Ollivander wie. Wie, że rdzeń tej różdżki pochodzi od jednorożca, który prawie przebił go swoim rogiem, i że jej drewno pochodzi z wiekowego jesionu rosnącego w starym parku na spokojnych przedmieściach Londynu.
Wie, że ta różdżka należy do tego chłopca. Wie, że żadna inna różdżka nie będzie tak do niego pasować i próba dania mu innej będzie z pewnością szaleństwem.
Wie, jak ten chłopiec będzie dorastał.
Będzie silny i sprawiedliwy i dobry i miły. Będzie typowym Puchonem – ktoś z jego domu będzie zadowolony z tego przydziału. Niektórzy z innych domów również.
W idealnym świecie, ten chłopiec żyłby wiecznie, ciesząc się i uśmiechając się ze słońcem w oczach i wiatrem we włosach, bo nikt nie odmówiłby mu życia.
W sprawiedliwym świecie, byłby bohaterem.
Świat taki nie jest.
Wie, kogo ten chłopiec pokocha.
Przyjaciele, chłopcy i dziewczęta (to naprawdę zaskakujące biorąc pod uwagę, że ma takie wielkie serce). Szukającą Krukonów z burzą czarnych włosów i Gryfona o jadowicie zielonych oczach.
Wie, jak ten chłopiec zwycięży.
Ucząc się ciężko i odczuwając ulgę po przejściu na następny rok, grając w quidditch w deszczu z natarczywymi dementorami tuż przy ziemi. Uczestnicząc w Turnieju, który był sabotowany.
Wie, jak ten chłopiec umrze.
Dwa słowa. Strach i ból i zielone światło – tak bardzo, jak przerażone oczy obserwujące go.
Jest kuszony – bardziej niż kuszony – by znaleźć dla tego chłopca inną różdżkę z lepszą przyszłością.
Nie robi tego. Nie może dać temu chłopcu jeszcze jednej różdżki, tak jak nie mógłby dać Tomowi Riddle innej. Musi pozwolić ludziom dokonywać własnych wyborów - nawet, jeśli wie, że będą one tylko tymi, które widział.
– Dwanaście i ćwierć cala. Jesion. Przyjemnie sprężysta. – Mówi wręczając różdżkę, która wyrzuca z siebie snop iskier w ręce chłopca.
Amos Diggory wyciąga rękę i klepie syna po plecach. – Dobra różdżka, synu. Dokonasz z nią wspaniałych rzeczy.
Ollivander zamyka sklep po tym jak wychodzą.
Zabij niepotrzebnego.
Wie, że Amos bardzo, ale to bardzo się myli.
