Dean wpadł do bunkra w zdecydowanie niezbyt dobrym humorze. Castiel spokojnie podążał za nim jak zazwyczaj nie okazując jakichkolwiek emocji. Znał jednak przyczynę irytacji Winchestera, gdyż ten zdążył się już nią podzielić kilkadziesiąt razy podczas ich wspólnego wypadu na zakupy.
-Jak cholernie zimno. Nie wychodzę stąd aż do nastania wiosny –rzucił na powitanie do Sama, który tym razem wolał zostać w bunkrze. Castiel zastanawiał się czy przypadkiem młodszy z braci nie przewidział, iż ta wyprawa skończy się ciągłym narzekaniem Deana na temperaturę na zewnątrz i dlatego właśnie posłał Castiela by ten go zastąpił.
-Naprawdę nie wiem czego się spodziewałeś? Mamy już grudzień, to normalne, że jest zimno, a będzie jeszcze gorzej –stwierdził Sam biorąc od nich siatki z zakupami
-Wcale nie pocieszasz. Mam nadzieję, że wszystkie monstra pozapadały w sen zimowy, bo naprawdę nie mam ochoty się stąd ruszać.
-Dean, sądzę, że po prostu powinieneś się cieplej ubierać –wtrącił Castiel wiedząc jak nieprzyjemne potrafią być dla ludzi warunki atmosferyczne.
-Akurat ty w kwestii ubierania nie powinieneś się odzywać –mruknął starszy Winchester spoglądając na anioła –Wszyscy ludzie dziwnie się na ciebie gapili. W końcu cienki prochowiec to również niezbyt odpowiedni strój na taką pogodę.
Castiel drgnął lekko spoglądając na swój ubiór. Lubił ten zestaw ubrań i póki co nie miał ochoty ich zmieniać, szczególnie, że nie odczuwał zimna.
-Ale mi zimno nie przeszkadza…
-Nie mówiłeś tak, gdy byłeś człowiekiem –skwitował Dean i przyznał sobie medal zwycięstwa widząc minę anioła.
To była prawda. Dla anioła zetknięcie się nagle ze wszystkimi ludzkimi odczuciami było dość przytłaczające. Pierwszy raz w całym swoim naprawdę długim życiu poczuł czym jest zimno i zdecydowanie mu się to nie podobało. Te uczucie jakby miliony igiełek nakłuwały ciało, które w odpowiedzi silnie drżało. Doskonale to pamiętał i wiedział, że Winchesterowie również.
-Dean, nadal jest zimno –stwierdził niezadowolony Castiel spoglądając uważnie na starszego z braci i wyraźnie oczekując od niego by ten coś zaradził w tej sprawie.
-Cas masz na sobie już dwa swetry i bluzę, na dodatek jeszcze owinąłeś się kocem. Sądzę, że to naprawdę powinno wystarczyć –westchnął cicho Dean. Uważał, że z pewnością nie było aż tak zimno, by pomimo tylu warstw nadal marznąć.
-Ale mi jest zimno… -mruknął Castiel urażony. Nie narzekał przecież z nudów, czy po to by pozawracać komuś głowę. Naprawdę miał problem i szukał jego rozwiązania.
-Idź do Sama, niech ci zrobi jakiejś rozgrzewającej herbaty. On się zna na tych wszystkich ziółkach i zieleninkach.
Dean odetchnął cicho, gdy Castiel poszedł pomęczyć Sama. Cały dzień bowiem spędził słuchając jak to jest zimno i jak ciężko być człowiekiem. Niestety jak to zazwyczaj bywało w życiu Winchesterów spokój nie trwał długo. Tak więc dwie rozgrzewające herbaty i jeden elektryczny koc później Castiel stwierdził, że nadal jest zimno. W tym momencie Dean zaczął się zastanawiać czy nie znaleźć w pobliżu czynnego wulkanu i nie wrzucić tam byłego anioła, może wtedy w końcu byłoby mu ciepło.
Castiel stał koło Deana spoglądając na niego z miną zbitego szczenięcia. Dean pomyślał, iż ten pierzasty dupek musiał nauczyć się tego od Sama i że było to zdecydowanie nie w porządku używać tego przeciwko niemu. Naprawdę ciężko było bowiem na to nie reagować. Westchnął więc cicho i podniósł się z miejsca. Dotychczas wykonywane zajęcie będzie musiało poczekać. Dean objął ramionami barki Castiela, po prostu go przytulając.
-Czy teraz jest ci już ciepło? –zapytał po chwili, przypominając sobie w jakim naprawdę celu to robił.
-Tak, myślę, że teraz jest ciepło. Dziękuję Dean.
Dean uważał, że teraz on ma prawo ponarzekać na temperaturę, która była zdecydowanie niższa niż wtedy, gdy Castiel był człowiekiem. Miał jedynie nadzieję, że Cas teraz już będzie wiedział jaki jest dość skuteczny sposób na odrobinę ciepła i będzie chciał stosować tę wiedzę w praktyce.
