Cześć, zapraszam wszystkich do czytania krótkiego opowiadania autorstwa Sarge's Girls ( s/10706748/1/High-Heels-Hard-Drives)


Nowa praca, nowy początek. Edward Cullen jest nowym informatykiem w "Volturi Magazine". Już pierwszego dnia pracy zacięta drukarka z czwartego piętra ściąga na niego Bellę Swan: wspaniałą brunetkę z długimi nogami, krótką spódniczką i zabójczymi szpilkami. Nowa praca może być bardziej interesująca niż się spodziewał. Jeśli księgowość go nie zabije, to widok na czwartym piętrze z pewnością :D


Wciągnąłem głęboko powietrze, wychodząc z metra i uśmiechając się lekko. Poczułem zapach jedzenia, spalin i betonu. Było głośno i tłocznie. Idealne miejsce na zatracenie się... i nowy start.

Budynek Volturi nie był tak wysoki jak te otaczające go, ale wyglądał onieśmielająco tak jak reszta z nich. Sprawdziłem swój wygląd w odbiciu szyby, zanim wszedłem do holu. Gwar ulicy ucichł w momencie zamknięcia się drzwi.

- W czym mogę pomóc? - spytała ruda kobieta siedząca za biurkiem w recepcji, taksując mnie od stóp do głów.

- Umm, tak. Mam spotkanie z Jasperem Whitlockiem.

- Kogo mam zaanonsować? - spytała. Uśmiechnęła się, gdy przedstawiłem się i podniosła słuchawkę telefonu. - Musisz być tym nowym informatykiem?

Zaśmiałem się, kiwając głową, kiedy ona informowała kogoś o moim przybyciu. Zauważyłem imię Victoria na jej plakietce.

Usłyszałem kroki dochodzące z korytarza po mojej lewej. Mężczyzna w moim wieku: wysoki, szczupły z uśmiechem na twarzy. Wyciągnął do mnie dłoń, a w drugiej trzymał tablet, który musiał pamiętać swoje lepsze czasy.

- Edward Cullen? - spytał.

- Tak, sir. Miałem się do pana zgłosić...

Wyszczerzył się, wskazując kciukiem za siebie.

- W takim razie powinienem cię wprowadzić. - Ruszyliśmy korytarzem, z którego wcześniej przyszedł, pokręcił głową na tablet i spojrzał na mnie. - Garrett jest na wakacjach do końca tygodnia, więc będziesz głównie moim cieniem. Ja pracuję tu od kilku miesięcy, ale to naprawdę łatwa fucha. Dziś będzie typowy poniedziałek.

Uśmiechnąłem się i wszedłem za nim do działu IT. Położył tablet na biurku, po czym odwrócił się twarzą do mnie.

- Jestem pewien, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej Garrett cię oprowadził, więc nie zamierzam ci wygłosić kolejnej przemowy. - Wskazał na laptopa na biurku. - Większość zgłoszeń czy problemów jest przekazywana mailowo, czasami telefonicznie. Większość sprzętu naprawiamy tutaj, jednakże czasami to my musimy się pofatygować. - Wywrócił oczami. - Najcięższą rzecz jaką tu spotkasz to wirus na firmowym komputerze, gdy ktoś kliknie na jakiś głupi link na Facebooku czy inne dziadostwo.

Zaśmiałem się, wkładając dłonie do kieszeni w spodniach.

- Brzmi dobrze.

Wpatrywał się we mnie przez chwilę, a jego spojrzenie utknęło na moim tatuażu.

- Ładny... Armia?

- Właściwie tak - powiedziałem, wyciągając dłonie. - Czy to jest problem?

- Nah, jesteśmy niewidoczni... dopóki nas nie potrzebują i zostajemy bohaterami dnia. - Uśmiechnął się ze wzruszeniem ramionami. - Siły lądowe? Komandos?

- Nie, nic efektownego - powiedziałem z uśmiechem. - Specjalista do spraw komunikacji. Byłem komputerowym maniakiem, kiedy mnie zwerbowali. Już nie jestem tak szczupły jak osiem lat temu.

Jasper zaśmiał się.

- Wszyscy tak zaczynaliśmy. - Wskazał na krzesło obok laptopa. - Usiądź, Edwardzie. Miej oko na maile, a ja skończę z... tym... - zadrwił z tabletu, kręcąc głową. Skrzywiłem się na to.

- Co się do cholery z tym stało?

Parsknął, wyciągając nowy ekran.

- Jędza Jane się stała. Królowa lodu, nie wspominając, że to córka Aro Volturi... ma pecha jeśli chodzi o elektronikę. Nadzoruje dział dziennikarstwa na czwartym piętrze. Nawet nie będę ci opowiadał co zrobiła ze swoim laptopem.

Zachichotałem, kręcąc głową na dźwięk rozbitego szkła, kiedy zaczął wyciągać stary ekran. Wyciągnąłem swój telefon i uśmiechnąłem się na maila od mamy, życzącej mi szczęścia w pierwszym dniu pracy i wiadomości od taty, mówiącej to samo. Martwili się moją przeprowadzką do Nowego Jorku, chociaż nie nazywałem Chicago domem od lat.

Dźwięk przychodzącego maila zwrócił moją uwagę, pochyliłem się do przodu, by przeczytać informacje.

- Co się dzieje? - jęknął Jasper, wycierając dłonie w spodnie.

- Umm... zacięcie drukarki... od Alice Brandon - przeczytałem, patrząc jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.

- Tak jak mówiłem, typowy poniedziałek. - Zachichotał, kręcąc głową, ale nie umknął mi rumieniec na jego twarzy. - Dwadzieścia dolców, że zacięła to gówno celowo. - Kiedy spojrzałem na niego w niemym pytaniu, tylko się roześmiał. - Uwierz mi, na pierwszy rzut mogłeś trafić na coś gorszego. Czwarte piętro jest... rajem w porównaniu do innych działów. Są tam głównie kobiety i wszystkie są cudowne, poza biednym Erikiem, ale on albo jest gejem, albo jest ślepy, albo za stary na to gówno. Nie powiem ci co dokładnie. Weź narzędzia, gdyby naprawdę coś zepsuła. - Wskazał na torbę na końcu biurka. - I powiedz Alice 'cześć', i przeproś, że nie mogłem przyjść osobiście.