Harry nie miał nic przeciwko świętom. Nie był to czas wyjątkowo radosny, ani smutny. Przynajmniej nie dla niego.
Jako chłopiec pomagał ciotce Petunii w przygotowaniach: sprzątał, gotował, pomagał w każdej najdrobniejszej rzeczy. Nie wykłócał się, bo zawsze miał nadzieję, że te święta coś zmienią. Nigdy nic takiego się nie zdarzyło.
Odkąd sięgał pamięcią, uwielbiał zapach choinki oraz widok błyszczących lampek. Tą ulotną chwilę, w której czuł się dobrze. Chwilę w której czuł magię świąt.
Harry od dzieciństwa wiedział, że jest dla Dursley'ów obciążeniem. Kolejną osobą do wykarmienia. Popychadłem.
W porównaniu z Dudley'em prezenty, które dostawał wydawały się niczym. Funt i skarpety przeciwko nowemu, zdalnie sterowanemu samochodzikowi i komputerze ? Nie. To nie było fair – myślał Harry. Ale i tak to cenił.
To by jedyny czas, w którym Petunia patrzyła na niego. Tak naprawdę.
W jej oczach widać było współczucie i coś jeszcze czego czarnowłosy jako dziecko nie potrafił zdefiniować. Dopiero po latach zrozumiał, o co chodziło.
Wszystko zmieniło się z trafieniem do Hogwartu. Magia istniała, a on był jej częścią. Zyskał przyjaciół. Był szczęśliwy. A potem nadchodziły święta. Hagrid ścinał choinkę i taszczył ją do Wielkiej Sali, po czym profesor Flitwick ją ozdabiał. Kuchenne skrzaty stawały na wyżynach swoich umiejętności, zachwycając uczniów swoimi daniami.. Ich świąteczne puddingi. Hmmm...palce lizać. - raczył wspominać Potter. Do tej pory pamiętał swoje pierwsze szkolne święta.
-Harry, obudź się. Prezenty ! - to jedno zdanie zmieniło prawie wszystko. Po raz pierwszy poczuł coś innego, niż u wujostwa. Ciepło. Miłość. Przyjaźń.
Wydawało mu się śmieszne, gdy Ron zaczął ubolewać nad kolejnym swetrem, robionym ręcznie przez jego matkę. On przynajmniej miał rodzinę, miał to czego Harry'emu brakowało najbardziej.
-One...są dla mnie ? - spytał niepewnie.
-No taaak.
Te słowa na zawsze zmieniły wszystko co w myślach wiązał ze świętami.
Wtedy zrozumiał o co chodziło ciotce. Była zazdrosna o jego dziedzictwo, ale podczas świąt Bożego Narodzenia to się zmieniało.
Święta...Ten czas, gdy staramy się być lepsi. Staramy się coś zmienić. Jesteśmy miłosierni. Miłość krąży między nami. Tym właśnie była magia świąt.
Petunia Dursley znała smak tylko tej magii.
