A/N: Witam. Zaczęłam pisać tą historię, gdyż dopadła mnie jakaś dzika, letnia inspiracja. Byłoby miło gdyby osoby czytające to dały jakiś znak czy mam kontynuować. Co do historii, to nie powiem za dużo. Nie lubię niczego zdradzać i zawsze mogę zmienić zdanie, co do przebiegu wydarzeń.


PROLOG

Od tamtych wydarzeń minął rok. Mimo upływającego czasu, wciąż nie mogłam powiedzieć co tak bardzo mnie do niej ciągnęło. Była zupełnie inna niż ja. Była dzika, wolna. I była najbardziej popierdoloną osobą jaką kiedykolwiek poznałam.

Zawsze musiała być w centrum zainteresowania i to jej się udawało, nie wiem czy robiła to specjalnie ale doskonale wiedziałam, że to uwielbiała. Dodatkowo była niezaprzeczalnie piękna, chociaż ona pewnie powiedziałaby, że jest po prostu seksowna. Ja uważałam, że jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Ona również zdawała sobie z tego sprawę. Cholera, doskonale wiedziała o wszystkim co dzieje się wokół niej, jak ludzie na nią reagują. Wszystko to miała pod kontrolą. Świat był dla niej teatrzyk z kukiełkami. Miała władzę nad wszystkim i nad wszystkimi. Nade mną też.


Rok wcześniej

3 lipca 2012

- Ale w ogóle nie interesuje mnie twoje zdanie! – chyba pierwszy raz w moim życiu, jak znam Rachel podnosiła ona na mnie głos. – Wszystko jest załatwione! Wszyscy tam będą, nie możesz tak po prostu kolejny raz się nie pojawić, Quinn.

Potrząsnęłam głową. Nie wiedziałam co miałam jej powiedzieć. Chyba najlepszym rozwiązaniem było po prostu nie mówienie nic. Ale kuźwa, chciałam zobaczyć moich wszystkich przyjaciół bo większości z nich nie widziałam od skończenia liceum. Czyli od trzech lat. Jednak z drugiej strony jaki był tego sens? Okay, spotkamy się a później znowu każde pójdzie w swoją stronę. Tak stało się trzy lata temu i z pewnością tak się skończy i tym razem.

- Okay, Rachel. – przeczesałam ręką włosy. – Niech będzie. Pojadę z wami do Hamptons.

- Yay! Zobaczysz jak będzie fajnie! – Rachel, jak zwykle tryskała entuzjazmem. – Jak za dawnych czasów.

- Ta, spakuję się i możemy jechać. – powiedziałam znikając za drzwiami sypialni.

- Zrobię sobie kawę! – Rachel zawiadomiła mnie z kuchni.


Dziwnie było pokazać się po trzech latach nieobecności. Po skończeniu liceum stały kontakt miałam tylko z Rachel i Kurtem i to tylko ze względu na to, że wszyscy studiowaliśmy w Nowym Jorku i byliśmy sąsiadami. A pozostali? Mike, Tina, Finn, Puck, Sam, Mercedes lub Brittany? Co u nich słychać wiem jedynie z Facebooka, a dotyczy to głowie zdjęć i zmiany statusu związku. Stąd właśnie dowiedziałam się, że Mike nie jest już z Tiną a jest z Brittany. Jakby nie patrzeć mimo absencji nie byłam wcale tak do tyłu. Dzięki ci panie za Facebook.

Gdy Kurt zaparkował na podjeździe domu, który został wynajęty na długi weekend który mieliśmy tu spędzić przed nami było już zaparkowane kilka samochodów. Ten tuż przed nami był na kalifornijskiej rejestracji, co oznaczało, że należał do Mercedes lub Finna. Swoją drogą, którekolwiek z nich przyjechało samochodem z Los Angeles aż do Hamptons zasługiwało na wyraz szacunku za pokonaną drogę.

Cała nasza trójka wysiadła z auta. Rachel głośno trzasnęła drzwiami, jakby chciała powiadomić wszystkich o swojej obecności. Typowe. Z drzwi wyjściowych wyłoniła się sylwetka mężczyzny.

- Siema! – jak się okazało to Finn wyszedł nam naprzeciw. Zmienił się od momentu kiedy widziałam go po raz ostatni, jakieś dwa lata temu. Schudł, przypakował i generalnie wyglądał całkiem nieźle. Do jako pierwszej podszedł oczywiście do Rachel, przytulił ją podnosząc lekko do góry. Następnie zwrócił się w moim kierunku. – Quinn, ciebie się nie spodziewałem. Naprawdę miło cię widzieć. – mnie również przytulił, a następnie przywitał się z Kurtem.

Wszyscy usłyszeliśmy kolejny samochód wjeżdżający na podjazd. Odwróciliśmy głowy i naszym oczom ukazał się czary Ford Mustang. Chwilę później zza drzwi ze strony pasażera wyłonił się nie kto inny jak Noah Puckerman. Natomiast zza drzwi ze strony kierowcy wysiadła czarnowłosa dziewczyna o karmelowym odcieniu skóry. Nie znałam jej, pewnie była nową dziewczyną Pucka.

- Kurwa, Lopez, zajebie cię jak coś się potrzaskało! – usłyszeliśmy Pucka, który nawet nie zauważył, że stoimy kilka metrów od niego. Był zajęty grzebaniem w bagażniku.

