1. Sny, wizje i ciotki
Łaskotanie w okolicy twarzy wyrwało go ze snu. Nie jakoś gwałtownie. Zanim całkiem otworzył oczy minęło dobrych kilka minut. Cały ten czas zszedł mu na zastanawianiu się czy chce mu się jeszcze spać. Czuł się całkiem wypoczęty i wiedział, że jeśli zaśnie na jeszcze choćby piętnaście minut, to obudzi się w takim stanie jakby nie spał od tygodnia.
Delikatne, ledwie odczuwalne łaskotanie gdzieś pomiędzy podbródkiem, a szyją powtórzyło się. A może powtarzało się regularnie przez ostanie minuty, a chłopak dopiero teraz na powrót je zauważył? Nie był pewien.
Zerknął w dół i uśmiechnął się lekko widząc niebieską czuprynę leżącej na jego piersi dziewczyny. To jej oddech łaskotał go w szyję. Przesunął spoczywającą na jej plecach lewą rękę wyżej i delikatnie przeczesał jej włosy.
Carroll rozchyliła powieki i i wbiła lekko zaspany wzrok w oczy chłopaka. Uśmiechnęła się.
- "Długo spałeś" - powiedziała. Jej głos brzmiał dość cicho. Choć brązowowłosy miał pewnie tylko takie wrażenie.
- "Co? Obudziłem się po tobie?" - zapytał udając zdziwienie. Dziewczyna pokiwała tylko głową - "No weź… Nie można już sobie trochę dłużej pospać w sobotę?" - zaśmiał się czochrając lekko niebieską czuprynę.
- "Śniło ci się coś?" - spytała przestając chichotać i zdmuchując kosmyk włosów znad nosa.
- "Śniło" - kiwnął lekko głową.
- "I co ci się śniło?" - w jej głosie wyraźnie słychać było ciekawość. Wiedziała przy tym, że chłopakowi nie śnił się żaden koszmar. Gdyby tak było, to obudziłby się gdzieś w środku nocy i przy okazji zakłóciłby też jej sen.
- "Większości nie pamiętam…" - powiedział zgodnie z prawdą. Sen został dośniony do końca i resztki wspomnień o nim powoli odparowywały z zakątków pamięci brązowowłosego - "Wiem, że były to pierwsze dni w miasteczku… Tylko, że trochę inaczej. I byłaś tam też ty. Tylko trochę inna."
- "Inna?" - dziewczyna uniosła brew.
- "Inna. Ale nie lepsza" - odparł - "To jak inny świat. Taki, w którym coś kiedyś ułożyło się inaczej niż w naszym. I chodź tak bardzo znajomy, ten inny świat jest dla nas obcy. I tamta ty też byłaś dla mnie obca. Ale nie dla tamtego mnie."
- "Mówiłeś, że nie pamiętasz większości" - zaśmiała się lekko.
- "To nie były wspomnienia" - odpowiedział przeczesując palcami niebieską czuprynę - "To były przemyślenia."
Jeszcze przez kilkanaście długich minut leżeli zaplątani w pościel. Leżeli w przyjemnej ciszy wpatrując się w oświetlone miękkim światłem porannego słońca fałdy kołdry. Zza uchylonego okna docierały co jakiś czas ciche śpiewy okolicznego ptactwa.
- "Zjadłabym coś…" - westchnęła dziewczyna.
- "Musiałabyś najpierw wstać" - mruknął Paul uśmiechając się połową ust.
- "Jestem w stanie" - odparła podnosząc się do pozycji siedzącej. Następnie przeciągnęła się, ziewnęła głośno i odgarnęła kilka niebieskich kosmyków, które opadły jej na oczy - "Zaklepuję miejsce w łazience!" - oznajmiła żywo, po czym przesunęła się na krawędź łóżka i przerzuciła nogi na podłogę. Plaskając bosymi stopami o panele z drewno-podobnego materiału ruszyła ku wyjściu z pokoju.
