Disclaimer: I don't own Harry Potter.
Autor oryginału: Tinylexie
Link do oryginału: s/10787098/1/A-Proper-Wedding-An-Improper-Secret
Zgoda na tłumaczenie: jest
Paring: LM / NM
Słowem wstępu:
„The Dead Babies Series" jest serią kilku osobnych tekstów, które łącznie tworzą całość. Autorka oryginału nie opublikowała ich jako jeden fic ale ja tak zrobię – w ten sposób tekst będzie się czytało płynniej oraz nie trzeba będzie szukać kontynuacji w innych tłumaczeniach ;)
Tak wygląda rozpiska całej serii:
1. „A Proper Wedding, An Improper Secret" (1 chapter),
2. „The Lost Baby" (5 chapterów),
- „Baby Preparations" (1 chapter),
- „Dead Baby Blues" (1 chapter),
- „Of Sisters, In-Laws, and House-Elves" (1 chapter),
3. „The Bloody Babies" (4 chaptery),
- „Cruel Reminder" (1 chapter),
- „A Pureblood Woman's Duty" (1 chapter),
- „Murder in the Ministry" (1 chapter),
- „It Must Be A Boy" (1 chapter),
4. „The Baby Boy" (7 chapterów),
- „A Grandchild At Last" (1 chapter),
- „Meet Baby Draco" (5 chapterów),
5. „The Sick Boy" (10 chapterów),
- „Daughter" (1 chapter),
- „The Shadows of a Father and a Dead Daughter" (1 chapter).
Cała seria skupia się na Narcyzie i Lucjuszu oraz ich rodzinach. Początkowo postacie mogą się wydawać OOC ale tylko dlatego, że są po prostu młodsi i nieco inaczej patrzą na świąt niż ich starsze odpowiedniki.
Drobne informacje przed rozpoczęciem:
Narcyza dopiero co ukończyła Hogwart, zaś Lucjusz szkołę skończył rok temu.
Co więcej, na potrzeby tego opowiadania matka Lucjusza zmarła przy porodzie ;)
Co do moich kolejnych tłumaczeń, zapraszam na koniec tekstu po więcej info!
A teraz, nie przedłużając już,
zapraszam ;)
1. Przyzwoite Wesele, Nieprzyzwoity Sekret
- Wyglądasz wspaniale, córko. – powiedziała Druella Black do swojego najmłodszego dziecka.
Narcyza nie odpowiedziała. W głosie jej matki nie było ani krztyny prawdziwego uczucia czy emocji. Druella była zwyczajnie zadowolona, że jej córka wypełni swój obowiązek i wyjdzie za mąż za czystokrwistego, szanowanego czarodzieja.
W tym momencie Narcyza niemal rozumiała dlaczego Andromeda zdecydowała się na ucieczkę i poślubiła jakąś szlamę. Niemal.
Co więcej, wciąż miała w pamięci ślub Bellatriks. To było wielkie wydarzenie, doniosłe, lecz jednocześnie sprawiało wrażenie „pustego". Od samego początku było jasne, że małżeństwo jej siostry i Rudolfa Lestrange'a pozbawione będzie miłości. Dzielili oni wiele, wiele przekonań oraz życiowych celów ale nie było między nimi żadnej prawdziwej, emocjonalne więzi.
Narcyza nie chciała, żeby i jej małżeństwo wyglądało w taki sposób. Chciała, by pomiędzy nią a jej przyszłym mężem zrodziło się uczucie. Być może faktycznie była równie beznadziejną romantyczką co Andromeda ale w tym momencie w ogóle jej to nie obchodziło. Oczywiście, nikomu się do tego nie przyzna. Swoich brudnych, zdradzieckich myśli nie zdradzi zwłaszcza przed matką.
Dlatego właśnie wspaniale się złożyło, że została obiecana Lucjuszowi Malfoyowi. W rzeczywistości, oboje znali się od dziecka i między nimi była już pewnego rodzaju silna, emocjonalna więź. Narcyza czuła, że Lucjusz jako jedyny potrafił ją w pełni zrozumieć. Co więcej, sam niejednokrotnie pokazywał, że czuje się podobnie.
Gdyby została zmuszona do wyjścia za mąż za innego czystokrwistego czarodzieja, najprawdopodobniej zrobiłaby dokładnie to samo co Andromeda. Nie było przecież absolutnej pewności, że będzie to Lucjusz. Równie dobrze jej rodzina mogła wybrać kogoś innego, byle czystej krwi.
- Cieszę się, że suknia ślubna idealnie pasuje. – powiedziała Druella. – Zmartwiłam się, gdy zaczęłaś przybierać na wadze.
