wpadając w kogoś. Momentalnie zamarł, a w jego głowie zaczęły układać się dziesiątki pomysłów na ucieczkę. Wiedział już, że trener zauważył, co niesie. Przeczuwał, że go za chwilę o to zapyta, a Ootsubo nie potrafiłby mu skłamać. Czuł do niego zbyt wielki szacunek i za bardzo go podziwiał.

Spojrzał na niego i głośno przełknął ślinę. Kruczoczarne włosy, okalające już nie taką młodą twarz i głębokie, czarne oczy – to właśnie Ootsubo lubił w jego wyglądzie najbardziej.
Gdy tylko zobaczył, że trener przygląda mu się ze zmartwieniem, od razu oderwał od niego wzrok.
Masaaki patrzył na niego uważnie, przyglądając się rumieńcowi powoli wpływającemu na twarz chłopaka. Od tygodnia Ootsubo zachowywał się co najmniej dziwnie, co bardzo zmartwiło mężczyznę.
- Ootsubo, wszystko jest w porządku?
- N-nie… To znaczy tak! – wybełkotał chłopak, z całych sił starając się nie patrzeć nas swojego rozmówcę. Gdy Nakatani spojrzał mu prosto w oczy, coś w nim pękło. Wiedział, że może tego żałować, ale nie zamierzał zmieniać swojej decyzji. Wyjął zza pleców ten cały majdan i wyciągnął go w stronę mężczyzny, uśmiechając się. – Szczęśliwych Walentynek, trenerze.