Brązowowłosy odprowadził ją wzrokiem podnosząc się jednocześnie do pozycji półleżącej. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w uchylone drzwi, po czym zrzucił z siebie kołdrę i usiadł na materacu. Wzdrygnął się czując niezbyt przyjemny chłód. Wiosna zdążyła się już rozkręcić na dobre, ale temperatura powietrza wciąż bywała złośliwie niska. Czym prędzej wsunął stopy w znajdujące się częściowo pod łóżkiem włochate kapcie i podniósł się z mebla jednocześnie przeciągając się. Poprawił podwinięty rękaw koszulki, po czym zajął się robieniem łóżka. Kiedy pościel była mniej więcej wyrównana, zabrał przewieszone przez oparcie obrotowego fotela spodnie i naciągnął je sobie na tyłek. Z szafy wygrzebał świeży T-shirt i przewiesił go sobie przez bark.
Nie czekał na wolną łazienkę długo. Nawet minuta nie minęła od momentu złapania za koszulkę do chwili, w której drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła Carroll. Jej włosy były uczesane w zwyczajową fryzurę. Roztaczała dookoła siebie całkiem wyraźny zapach miętowej pasty do zębów.
Paul zaraz ruszył się z miejsca. Przechodząc obok dziewczyny zatrzymał się na chwilę, położył dłoń na boku jej twarzy i pocałował ją w policzek. Posłał jej uśmiech, po czym zniknął za drzwiami. W łazience spędził kilka minut na porannym zbieraniu się do kupy. Wypluwszy porcję piany i wypłukawszy usta spojrzał w lustro. Uśmiechnął się połową twarzy. Świadomość tego, że ma cały dzień wolny była całkiem przyjemna. Zwłaszcza, że miał go spędzić z niebieskowłosą.
Ściągnął służącą jako piżama koszulkę i założył tą wyciągniętą wcześniej z szafy. Krzywiąc się lekko przez niezbyt przyjemny, sztucznie miętowy posmak, który uczepił się jego języka, wrócił do pokoju. Carroll sterczała przed otwartą szafą i wyraźnie się nad czymś zastanawiała. Miała na sobie Szarawo-zieloną bluzę z kapturem, która należała do Paula i sięgała jej do połowy uda oraz nieco przykrótkie, jasno niebieskie skarpetki. Chłopak postanowił nie komentować wypożyczenia części jego garderoby i tylko upchnął piżamę pod kołdrą.
- "Zakładać w ogóle spodnie? Bo siedzimy cały dzień w domu, prawda?" - zapytała dziewczyna wychylając głowę zza otwartych drzwi szafy i oglądając się w stronę brązowowłosego.
- "Jak chcesz" - wzruszył ramionami chłopak siadając na łóżku i przesuwając się w stronę bliższej do niebieskowłosej krawędzi - "Chociaż rodzice mogą mieć coś przeciwko…"
Carroll zmarszczyła brwi i spojrzała po sobie. Następnie ponownie zajrzała do szafy i wzięła coś z jednej z półek. Z jasno-niebieskim zawiniątkiem w dłoni usiadła obok Paula. Ściągnęła założone wcześniej skarpetki i założyła zabrane z szafy rajstopy. Następnie stanęła przed chłopakiem i uśmiechnęła się bardzo zadowolona z siebie.
- "Powiedzmy…" - Paul nie był w stanie powstrzymać uśmiechu - "Masz jakieś ciuchy, które nie są niebieskie?" - spytał unosząc lekko brew.
- "Tak. Po prostu nie noszę ich prawie wcale" - wzruszyła ramionami - "Mam na przykład różową bluzę, ale jej teraz nie założę."
- "Dlaczego?" - zdziwił się chłopak.
- "Twoja jest lepsza" - odparła zakładając na głowę kaptur. Na jej twarzy pojawił się głupawy uśmiech - "Poza tym jak ją kiedyś założyłam, to ktoś powiedział, że wyglądam jak wata cukrowa…"
- "To źle?"
- "Cóż… Jeśli do porównania dodasz wredny ton głosu i śmiech…" - skrzywiła się nieco - "Nieważne. Głodna jestem" - oznajmiła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
Paul bez słowa podążył za nią. Mimowolnie wyobraził sobie dziewczynę we wspomnianym przez nią ubraniu i uśmiechnął się mając jednocześnie ochotę dowiedzieć się kto kiedyś naśmiewał się z niebieskowłosej i sprać mu mordę.
