Rozdział I
Przyjęcie
Spojrzałam w lustro, zastanawiając się, co na siebie włożyć. Przyłożyłam do siebie parę sukienek; kremową, liliową i jeszcze jakąś, którą kupił mi ostatnio ojciec. Jednak na żadną nie umiałam się zdecydować.
- Le... Błagam cię... Masz tyle sukienek, a nadal żadnej nie wybrałaś... – wyjąkała Emma, siedząc niecierpliwie na moim niepościelonym łożu.
- Już, już. Wezmę tą kremową. Pomożesz mi ją zawiązać? – Zarzuciłam przez głowę na siebie długą, dość ciężką sukienkę. Emma podniosła się leniwie i zabrała się za wiązanie sukienki, trochę przy tym narzekając, że już jesteśmy wystarczająco spóźnione.
- Alexis, czy jesteś już gotowa? – Z schodów dobiegł głos matki.
- Jeszcze nie – zawołałam, rozczesując włosy.
- Lepiej się pośpieszmy, bo Alyson nam tego nie daruje – oznajmiła Emma, dokańczając zawiązywanie i ruszając w kierunku drzwi tak, że jej suknia niebezpiecznie zaczęła zahaczać o buty, co mogło spowodować jedynie katastroficzny upadek, który sprawiłby, że byłaby w jeszcze podlejszym nastroju. Tak więc udałam się za rodziną i Emmą na czele do powozu z białymi końmi, a niedługo po tym, stałam już pod wielkimi, mosiężnymi, dębowymi drzwiami do olbrzymiego zamku rodziny Pretter. Drzwi otworzył jej ojciec z niezbyt uprzejmą miną.
- Dobry Wieczór, Alyson Pretter. Jakże pani dziś wspaniale wygląda – rzekłam.
- Nie żartuj Alexis. Od rana wszyscy przeżywają to przyjęcie. Wydaje mi się, że nawet zapomnieli, o co w nim chodzi – powiedziała z ponurą miną Alyson, co chwilę zerkając w stronę mosiężnych drzwi frontowych, gdzie stali jej rodzice, witając nowych gości. Była ubrana w podobną suknię do mojej. Wyglądała prawie jak zawsze; jej włosy były bardzo starannie upięte, a suknia nie była krótsza, niż do ziemi. Dopiero teraz zauważyłam, że Emma nie znajduje się obok mnie. Rozejrzałam się nerwowo i ujrzałam ją w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Alyson była tak zdenerwowana na rodziców i z powodu swoich urodzin, że nawet nie zauważyła, iż jej druga przyjaciółka też tu przyszła. Nie chciałam jej dalej pogrążać w ponurych rozmyślaniach. Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale chwilę później przypomniałam sobie o tym, co mówiła Alyson. Wydaje mi się, że nawet zapomnieli, o co w tym chodzi.
- Przepraszam, ale dzisiaj mam mętlik w głowie. Bym zapomniała... – Uniosłam prezent, dla Alyson, chcąc jej go dać, ale najwyraźniej ona miała inne plany, bo nawet nie dała mi dokończyć powiedzenia; ,,Wszystkiego Najlepszego''.
- Wyprowadzam się – przerwała mi, patrząc pustym wzrokiem ponad moje ramie.
- Zanim się wyprowadzisz, przyjmij mój prezent – ponowiłam próbę wręczenia naszyjnika, ale Alyson nawet nie wyciągnęła ręki. To, co przed chwilą usłyszałam, wzięłam po prostu za żart, ale po minie mojej przyjaciółki wcale na to nie wyglądało. Włożyłam jej naszyjnik do ręki i zamknęłam ją. Nawet nie usłyszałam, gdy podeszła do nas moja mama.
- Alexis, czy poznałaś już rodzinę Ethan? – zapytała.
- Nie – odpowiedziałam.
- Mają wspaniałego syna, chodź. – Matka chwyciła mnie za rękę, i mimo mojej woli zaczęła ciągnąć mnie w kierunku jakichś wysokich mężczyzn i zadbanej, ładnej kobiety.
- Przepraszam, Alyson. Zaraz do ciebie przyjdę! – krzyknęłam przez ramię.
- O to moja córka, Alexis Roey – przedsawił mnie ojciec. Gdy podaliśmy sobie dłonie, ojciec Benjamina, pan Ethan, zaproponował, byśmy poszli na spacer po pięknym ogrodzie Pretterów. Tylko z grzeczności zgodziłam się na ten spacer, ponieważ ów chłopak okazał się tajemniczym partnerem mojej drugiej przyjaciółki, Emmy, która właśnie była zajęta tańcem z kuzynem Alyson.
- Alexis, to bardzo piękne imię – zagadnął, gdy weszliśmy do różanego ogrodu.
- Dziękuję.
- Chce żebyś wiedziała, że nie jestem z Emmą. Sam nie wiem, dlaczego z nią rozmawiałem. Nic mnie z nią nie łączy.
- Nie wiem, dlaczego mi to mówisz.
- Bo to ty mi się podobasz, nie ona.
- To miłe, ale muszę już iść... Ktoś czeka na mnie – zakończyłam tą dziwną wymianę zdań i odeszłam od Benjamina, śpiesząc do Alyson. W duchu modliłam się, by nie mówiła wtedy prawdy. Zastanawiałam się też nad Benjaminem, nad jego tajemniczym spojrzeniem i zachowaniem. Nie byłam głupia, więc może, dlatego się nad tym zastanawiam. Może coś mówiło mi, bym bardziej się nad tym zastanawiała, ale teraz nie było na to czasu... W całej sali panował niezwykły tłok. Ludzie tańczyli, śmiali się i przechodzili raz w jedną stronę, raz w drugą, także ciężko było ujrzeć nie za wysoką brunetkę w sukni w kolorze dość popularnym na tym przyjęciu.
- W końcu cię znalazłam. - Przede mną pojawiła się Emma Maxwell z niezadowoloną miną. - Szukam Alyson, ale nigdzie jej nie ma.
- Zapytam rodziców, czy widzieli ją, a ty zapytaj proszę tych, którzy spacerują po ogrodzie.
- Jest jeszcze coś... - Powiedziała Emma lekko zmieszana.
- Co?
- Twój ojciec... On też zaginął... – Teraz już w ogóle nie wiedziałam, co myśleć. Udałam się na górę do toalety dla gości w poszukiwaniu kogokolwiek znajomego, prócz Emmy. Niestety i tam nikogo nie było. Emma weszła do toalety chwilę po mnie, cała zadyszana z rezygnacją i załamaniem malującym się na twarzy.
- Co się stało? – zapytałam, zastanawiając się, ile jeszcze złych wiadomości jestem w stanie przyjąć.
- Wiem, gdzie oni są.
- Gdzie?
- Słuchaj Alexis, to nie jest takie łatwe. Są takie rzeczy, o których wie niewiele osób. - Wymamrotała Emma, a łzy spływały jej po policzkach.
- Mi możesz wszystko powiedzieć. - Podeszłam do niej i przytuliłam ją, ale ona jeszcze bardziej zalała się łzami.
- Znasz może Benjamina Ethana? – spytała.
- Niestety miałam nie przyjemność go poznać. On jest bardzo pewny siebie i taki... Inny. Nie podoba mi się.
- I słusznie! No bo wiesz, on nie jest bezpiecznym człowiekiem. On i jego cała rodzina. Oprócz matki, oczywiście. Chodzi mi o niego, jego ojca i dwóch starszych braci.