- Nie przybrałam na wadze, matko. – odpowiedziała ostro. Nagle sama poczuła się zmartwiona. Czy matka dowiedziała się prawdy?
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, Narcyzo. – warknęła Druella. – Chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie chciałabym, żebyś straciła taką partię jak Lucjusz Malfoy tylko dlatego, że zdecydowałaś się poprawić.
- Lucjusz akceptuje mnie taką, jaka jestem. – westchnęła. – Dla niego o wiele ważniejsze jest to, że potrafię prowadzić z nim inteligentną konwersację.
- Nie bądź głupia, dziewczyno. Szanowani czystokrwiści mężczyźni tacy jak Malfoy nie dbają o tego typu nonsensy. Dbają za to o to, żeby ich żony wyglądały przyzwoicie i reprezentacyjnie oraz żeby nie zawstydzały ich w oczach społeczeństwa.
Narcyza przewróciła oczami, uprzednio upewniając się, że jej matka tego nie widzi. Druella choćby w najmniejszym stopniu nie rozumiała Lucjusza. Nie wiedziała, czego tak naprawdę pragnie.
- A teraz, skończysz z tą butą w stosunku do swojej matki. – kontynuowała starsza czarownica. – Przed nami ślub. Nie chcemy, żeby twój przyszły mąż musiał na ciebie czekać.
- Nie chcemy. – zgodziła się z uśmiechem Narcyza. To była najprawdopodobniej jedyna kwestia, w której potrafiła znaleźć porozumienie ze swoją matką.
Narcyza nie pragnęła bowiem niczego innego, jak tylko zostać Panią Malfoy najszybciej jak to tylko możliwe. Mimo to, zapał jej i Druelli miał inne podłoże. Obydwie nie potrafiłyby też zrozumieć się wzajemnie.
- Lepiej mnie dzisiaj nie zawiedź. – powiedział ostro Abraxas Malfoy do swojego syna. – Nie waż się nawet otwarcie pokazywać, jak bardzo będziesz znudzony. Żonę możesz ignorować dopiero po tym, jak urodzi ci dziedzica.
- Ma na imię Narcyza. – odpowiedział równie ostro Lucjusz, chcąc zatuszować wytrącenie z równowagi, które spowodowane było ostatnim zdaniem jego ojca. – Czy naprawdę zabiłoby cię, gdybyś wypowiedział jej imię od czasu do czasu?
- Kogo obchodzi jej imię? Liczy się tylko to, że poczynając od dnia dzisiejszego, będzie nazywać się „Malfoy". Reszta nie jest istotna. Ważne jest, że dzięki niej będziesz mógł kontynuować linię naszego rodu. Powinieneś o tym pamiętać, Lucjuszu.
- Nie postrzegam Narcyzy w ten sposób. – powiedział.
- Zatem jesteś głupcem, od zostania którym próbowałem cię uchronić. – odpowiedział Abraxas. – Prawdziwi czystokrwiści nie bawią się w tak zwany romantyzm. Zaraz mi zapewne powiesz, że się o nią troszczysz.
- Być może tak właśnie jest. – stwierdził pewnie.
Abraxas wykonał szybki ruch ręką, wyglądając jakby chciał spoliczkować swojego syna ale opamiętał się. Powoli opuścił swoją dłoń.
- Zgadza się, ojcze. – parsknął Lucjusz. – Nie chciałbyś przecież marnować czasu na ukrywanie kolejnego siniaka. Byłoby też niewłaściwie spóźnić się na własny ślub, prawda? Z tak błahego powodu.
- Po prostu postaraj się nie zawstydzić mnie dzisiaj zbytnio. – warknął Abraxas.
- To moje wesele, ojcze. Nie twoje. – zauważył Lucjusz, po czym uśmiechnął się widząc gniewny wyraz na twarzy starszego czarodzieja.
- To jeden z wielu dni, chłopcze. – wycedził niebezpiecznie Abraxas.
Przechodząc obok ojca, Lucjusz nadal się uśmiechał.
Narcyza była niepewna.
Już niedługo poślubi mężczyznę, którego kocha.
A potem go zobaczyła. Lucjusz wyglądał jeszcze bardziej dostojnie niż zwykle i zdecydowanie coś mówił. Miał piękne, długie platynowe włosy. Miał piękną, arystokratyczną twarz. Był charyzmatyczny i pewny siebie. Posiadał też naturalną umiejętność kontrolowania całego pokoju. Miał wspaniałe, intensywnie przenikliwe oczy, które miękły ilekroć spoczęły na niej.