W kuchni siedzieli rodzice chłopaka. Biorąc pod uwagę stosunkowo późną porę, obecność ojca oraz niedokończone jeszcze śniadanie były dość niezwykłe. Widać było jednak po panu Miles'ie, że gdzieś się śpieszy. Jadł szybko i ledwie zwrócił uwagę na wmaszerowującą do kuchni młodzież. Pani Miles nie była zresztą lepsza. Nigdzie się co prawda nie spieszyła, ale za to była równie zaspana co zwykle i praktycznie nie zarejestrowała swojego syna i jego dziewczyny nawet kiedy zaczęli krzątać się w okolicy lodówki. Paul od dawna podejrzewał, że jego matka ma jakieś problemy ze snem.
- "Okej, ja będę się zbierał" - oznajmił ojciec chłopaka podnosząc się od stołu i odkładając brudny talerz do zlewozmywaka.
- "Kiedy wrócisz?" - zapytała mama podnosząc głowę znad talerza z nadgryzioną kanapką. Jeszcze przed chwilą niewiele brakowało jej do użycia śniadania jako poduszki.
- "Postaram się jeszcze dzisiaj" - odparł spokojnym głosem jednocześnie sprawdzając, czy rzeczywiście ma przy sobie wszystko co powinien mieć przy sobie - "Szef ostatnio zapędza nas do pracy jak jakiś niewolników… Nie zdziwiłbym się gdyby kazał nam pracować w niedzielę."
- "Pewnie nie…" - kobieta wymamrotała ledwo słyszalnie - "Miłego dnia."
- "Nawzajem" - odpowiedział mężczyzna nachylając się nad nią i całując ją w policzek. Następnie ruszył w stronę przejścia do pozostałej części domu - "Na razie, młody" - rzucił do mijanego syna.
Chłopak również się pożegnał, po czym odwrócił się czując lekkie szturchnięcie w ramię. Trzymająca talerz z dość niechlujnie poskładaną kanapką Carroll wpatrywała się w niego znacząco. Brązowowłosy nie za bardzo zrozumiał o co chodzi, więc tylko wzruszył ramionami robiąc jednocześnie zdezorientowaną minę. Dziewczyna przewróciła oczami.
- "Czy pomiędzy twoimi rodzicami wszystko w porządku?" - zapytała szepcząc mu prosto do ucha.
- "Raczej tak…" - odparł najciszej jak potrafił oglądając się jednocześnie w stronę siedzącej jakieś dwa, trzy metry do nich mamy - "Mama może być trochę… hmm… Samotna? Ojciec dużo pracuje."
- "Miejmy nadzieję, że nie wyniknie z tego nic nieprzyjemnego…" - westchnęła cicho niebieskowłosa, po czym odwróciła się i usiadła przy stole stawiając przed sobą niesiony w dłoni talerz. Paul również zwrócił się w stronę kuchni, ale na chwilę zawahał się przed dosiadaniem się do dziewczyny. Przyjrzał się swojej matce, która właśnie kończyła żucie kanapki. Przez dłuższy moment próbował sobie przypomnieć sytuacje interakcji pomiędzy jego rodzicami, których był światkiem. Następnie zaczął je analizować, ale nie wychodziło z tego nic konkretnego. W końcu poddał się, wzruszył ramionami i usiadł.
Posłał siedzącej obok Carroll ponury uśmiech, po czym zajął się swoim śniadaniem.
W telewizji nie leciało kompletnie nic ciekawego. Nawet te nieliczne kanały, które zwykle pokazywały coś interesującego i wartego oglądania były wyjątkowo nudne lub idiotyczne. No bo ile można oglądać bandę przygłupów kłócących się o kupę śmieci wystawioną na aukcję, bo jej właściciel przestał płacić rachunki. To może i było zabawne za pierwszym razem, ale dziesiąty program oparty na tym samym pomyśle, a do tego pozbawiony kolejnej porcji inteligencji i znośnego humoru był dużą przesadą.
