Postanowiłam napisać krótki fick Grell x William, ale zamierzam dalej pisać "Shinigami Haken School Days!". Po prostu ten wymaga mniejszego nakładu pracy i jest miłą rozrywką.

Rozdziały będą krótsze, będzie ich mało. Przewiduję dwa, może trzy.

Zapraszam~

Jesień w Londynie nie różniła się zbytnio od innych pór roku. Było mokro, dżdżysto i szaro a w powietrzu wisiały ciężkie, deszczowe chmury zwiastujące rychłą ulewę. Dobiegała właśnie godzina 8:00, więc miasto tętniło życiem ludzi idących do szkoły i pracy.

Dzyń- zadzwonił dzwoneczek w niewielkiej kawiarence na rogu Baker Street i Royal Square nie wyróżniała się niczym szczególnym, ot, zwykła kawiarnia z czerwonym szyldem i białymi krzesłami z ratanu, prostymi dekoracjami z motywami aniołów i kwiatów przywodzących na myśl epokę królowej Wiktorii.

"Księżniczko, obudź się! I idź odebrać zamówienie." -Zaśmiał się wysoki blondyn z kozią bródką pstrykając czerwonowłosą dziewczynę o zielonych oczach w nos. "Zakochałaś się czy co, że jesteś taka rozkojarzona?" -Podał jej do ręki kartę dań. Szef był wyrozumiały, w końcu dziewczyna nie była wiele starsza od niego, ale nie lubił olewania swoich obowiązków.

"Hm? Co? A nie, nic. Jest w porządku~" -Zachichotała ruda zakładając biały fartuszek z falbanką. "Nie mogę zasnąć, Eric, koty mają chyba porę godową czy coś." -Grell, bo tak miała na imię drobna kobietka, puściła mu oczko i wyszła na salę idąc prosto do jedynego zajętego stolika pod oknem.

"Dzień dobry, co podać?" -Uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko potrafiła podając wysokiemu brunetowi w prostokątnych okularach kartę i czekając aż coś wybierze. Przy okazji przyjrzała się mu bliżej, lubiła obserwować klientów, każdy był inny, każdy był ciekawy. Nie wiedziała tu znaków szczególnych, ot, garnitur, nienaganne włosy, lód w oczach.

"Czarną kawę, bez mleka i bez cukru." -odpowiedział brunet bez choćby spojrzenia w kartę, był zbyt zajęty codziennym numerem "The Times". Nie patrzył nawet na kelnerkę, zdawał się być jakby..nieobecny duchem. Wyciągnął ze skórzanej aktówki notes i zapisał w nim dzisiejszą datę.

"Oczywiście.~" -odpowiedziała Grell znikając na zapleczu kuchennym. "Jedną czarną kawę, bez mleka i cukru, Ronnie." -Powiedziała do młodego blondyna przysypiającego przy blacie. "I nie leń się, inaczej nigdy nie zarobimy na wynajem czegoś porządnego..." -powiedziała zrezygnowanym głosem. Mała kawalerka zdecydowanie nie była odpowiednia dla rodzeństwa, chcieli się postarać o coś lepszego...

"Oczywiście, już..." -Mruknął Ronald wstając od stołu i ziewając przeciągle. "Jestem śpiący...Siostra, mam już tego dosyć. Nigdy się nie dorobimy na pracy w kawiarni!" -Mimo wszystko wstał i włączył ekspres do kawy poprawiając blond włosy.

"Nie marudź, braciszku, odkuwamy się od dna~" -Pacnęła go w głowę siadając przy stole czekając za kawą. "Lubię tę pracę a Eric jest miły. Mogliśmy mieć gorszego szefa, nie sądzisz? Ciesz się z tego co masz i nie marudź." -Wstała i wzięła przygotowaną przez brata kawę. "Jutro będzie lepiej."

Tylko kiedy będzie to jutro? Powtarzasz to od miesięcy, Grell...-Przeszło przez myśl Ronaldowi gdy patrzył za odchodzącą siostrą. Czemu oni zawsze musieli mieć pod górkę? Najpierw odszedł ojciec zostawiając ich samych a potem umarła matka. Mogło być jeszcze gorzej?

"Pańskie zamówienie." -Położyła przed mężczyzną kawę znów posyłając mu swój najlepszy, firmowy uśmiech. "Życzy pan sobie jeszcze czegoś?" -Zapytała poprawiając fartuszek. Żałowała, że nie ma słodkiego kostiumu pokojówki albo czegoś w tym stylu. Wyglądałaby tak uroczo!

"Dziękuję, to wszystko." -Mężczyzna cały czas nie odrywał wzroku od gazety. "Ile płacę?" -Cały on, perfekcjonista pilnujący wszystkiego już na samym początku. Wolał mieć to już z głowy by po wypiciu kawy móc natychmiast wyjść bez zbędnego tracenia swojego cennego czasu.

"Funt pięćdziesiąt, proszę pana." -Ceny kaw, dodatków, wszystkich ciastek już dawno miała w głowie. Nie musiała się ich specjalnie uczyć, po prostu samo weszło po kilku miesiącach. Taki urok pracy kelnerki w kawiarni pana Erica Slingby'ego.

"Proszę." -odpowiedział mężczyzna kładąc przed nią banknot pięciofuntowy. "Reszty nie trzeba, za miłą obsługę." -Typowy angielski dżentelmen, dał napiwek choć tak naprawdę nawet nie spróbował jeszcze kawy a już na pewno nie patrzył na obsługę. Był tutaj właściwie pierwszy raz i nie znał jeszcze tej dzielnicy, wszedł do pierwszej lepszej kawiarni.

"Dziękuję i życzę smacznego~" -Wzięła pieniądze ze stołu uśmiechając się tak, by choć na chwilę uchwycić jego wzrok, ale on bardziej interesował się widokiem za oknem. Kobieta więc zniknęła na zapleczu wrzucając napiwek do wspólnego słoika, który dzieliła z bratem.

Natomiast mężczyzna wypił kawę i wyszedł rzucając krótkie "Do widzenia". Dzwoneczek zadzwonił po raz kolejny zwiastując wyjście klienta. Nic nie znaczący, szary londyńczyk ginący w tłumie takich samych jak on mężczyzn w garniturach, z aktówkami i nienagannie ułożonymi włosami. Mimo wszystko to właśnie on w pewien sposób zwrócił uwagę czerwonowłosej.