Brązowowłosa dziewczyna siedziała w wózku inwalidzkim. Bujała się lekko, wprawiając włosy w ruch. Oczy miała zamknięte. Cała opatulona kocami i swetrami, zasypiała.
Miała rozmarzony wyraz twarzy. Czy myślała o tym, jak cudownie byłoby wnieść się w górę lub po prostu samodzielnie przejść parę kroków? Lubił na nią wtedy patrzeć, nie złościła się, nie płakała, można by rzec, że była szczęśliwa.
Czasem prosiła go, by do snu opowiadał jej historyjki. O przygodach rycerzy, księżniczek, dziwnych stworów. W światach, gdzie zawsze wygrywało dobro. Nie jak tutaj.
Gdy już spojrzała na niego, to z miłością i radością, że wciąż przy niej jest. Lubił w niej także to. I zawsze odpowiadał tym samym. Potrzebowała tego.
Później wolał, kiedy miała zamknięte oczy. Nie widział wtedy tej znienawidzonej pustki, która przypominała o odwadze dziewczyny i jego tchórzostwie.
Dziewczyna czasem starała się coś zobaczyć. Nie potrafiła.
Czy to dziwne, że postanowił odzyskać to, co dla niego poświeciła?