Paul i leżąca obok niego na kanapie Carroll nie byli zachwyceni. Słaby pomysł na spędzenie kilku godzin stał się pomysłem tragicznym, a sytuacja pogarszała się z minuty na minutę. Doszło do tego, że dziewczyna zaczęła bawić się ściągaczem od bluzy, a chłopak bezmyślnie wpatrywać się w okolice ekranu nawijając jednocześnie kosmyk niebieskich włosów na palec. Po tym jak prawie się zaplątał, stwierdził, że ma dość.
- "Co robimy?" - zapytał. Dzięki temu, że niebieskowłosa leżała tuż przy nim nie musiał mówić zbyt głośno.
- "Może jakiś film?" - zaproponowała puszczając ściągacze i wyginając szyję tak by móc spojrzeć na Paula.
- "Nie wiem czy chcę zmarnować dwie godziny po to, żebym się spocił i żeby rozbolały mnie oczy i głowa" - skrzywił się.
- "To co w takim razie robimy?" - spytała z trudem skrywając zdziwienie. Poprzednia odpowiedź chłopaka była dość niespodziewana i dziwna.
- "Możemy się przenieść na górę…" - mruknął wymacując pilot, który w międzyczasie został wsunięty pod poduszkę. Wycelował go w stronę ekranu, na którym wyświetlał się jakiś idiotyczny program i przycisnął kwadratowy, czerwony przycisk z nieco wytartym, białym symbolem zasilania. Dyskusja jakiś dziwnych typków została ucięta, a urządzenie wyłączyło się z cichym cmoknięciem.
Carroll przesunęła nogi nad krawędzią kanapy i usiadła podpierając się po bokach rękami. Kątem oka zerknęła na Paula, który również podniósł się do pozycji siedzącej i właśnie zaczął nakładać włochate kapcie. Mebel skrzypnął cicho gdy chłopak wstał. Niespokojnym krokiem oddalił się się w stronę schodów, nie oglądając się nawet na niebieskowłosą, która w ciszy obserwowała go nie ruszywszy się z miejsca. Zmarszczyła brwi. Coś zdecydowanie było nie tak.
Podniosła się bezgłośnie wsłuchując się jednocześnie w ciche, oddalające się skrzypnięcia drewnianych stopni. Czując lekki chłód pod stopami osłoniętymi jedynie przez niebieskie rajstopy podreptała do kuchni. Pani Miles zdążyła już dawno zniknąć gdzieś w głębi domu by zajmować się swoimi sprawami, więc pomieszczenie było puste. Od strony uchylonego okna nadlatywało świeże powietrze i nieco przytłumione, miłe dla ucha dźwięki, które okazjonalnie zagłuszał pomruk silnika samotnego samochodu.
Dziewczyna opierając się o blat jednej z dolnych szafek otworzyła jedną z górnych i wyciągnęła z niej niewysoką szklankę. Obrzuciła ją przelotnym spojrzeniem - szkło pokryte było półprzeźroczystymi plamami powstałymi w skutek wielu godzin spędzonych w zmywarce. Wzruszyła ramionami. Miała zamiar się napić, a nie popisywać się czystością naczyń przed jakimiś gośćmi.
Otworzyła lodówkę i wzdrygnęła się lekko gdy jej twarz owiał chłodny podmuch. Z jednej z półeczek przymocowanych do drzwi zdjęła karton soku pomarańczowego. Wypełniła przyjemnie pachnącym płynę połowę szklanki, po czym odłożyła opakowanie na miejsce. Przysiadła na krawędzi blatu i pociągnęła łyk zimnego napoju z naczynia.
Trzymała szklankę przez przydługie rękawy bluzy. Głównie dlatego, że naprawdę nie lubiła zimna. Doświadczała go od dziecka i nigdy się doń nie przyzwyczaiła. Chłód wpełzający pod pierzynę, czy przebijający się przez zbyt cienkie ubrania praktycznie mordował jej odporność, sprawiając, że zimą bardzo często chodziła przeziębiona.
Tak było kiedyś.
Tu i teraz nie było zimna. Można było dostrzec tylko ciepło otaczające wszystko w okół. Ciepło, o które trzeba było za wszelką cenę dbać.
