Jak zawsze, enjoy + R&R!
Johnnego obudził hałas za oknem. Niepewnie uniósł powieki. Rozejrzał się wokoło. Ze wsząd otaczał go szary półmrok. Słup jasnego światła wlał się niespodziewanie do pokoju. Zaraz po nim nastąpiła seria huków niczym z dział armatnich. Dopiero po chwili do jego uszu dotarł szum padającego deszczu. Spojrzał na ociekające wodą okno. Kolejny błysk był jeszcze mocniejszy. Johnny rozbudził się całkowicie. Powiódł niespokojnym wzrokiem po pokoju. Nagle przypomniał sobie, gdzie się dokładnie znajduje.
- Robert? - zawołał półgłosem. Nie śmiał odezwać się głośniej. Odpowiedział mu przeciągły grzmot. Johnny wzdrygnął się. Nagle poczuł na ramieniu czyjś dotyk. Odwrócił się. Napotkał przenikliwe spojrzenie czerwonych oczu. Przypomniał sobie zdarzenia z ubiegłej nocy. Jasne cienie tańczyły figlarnie na twarzy Roberta. To pojawiały się, to znikały. Wcale nie był pewien czy ta noc już minęła. Stracił rachubę czasu. Sytuację pogarszała szalejąca za oknem burza. Dźwięk zacinającego deszczu wydał się Johnnemu wyjątkowo nieznośny. Hałas walących w okno kropli zdawał się przewiercać mu czaszkę na wylot. Miał wrażenie, że lada moment oszaleje. W samą porę poczuł ciepło ramion Roberta wokół siebie. Uspokoił się. Dotyk jego ciała koił mu nerwy. Wtulił głowę w jego klatkę.
-Hej, Robert, która godzina? - kolejny grzmot przetoczył się nad zamkiem.
- Godzina burzy. - wypuścił Johnnego z objęć - Czekaj, sprawdzę.
Wstał. Jego kroki skierowały się ku oknu. Johnny ujrzał jego sylwetkę na tle jasnego błysku. Podniósł się z łóżka i stanął tuż przy nim. Wyjrzał przez okno.
- Szósta trzydzieści. - odezwał się Robert. W ręce trzymał kieszonkowy zegarek.
Johnny zamyślił się.
- Nie wygląda na to, by miało się polepszyć.
- I prawdopodobnie nie będzie.
Rudowłosy założył ręce.
- Wiesz co to oznacza? - westchnął.
Robert objął go ramieniem.
- Że twój pobyt tutaj się wydłuży.
Johnny prychnął.
- Rozchmurz się, nikt nie jest w stanie przewidzieć co przyniesie burza.
Rudy zerknął kątem oka w jego stronę.
- Przed nami długa noc. Mamy dla siebie dużo czasu. - stwierdził bezpardonowo właściciel zamku. Johnny uśmiechnął się mimowolnie. Robert przyciągnął go do siebie władczym ruchem. Błysnęło.
FIN/THE END
Podobało się? Nie jestem jeszcze pewna, ale może będzie kontynuacja, przynajmniej taka pobieżna. Do następnego!