- Luz, Puckerman. To tylko wódka. Alkohol zawsze się da jakoś zorganizować. – brunetka odezwała się zerkając do bagażnika. – Widzisz ciulu, wszystko jest okay. Panikujesz jak mała dziewczynka.

Po sposobie w jaki się do siebie odzywali mogłam się domyślić, że nie była ona jego nową dziewczyną. Puck zamknął bagażnik i oboje zaczęli się zbliżać do nas.

- Quinn Fabray, ciebie się nie spodziewałem. – Puck przytulił mnie.

- Naprawdę moja obecność jest aż taką niespodzianką? – zapytałam zwracając się bardziej w kierunku wszystkich.

- Lopez. – Finn rzucił w kierunku nieznajomej mi brunetki.

- Hudson. – brunetka odpowiedziała mu tym samym i oparła się o samochód stojący obok nas.

- Właśnie, to jest Santana. – Puck wskazał na ową brunetkę. – Studiujemy razem na UCLA.

Przeżyłam mój pierwszy mały szok podczas tego pobytu. Może sam fakt, że Puck mieszkał teraz w Los Angeles nie było takie dziwne, ale to, że studiował to owszem.

- Przez ten weekend będę tutaj zawyżać proporcję osób zajebistych do jednej. – Santana, bo tak miała na imię, jak okazało się była suką. Czego właściwie mogłam się domyślić. – Kurwa, Puckerman wciąż nie mogę uwierzyć, że udało ci się mnie na to namówić. Chociaż… - zdjęła swoje czarne awiatory i spojrzała prosto na mnie. – Może nie będzie aż tak źle.

Na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Oderwała się od samochodu i ruszyła w kierunku domu, po chwili znikając za jego drzwiami.

- Wydaje się miła. – Kurt chyba sam nie wierzył w to co mówił.

- Żartujesz sobie? To największa suka w całym LA. – Finn potrząsnął głową.

Wszyscy weszliśmy do domu. Był ogromny i urządzony 'na bogato'. Właściwie tego mogłam się spodziewać, przecież to The Hamptons. Zgodnie poszliśmy w kierunku salonu.

- Quinn! – zza swoich pleców usłyszałam głos Mercedes. – Kurwa nie wierze! Ej Chang, jebniesz jak tu przyjdziesz!

Mercedes uściskała mnie, a tuż po chwili powędrowałam w ramiona Tiny Cohen-Chang.

- Miło cię widzieć. – uśmiechnęła się promiennie.

- Ciebie też. – odwzajemniłam uśmiech. – Gdzie Britt i Mike?

W tym momencie powinnam się ugryźć w język. Pytam Tinę, byłą dziewczynę Mike'a gdzie on i jego aktualna dziewczyna. Taktowanie, Fabray.

- Nie mogli przyjechać. Brittany jest w ciąży. – Tina powiedziała to nadzwyczaj spokojnie. Tego Facebook mi nie powiedział. Brittany była w ciąży, okay przeżyłam właśnie kolejny mały szok. Aczkolwiek przecież mogłam się tego spodziewać. Ona i Mike byli w związku, są dorośli i postanowili zdecydować się na dziecko. Niech im będzie. Chociaż miałam wrażenie, że to po prostu wpadka.

Postanowiłam rozejrzeć się po domu. Obejrzałam salon, z niego wyszłam do kuchni, później jadalnia i ponownie znalazłam w holu obok schodów, które prowadziły na piętro. Tam postanowiłam zajrzeć później. Skierowałam się do drzwi prowadzących na tył domu. Gdy znalazłam się na tarasie zdałam sobie sprawę z tego, że dom znajdował się tuż przy plaży.

- Blondynka z fajnym tyłkiem. Rzadki okaz. – usłyszałam głos za swoimi plecami. Odwróciłam się. Santana stała oparta o ramę drzwi. Miała na sobie czarną górę od bikini i krótkie jeansowe szorty. W ręce trzymała otwartą butelkę piwa.

- Wiesz, że jesteś bardzo bezpośrednia? – zapytałam krzyżując ręce na piersi.

- Ładnie ubrałaś to w słowa. Inni po prostu nazywają mnie suką. – podeszła do stołu i oparła się o niego stawiając butelkę piwa obok siebie. Z kieszeni wyciągnęła paczkę papierosów. – Palisz? – zapytała wyciągając paczkę w moją stronę. Pokręciłam głową. – To dobrze. Chujstwo uzależnia.

Wyciągnęła z paczki papierosa i zapalniczkę. Odpaliła go, rzuciła paczkę na stół i zaciągnęła się. Zdawałam sobie sprawę z tego, że ją obserwuję ale z jakiegoś powodu nie mogłam i nie chciałam przestać. Wszystko co robiła, każdy gest, każdy łyk piwa i każde kolejne zaciągnięcie się papierosem wydawało się dla niej tak naturalne. A dla mnie tak interesujące. To ona była interesująca i niezwykle piękna.

- Podoba ci się to co widzisz? – uniosła brew do góry i uśmiechnęła się w podobny sposób jak kilka minut temu przy samochodzie.

- Uhm… - spuściłam głowę na dół. – Powinnam iść się rozpakować.

Weszłam do domu i pokręciłam głową. To wszystko wydawało się mi się dziwne. Nigdy wcześniej nie zainteresowała mnie inna dziewczyna, przynajmniej nie w ten sposób co Santana. Nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć. Nie znamy się i spędzimy tutaj tylko 5 dni. Zapowiadało się więc ciekawie.