Dedykuję je Indii, która zgodziła się i pomęczyła się z tym tekstem, żeby wyszło cokolwiek z niego. To dlatego nie ma błędów.
Autor: Natajulia (gdzie indziej Julietta)
Tytuł: Koszmary
Ranting: PG13
Beta: India Ris
Para: HP/SF
Zakończone: Tak
„Koszmary"
Kiedy nastały święta, większość uczniów wyjechała. W pokoju zostałem sam z Seamusem, który po niedawnych atakach nie miał jak wrócić do swojej rodziny; wszyscy leżeli na cmentarzu lub w szpitalu.
Wiem, że często ma koszmary. Słyszę jak się budzi. Kiedy stara się wyrównać oddech, przekonując sam siebie, że to tylko sny.
Zazwyczaj budzę się wcześniej, tak samo z koszmarów, które ścigają mnie wszędzie, gdzie jestem sam. Staram się nie myśleć o tym, że też o tym wie, jak budzę się co noc z niemym krzykiem na ustach.
Kiedy nie śpimy, to wsłuchujemy się w swoje oddechy. Nie chcemy się przyznać, że nie jesteśmy pogrążeni w snach. Rano udajemy wypoczętych, trochę zaspanych, choć nie zmrużamy oka od kilku godzin, a trwamy tylko w stanie zawieszenia.
Zastanawiam się często, dlaczego zrezygnowałem z propozycji Rona dotyczącej świąt. Pewnie nie miałbym czasu, aby myśleć o tym wszystkim. Odmówiłem, ponieważ czułem, że muszę zostać; miałem wrażenie, że mógłbym coś utracić.
Dobrze, że nie przyjąłem oferty - teraz już wiem o słuszności mojej odmowy.
W noc pierwszego dnia świąt stało się. Po przebudzeniu z koszmaru, wiedziałem, byłem wręcz pewien, że on nie śpi, lecz czuwa.
Usłyszałem skrzypienie sprężyn, które rozdarło ciszę na strzępy, oraz kroki bosych stóp zmierzających w moim kierunku. Poczułem po chwili, jak materac obok mnie się zapada. Pod kołdrę wpadło zimne powietrze, kiedy się pod nią wsunął. Ciało tuż przy mnie zmniejszało swój dystans, dopóki nasza rozgrzana skóra nie zetknęła się ze sobą.
Oddech na policzku skojarzył mi się z letnim słońcem, które przemieszcza się z podmuchami wiatru.
Odwracam się w jego kierunku. Patrzę w oczy Seamusa i czuję się, jakbym pierwszy raz go widział. Oczy błyszczą w świetle księżyca, a usta są lekko rozchylone jak do modlitwy. Włosy okalają mu twarz jak aureola stworzona ze srebra i drewna.
Czuję jak schyla się nade mną, całując delikatnie. Tak niepewnie, jak to tylko możliwe. Przyciągam go do siebie, dopóki nie jestem pewien, że na mnie leży. Czuję jego ciężar, ciepło. Po prostu jego całego.
Moim posunięciem dodaje mu odwagi.
Wsuwa dłoń w moje włosy i pogłębia pocałunek. Mam wrażenie, jakbym leciał wśród gwiazd. Robi mi się coraz cieplej, mój oddech przyspiesza; ręce błądzą po jego ciele. Po plecach, gdzie nie ma już koszulki.
Zatracałem się coraz bardziej, aż nagle wszystko się skończyło, tak szybko jak się zaczęło.
Pocałował mnie delikatnie i położył się obok.
Wiedziałem już, że uda nam się zasnąć i wyspać się pierwszy raz od tak dawna.
Już jestem pewny z kim będę zasypiał co noc. Z kim będę się dzielił koszmarami.