Odłożyła szklankę do zlewu i ruszyła ku wyjściu z oświetlonej wpadającymi przez okno promieniami słońca kuchni. Bezgłośnie przedreptała przez pokój i wspięła się po schodach. Znalazłszy się na górze zaraz skręciła do pokoju Paula i wślizgnęła się przez uchylone drzwi. Chłopak leżał na łóżku i z ponurą miną wpatrywał się w sufit.
Zbliżyła się po cichu i usiadła na krawędzi łóżka. Materac skrzypnął z cicha pod jej ciężarem, ale Paul zdawał się jej nie zauważać. Cały czas gapił się w jakiś punkt na białym suficie, nie odzywał się ani nie ruszał. Tylko jego pierś unosiła się w rytm oddechów.
- "Wszystko okej?" - zapytała dziewczyna łapiąc brązowowłosego za rękę. Jej głos zdawał się być ledwo słyszalny.
- "Nie… Głowa mnie boli…" - odparł krótko chłopak. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Carroll zaczęła bezwiednie pocierać kciukiem dłoń brązowowłosego - "Ten dzisiejszy sen prześladuje mnie bardziej niż wszystkie koszmary jakie miałem w życiu."
Dziewczyna położyła się obok niego. Nie wiedząc co powiedzieć spojrzała na Paula pytająco.
- "Widziałem już świat w tej wersji" - mruknął po chwili - "W tej ze snu. Jeszcze zimą. Dosłownie przez sekundę, ale widziałem."
- "Ale to tylko sen i wizja…" - odezwała się cicho - "Czy coś jeszcze?"
- "Nie wiem…" - odparł - "Mam wrażenie jakby to było ważne, ale tak na prawdę nic nie wiem."
- "To bardziej przeczucie, czy odczucie?" - zapytała - "W sensie… Czy przeczuwasz, że coś się stanie, czy raczej czujesz, że coś się stało?"
- "Ciężko powiedzieć" - westchnął - "Ten drugi się nie odzywa i chyba pierwszy raz w życiu się z tego powodu martwię… Cholerne geny babci…"
- "Wiesz co?" - dziewczyna przysunęła się do niego. Położyła głowę na jego piersi i owinęła jego nogę swoimi - "Jeśli coś ma nastąpić to nastąpi. A jeśli już się stało, to już w ogóle nie ma się co przejmować. Czas pokaże o co chodzi."
- "Masz rację" - uśmiechnął się. Jego myśli jednak nie uspokoiły się ani trochę. Nie to, że się nie zgadzał z niebieskowłosą. Rację miała niezaprzeczalnie, ale te wizje były na tyle niecodzienne, że nie mógł tak po prostu o nich zapomnieć.
Nagle do głowy wpadł mu pomysł, który zdawał się być idealnym rozwiązaniem obecnej sytuacji. No… przynajmniej z początku. Bo im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zaczynał wątpić w swoje zdrowie psychiczne.
Dlatego też przestał. Zastanawiać się.
- "Chyba napiszę do ciotki…" - powiedział zerkając na Carroll.
- "Nie wiem wiele o twojej ciotce…" - mruknęła dziewczyna - "...ale czy twoja babcia nie jest bardziej doświadczona?"
- "Jest. I rzeczywiście wolałbym z nią pogadać" - odparł chłopak - "Ale ona nie za bardzo umie obsługiwać telefon" - westchnął ciężko.
- "Och."
Paul podniósł się do pozycji siedzącej i zabrał leżący na stoliku nocnym telefon. Odblokował ekran i stuknął w niego kilka razy palcem. Carroll objęła go w pasie opierając się brodą na jego barku i zaczęła śledzić wzrokiem ruchy jego rąk.
P: Cześć.
Odpowiedź przyszła tak szybko, że chłopak zaczął podejrzewać ciotkę o rozpoczęcie pisania przed otrzymaniem wiadomości.
CM: Nie mam czasu na pisanie, Paul.
CM: I tak niedługo przyjedziesz.
CM: Wtedy pogadamy.
- "Hę?" - Paul uniósł brew.
CM: I weź ze sobą swoją dziewczynę. Chcę ją poznać.
CM: Dalej nie będę odpisywać.
- "Co to było?" - głos Carroll przerwał niezręczną ciszę jaka zapadła po serii wiadomości.
