Czuję, że ból rozsadza mnie od środka, nieporównywalny z czymkolwiek innym. Szczerze pragnę, by wszystko okazało się być tylko zwykłym koszmarem, z którego się wybudzę, prędzej czy później, a ty, jak zawsze, będziesz w tym czasie słodko spał, wtulając się we mnie mocno. Niestety. Nie byłem w stanie ochronić swojego najcenniejszego skarbu, którym byłeś właśnie ty. Nie żadne złoto, inne dobra, ludzie, którzy mnie otaczali, kompani, najlepsi przyjaciele. Przy tobie wszystko traciło na znaczeniu, pragnąłem tylko twojej obecności. Uścisku ciepłej dłoni, objęcia ramieniem, niewinnego dotyku i tego bardziej pożądliwego. Chciałem już zawsze móc się z tobą śmiać, upijać, i choć bardzo często próbowałeś wyprowadzić mnie z równowagi, a ja temu ulegałem, to i tak bardzo szybko zamykałeś mi usta pocałunkiem, po czym śmiałeś się wesoło i nazywałeś głupkiem. Byłeś szczery w każdym swoim zachowaniu, uwielbiałeś się wygłupiać i dąsałeś się za każdym razem, kiedy coś ci nie wychodziło. Nie sposób było oderwać od ciebie wzroku. Jak teraz o tym myślę, to sądzę, że zwyczajnie byłeś szalony. Ale właśnie za to tak bardzo cię kochałem. Co ja chrzanię.. Kocham dalej! Nawet jeśli nie mogę cię już mieć, odszedłeś, nigdy więcej nie poczuję twojego ciepła i nikt mi cię nie zastąpi. Dlatego teraz czekam z utęsknieniem na ten dzień, w którym znów będziemy mogli się połączyć. Poczekasz na mnie? Nie masz innego wyjścia, Ace. Wiem, że wszystkie nasze obietnice nie były tylko pustymi słowami, więc nie masz prawa się z tego wykręcać, a twoja śmierć nie jest żadnym argumentem. Żadnym, rozumiesz?!
- Wiesz, Marco, czasem nie wiem za co cię kocham.- powiedziałeś mi raz, kiedy w ciepłą, letnią noc siedzieliśmy razem na pokładzie. Wyglądałeś śmiertelnie poważnie, więc nie miałem nawet pojęcia jak zareagować.
- Jak mam to rozumieć?
- No, bo popatrz. Jesteś taki spokojny i nie da się z tobą powygłupiać. Prędzej Thatch wymyśli coś zabawnego.- westchnąłeś wtedy głęboko i położyłeś głowę na moich kolanach. Dobrze to pamiętam.
- Więc dlacze..
- Daj mi skończyć!- przerwałeś mi od razu, wydymując usta w wyraźnym niezadowoleniu, jednak zaraz potem wyciągnąłeś ręce i przyciągnąłeś mnie do pocałunku. Czasem biła od ciebie hipokryzja, która jednak sama w sobie zdawała się być niezwykle niewinna.- Jednak przy tobie tylko czuję się bezpiecznie i wiem, że mogę ci się oddać bez najmniejszych obaw. To piękne uczucie.
Nie wiedziałem co ci na to odpowiedzieć, ale też długo nie musiałem myśleć, bo znów mnie pocałowałeś. Po raz pierwszy i prawdopodobnie ostatni poczułem się wtedy przez ciebie zawstydzony. Zwłaszcza, że wyznania miłosne, nawet idące najbardziej okrężną drogą, nie były na naszym porządku dziennym. Rzadko mi mówiłeś, że mnie kochasz, tak samo jak i ja tobie. Chociaż oboje to wiedzieliśmy, teraz żałuję, że nie słyszałeś tego ode mnie częściej. Wiem, że niczego by to nie zmieniło, bo czymże są uczucia jednego idioty wobec całej wojny, ale to czysty egoizm z mojej strony. Zdaję sobie z tego sprawę. Chciałem jak najszybciej iść w twoje ślady, ale Izou mnie od tego odwiódł.
- Nie możesz pozwolić, by jego poświęcenie poszło na marne.- tak mi powiedział, więc chyba jest coś co jeszcze muszę zrobić na tym świecie. Dla nas obojga. Ale obiecuję, że nie potrwa to długo, tęsknota mi na to nie pozwoli.