Lucjusz był czymś więcej niż majestatyczną figurą. Jego umysł nieustannie pracował, zawsze dając mu przewagę kilku kroków przed wszystkimi innymi.
Narcyza nagle poczuła się niesamowicie zdenerwowana, czując motylki w brzuchu. Co było z nią nie tak? Nie denerwowała się przecież ślubem z Lucjuszem. Kochała go i wiedziała, że będzie dobrze ją traktował. Zbyt ją szanował i był zbyt wielkim gentelmanem, żeby było inaczej.
Z więcej niż jednego powodu, Narcyza miała naprawdę wielkie szczęście, że akurat tego mężczyznę wybrano jej na męża. Wiele było czystokrwistych kobiet, które wyszły za mąż za dobre partie a potem okazywało się, że nie były przyzwoicie traktowane oraz ich mężowie zupełnie się nimi nie interesowali. A one nie mogły nawet powiedzieć słowa sprzeciwu. To byłoby niewłaściwe, nieodpowiednie. Taki był zwyczaj – to słowo czarodzieja było ważniejsze, nie czarownicy.
Lucjusz był inny. Zawsze uważnie słuchał jej opinii i pozwalał, by podejmowała własne działania oraz kroczyła drogą, którą sobie obrała.
Rozpieścił ją.
Dlaczego więc była taka zdenerwowana? Czy to było normalne?
Lucjusz nie mógł powstrzymać uśmiechu wpływającego mu na twarzy, gdy zobaczył Narcyzę. Jego narzeczona zawsze była piękna ale dzisiaj wręcz promieniowała. Cudowna suknia idealnie podkreślała jej idealne kształty. Nikt już nie mógł liczyć na to, że dziewczyna pokaże się w bezkształtnej sukni. Narcyza zawsze była wyrafinowana.
Oczywiście, jej uroda była tylko uroczym dodatkiem. Nie mógł być większym szczęściarzem – jej inteligencja i przebiegłość dorównywały jego. Gdyby jego żona miała być pustą, piękną kobietą, znudziłby się niesamowicie szybko.
Kątem oka zauważył, że jego ojciec marszczy brwi. Och tak, zapomniał – nie było właściwie wyglądać na szczęśliwego i zadowolonego na własnym ślubie.
Nie mogąc się powstrzymać, rzucił ojcu mały uśmiech. To nie był wielki dzień Abraxasa Malfoya. Ten należał do pary młodej. Dla Lucjusza, dzisiaj liczyła się tylko i wyłącznie przyszła żona.
Co do Narcyzy – nie mógł zobaczyć jej twarzy, była ukryta pod welonem. Mimo to, potrafił dostrzec, że lekko się denerwowała. Odczuł ulgę – jednak nie był jedynym, którego dopadły nerwy. Czy to było normalne? Nie było przecież żadnego powodu do denerwowania się. Narcyza zawsze traktowała go jakby był najwspanialszą osobą na świecie nawet jeśli wcale się tak nie czuł, więc co było z nim nie tak?
Nie. Teraz liczyła się jego kobieta, nie on. Lucjusz zdecydowanie nie chciał, żeby była niespokojna w jego towarzystwie. I zdecydowanie nie chciał jej dać żadnego powodu, żeby się go bała.
Pozwolił więc, żeby uśmiech na jego twarzy poszerzył się. Dzięki temu dziewczyna będzie w stanie go zauważyć.
Zignorował przy tym coraz bardziej zmarszczone brwi swojego ojca.
Narcyza zobaczyła wyraz twarzy swojego narzeczonego i rozluźniła się. Lucjusz zawsze był dobry w pocieszaniu bez użycia słów.
To sprawiło, że sama uśmiechnęła się szeroko, choć nie było tego widać – welon wystarczająco go zasłaniał. Najprawdopodobniej nikt nie był w stanie go dostrzec.
Ta mała zmiana jednak w postawie była zauważalna dla Lucjusza i dzięki temu i on się rozluźnił. Narcyza też była w tym dobra.
Narcyza nie zwróciła uwagi na matkę, która przyglądała się szczęśliwemu spacerowi córki ze zmarszczonymi brwiami. Dzięki Merlinowi, że to wciąż wyglądało choć trochę dystyngowanie i wyrafinowanie…
Ojciec Narcyzy też nie był zadowolony z poczynań swojej najmłodszej córki. Czy zapomniała kim była? Dlaczego zachowuje się tak zwyczajnie? Przynajmniej nie wyglądała jak skończony głupiec. Mimo to…
Bellatriks było to obojętne. Jej młodsza siostra zawsze zachowywała się głupio jeśli w grę wchodził Lucjusz Malfoy. Och tak, Narcyza od czasu do czasu zachowywała się jak idiotka. No cóż, przynajmniej wierzyła w czystość krwi. I nie skończy jak Andromeda. Na wspomnienie zdradliwej siostry warknęła cicho, na co rodzice zgromili ją wzrokiem. Jak zwykle ich zignorowała.