- "Moja ciotka…" - odparł niezadowolonym głosem Paul. Następnie podniósł głowę i odwrócił się stronę drzwi - "Mamo!" - zawołał nie mając wielkiej nadziei na odpowiedź. Carroll, która pozostawała wciąż w tej samej pozycji skrzywiła się i posłała chłopakowi lekko zirytowane spojrzenie. Nie spodziewała się, że krzyknie jej prawie do ucha.
- "Co?" - stłumiony przez ściany głos pani Miles wybrzmiał w momencie, w którym jej syn zaczynał wątpić w to, czy go usłyszała.
- "Kiedy ostatnio gadałaś z ciotką?" - zapytał brązowowłosy. Tym razem zawołał nieco ciszej.
- "Co? Czekaj, nie słyszę" - głos stał się nieco głośniejszy. Przez chwilę z korytarza dało się słyszeć zbliżające się kroki. Chwilę później kobieta zajrzała do pokoju przez uchylone drzwi - "Hm?"
- "Kiedy ostatnio gadałaś z ciotką?" - chłopak powtórzył pytanie bawiąc się trzymanym w dłoni telefonem. Wciąż oparta o jego bark dziewczyna wbiła wzrok w panią Miles.
- "Bo ja wiem? Dawno… Może we wrześniu…" - zastanowiła się. Paul i Carroll wymienili spojrzenia - "A co?"
- "Chciałem się o coś jej zapytać, a ona napisała, że niedługo do niej przyjadę i wtedy pogadamy" - odparł brązowowłosy - "I wiedziała, że mam dziewczynę."
- "Normalne" - mama machnęła ręką - "Jak byłyśmy małe to ciągle sobie w ten sposób z ludzi robiła żarty" - uśmiechnęła się - "Idę, bo mam coś do zrobienia" - oznajmiła, po czym zniknęła za drzwiami, które, w prawione lekko w ruch, otwarły się o kilka centymetrów szerzej wydając przy tym z siebie przeciągły jęk.
- "Czyli twoja ciotka jest… eem… jasnowidzką? Jasnowidzem?" - Carroll zmarszczyła brwi - "To się w ogóle odmienia?" - mruknęła bardziej do siebie niż do znajdującego się tuż obok chłopaka.
- "Między innymi" - odpowiedział Paul - "Mniej więcej tak samo jak babcia, tylko że bardzo lubi się popisywać. Zresztą wychodzi na to, że niedługo ja poznasz" - uśmiechnął się krzywo. Jego ciotka nie należała do osób, które chciałby przedstawiać komukolwiek. A już zwłaszcza swojej dziewczynie.
- "Czyli czekamy…" - dziewczyna oparła się o głowę brązowowłosego.
- "Ano czekamy…" - mruknął chłopak.
Choć oczywiście nie spędzili całego dnia na czekaniu. Przez większość czasu robili mniej lub bardziej losowe rzeczy, do których należało między innymi ponowne wydobywanie przenośnej konsoli z kartonu schowanego do szafy. Pod wieczór nawet obejrzeli sobie film. Aby uniknąć niewygody włączyli go na telewizorze w salonie. Nie żeby leżenie na kanapie było wygodniejsze od leżenia na łóżku. Największa różnica tkwiła w rozmiarach ekranów. Laptop nie był pod tym względem żadną konkurencją dla telewizora.
Cała ta "rozmowa" z ciotką okazała się być zadziwiająco pomocna. Paul przestał rozmyślać nad znaczeniem ostatniego snu, co znacznie poprawiło mu humor. Z drugiej jednak strony zaczął zastanawiać się kiedy też przepowiedziane wydarzenia będą miały miejsce. W tym przypadku szybko odpuścił. Spędzanie czasu z Carroll było znacznie bardziej zajmujące.
Zresztą po co tyle miałby myśleć na ten temat? Odpowiedź przyjdzie przecież szybciej niż się tego spodziewa.
Wyszło krótko :/
Mam nadzieję, że następne rozdziały wyjdą dłuższe. Pewnie tak zresztą będzie. Tutaj po prostu za szybko zużyły mi się rzeczy, które chciałem w tym rozdziale zawrzeć. No nic... recenzujcie, followujcie itp, itd.
~MasterSkorpius