Na ślubie obecni byli też bracia Lestrange – Rudolf i Rabastan. Ich także to wszystko nie obchodziło. Rudolf był obecny tylko i wyłącznie dlatego, że Narcyza była jego szwagierką dzięki małżeństwu z Bellatriks a Rabastan przyszedł przez wzgląd na swojego brata. Od czystokrwistych oczekiwano, że będą obecni na tego typu wydarzeniach. Obydwaj najzwyczajniej w świecie wykonywali swoje obowiązki.
Regulus cieszył się szczęściem swojej kuzynki. Zarówno Narcyza, jak i Lucjusz byli dla niego niczym starsze rodzeństwo. Nie bolało go też, że Syriusz obudził się „chory" dzisiejszego dnia, przez co ojciec został z nim w domu.
Chłopiec dyskretnie rzucił spojrzenie swojej matce. Kobieta wręcz promieniała radością. Zawsze lubiła parę młodą – zapewne tylko przez wzgląd na to, że idealnie wpasowują się w obraz czystokrwistych czarodziejów.
Gdy Narcyza go mijała, posłała mu uśmiech – była na tyle blisko, że welon nie stanowił większej przeszkody. Regulus także odpowiedział jej uśmiechem.
Przyjaciółki Narcyzy – Flora, Georgina, Nicole'a – także uśmiechnęły się, gdy panna młoda je mijała. Żadna z nich najprawdopodobniej nie otrzyma ani krztyny ciepłych uczuć od swoich przyszłych mężów (Notta, Crabbe'a, Goyle'a). Chciały jednak pokazać swojego wsparcie Narcyzie.
Panna Black w końcu dotarła do ołtarza. Lucjusz delikatnie uniósł dłoń, którą złapała bez wahania. Stali tak blisko siebie, że narzeczony widział jej promienny wyraz twarzy.
Po chwili obydwoje wypowiedzieli na głos słowa przysięgi małżeńskiej. W przeciwieństwie do większości czystokrwistych par, jej treści zamierzali się trzymać.
Najwyraźniej kilka par również zauważyło nacisk jaki dali na „wieczne oddanie małżonkowi" i potrząsnęło głowami. Miłość między arystokratycznym małżeństwem nie była właściwa, zwłaszcza gdy w grę wchodziło tak szanowane nazwisko jak Black czy Malfoy (zupełnie jakby Andromeda w ogóle nie istniała…).
Kilku gości jednak posłało im aprobujący uśmiech. Rozumiejący. Narcyza i Lucjusz wciąż byli jeszcze młodzi, wszystko dopiero przed nimi. Jeszcze wiele się nauczą. Byli przekonani, że pewnego dnia ta para zrozumie, że miłość jest niczym innym jak tylko mrzonką, bajką, którą lubią się karmić mugole, szlamy i zdrajcy krwi.
Kiedy Lucjusz otrzymał pozwolenie na pocałowanie panny młodej, nie spieszył się. Pocałunek był zbyt powolny i zbyt chętny, żeby zostać uznanym za stosowny.
Za plecami niemal czuł, że jego ojciec jest gotów wyskoczyć z siebie i stanąć obok. Nie mogąc się powstrzymać, zachichotał cicho, na co Narcyza rzuciła mu pytające spojrzenie.
- Mój ojciec. – wyszeptał.
Panna młoda uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Założę się, że moi rodzice czują się teraz dokładnie tak samo. – powiedziała z cichym chichotem.
Lucjusz tylko się uśmiechnął. To właśnie był jeden z powodów, dla których tak szanował Narcyzę – nie bała się być odważną, kiedy to naprawdę miało znaczenie.
Wszystkie formalności, ceremonie i przyjęcie trwały do późna. Ten czas dłużył się niemiłosiernie – przypominał wieczność. Byli zadowoleni, gdy w końcu mogli zostać sami w ich sypialni.
Od dzisiaj to jest mój dom, pomyślała Narcyza, czując nerwowe podekscytowanie.
- Cieszę się, że wesele w końcu się skończyło. – powiedział Lucjusz. – Byłem już zmęczony tymi ciągłymi uśmiechania się do przyjaciół rodziny i udawania, że ich życzenia są w jakikolwiek sposób szczere.
- Ja także. – przyznała Narcyza. – To przypomniało mi dlaczego tak bardzo lubię spędzać czas w domu.
Lucjusz zaśmiał się.
- Byłaś dzisiaj cudowna. – stwierdził. – Bez ciebie nie dałbym sobie rady. I naprawdę doceniam, że nie chciałaś puścić mojej ręki.
- To dlatego, żebyś pamiętał do kogo należą te dłonie. – zachichotała żartobliwie.
- Nie mam z tym najmniejszego problemu. – uśmiechnął się. – Przecież cały do ciebie należę. – powiedział, kładąc delikatnie rękę na brzuchu Narcyzy. – A jak z ekscytacją dzisiejszego dnia poradziło sobie nasze maleństwo? – zapytał z zatroskaną miną. Ewidentnie był też zaciekawiony.
Narcyza uśmiechnęła się i przykryła dłoń męża swoją własną.
Och tak, ich dziecko. Niepodważalny dowód ich miłości. Ich sekret. Nieprzyzwoity sekret. Jakiż to wielki byłby skandal, gdyby ktokolwiek z czystokrwistych dowiedział się, że Panna Black była w ciąży wychodząc za mąż?
Narcyza była bardzo szczęśliwa, że mieli jeszcze sporo miesięcy przez rozwiązaniem a brzuch nie był jeszcze widoczny. Lucjuszowi udało się też trochę przyspieszyć ich małżeństwo, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Jakby nie patrzeć, walczył dla Czarnego Pana i istniało jakieś prawdopodobieństwo, że coś może mu się przydarzyć (wolała o tym nie myśleć za często). To było więc zrozumiałe, że mężczyzna chciał spłodzić kolejną głowę rodu najszybciej jak to tylko możliwe. W końcu w grę wchodziło kontynuowanie rodu…
Dzięki starannemu planowaniu, wszystko wyszło tak jak miało wyjść. Wszystko wyglądało całkowicie normalnie. Jakby nie patrzeć też, Narcyza pochodzi z rodziny wielodzietnej. Nie ciężko więc jest uwierzyć, że potrafi szybko dać Malfoyom dziedzica i stąd pospiech.
- Myślę, że nasze maleństwo jest równie szczęśliwe co my. – uśmiechnęła się z czułością.
OGŁOSZENIE PARAFIALNE:
Rozdziały „Albusa…" nadal będą publikowane w poniedziałek.
„Zielone Oczy" wychodzą we wtorek.
W każdy czwartek będzie publikowany następny rozdział „Martwych Dzieci".
Na koniec dodam, że w sumie z nowości, skupię się głównie na Malfoyach – odkąd dostałam zgodę na tłumaczenia tekstów Tinylexie, zamierzam ją wykorzystać. Upatrzyłam sobie do podziałania następujące teksty:
1. „Malfoy's Reflections" – będące w oryginale zbiorem osobnych tekstów, skupiających się na przemyśleniach i działaniach Malfoyów, poczynając od ich dzieciństwa, poprzez Pierwszą Wojnę Czarodziejów aż do zakończenia Drugiej Wojny – 38 chapterów z tego wyjdzie, jedne będą krótsze, inne dłuższe
2. „The Perfect Minister" – skupiające się na relacji Lucjusza i Korneliusza Knota – mistrza i marionetki – 5 chapterów
3. „Maintaining Arrangements" - skupiające się na relacji sytuacji w rodzinie Blacków po ucieczce Andromedy – pojawią się Malfoyowie i Lestrange'owie – 4 chaptery
4. „First Meetings" – ukazujące początki znajomości Lucjusza i Narcyzy – 9 chapterów
5. „The New Recruit" oraz „My Angel, Their Devil" – obrazujące sytuację tuż po tym, jak Regulus Black przyjął Mroczny Znak oraz jego stosunki z Malfoyami – 2 chaptery
6. „Mission Failure or Mission Success?" – wydarzenia bezpośrednio po śmierci Dumbledore'a w odniesieniu do Severusa, Draco i Narcyzy – 1 chapter
7. „Faded Darkness" – Śmierciożercy po pierwszym upadku Voldemorta – 26 chapterów
Z góry zaznaczam, że skoro są to teksty jednej autorki to raczej pochodzą z jednego Universum.
Tłumaczenia w dowolnej kolejności!
Co więcej, w międzyczasie postaram się opublikować „Open For Repairs" autorstwa FeelsForBreakfast – Drarry, ok. 35K słów
Do następnego! :D
