Moje pierwsze opowiadanie, które aspiruje na coś dłuższego. Napiszcie, czy chcecie wiedzieć co będzie dalej. I jak to w ogóle wygląda: jak się czyta, itp.. Wiem, że wiele można by zmienić, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. Pozdrawiam,

Oikoo

ROZDZIAŁ I

Percy

- Ojoj, kochanie, idziemy tylko troszeczkę popływać. Nie zabieraj ze sobą całej eskorty „przyjaciół Posejdona"…

Siedziałem na kanapie i patrzyłem jak sześciolatka próbuje wcisnąć swoimi malutkimi rączkami jeszcze dwie figurki hipokampów do swojego zielonego plecaczka. Było ich tam już dwanaście i szczerze wątpiłem czy w tej stosunkowo niewielkiej torbie zmieści się aż tyle morskich stworów. Dostała je na trzecie urodziny od swojego wujka – Tysona i od tej pory nie rozstaje się z nimi na krok. Figurki były wykonane w najdrobniejszych szczegółach. Wiedziałem o tym od dawna, ale kiedy je zobaczyłem, musiałem przyznać, że mój brat ma talent. Niesamowity talent. No, ale co tu się dziwić, jeśli jest się dowódcą armii Posejdona i ma się do dyspozycji wielkie przestrzenie podwodnych kuźni cyklopów? Wykonane z niebiańskiego spiżu przedstawiały wszelkie możliwe morskie stworzenia: były tam zwykłe zwierzęta jak rekiny, delfiny, wieloryby, kałamarnice, ale były też hipokampy i nereidy. Poza tym wszystkie wodne potwory: telchiny, węże morskie, nawet tytan Okeanos. No i był też Ofiotaur, którego nadal nazywałem Nessie (chociaż mała wciąż uparcie twierdziła, że to Rupert).

Jednak nie doceniłem sprytu wnuczki Ateny. Kilka sekund później stała przede mną w rozkroku z plecakiem na plecach i skrzyżowanymi rękoma. Moja mała Lilian. Jej różowe usteczka były zaciśnięte tak mocno, że stawały się prawie niewidoczne. Zadziorny nosek z dosłownie kilkoma piegami idealnie komponował się z oczyma. Były morskie. Dokładnie takie jak moje… Blond włosy opadały jej na różową twarzyczkę. Odziedziczyła je po swojej mamie. Taki podarunek od bogów: oczy – moje, włosy – Annabeth.

- Jestem gotowa! – powiedziała wyzywająco, nie zmieniając ani na sekundę swojej pozycji.

No tak, Lilian potrafi wiele rzeczy, których nie potrafią inni półbogowie, bo, w prawdzie rzecz biorąc, nie jest ona nawet półbogiem. Jako córka herosów posiada magiczne zdolności obojga swoich boskich przodków, ale nie są one rozwinięte tak dobrze jakby była ich dzieckiem. Ma dysleksję, ale jest ona zdecydowanie mniejsza niż moja. Posiada też ADHD. Jednak, jak widać, na tyle małe, że jest w stanie ustać ponad minutę nie zmieniając swojej pozycji.

- Dobrze, Flos*, ale chyba nie myślisz, że… - spojrzałem na nią swoim rozbrajającym spojrzeniem numer 53. - …uda ci się mnie prześcignąć?

- Phi! Jestem tego pewna! – stała nadal w tym samym miejscu, ale kąciki jej ust lekko zadrżały.

- Mówisz? – powoli kierowałem swoje ręce w jej stronę – A co jeśli każę wodzie, żeby cię… łaskotała, hm?

- To ja jej powiem: STOP! – zachowywała powagę, ale wiedziałem, że zaraz pęknie.

- A jeśli… Jeśli zacznie cię łaskotać… teraz?! – złapałem małą za biodra, a ta zaczęła się śmiać.

Przeniosłem ją na kanapę i gilgotaliśmy się ile wlezie. Mała krzyczała wniebogłosy. Turlaliśmy się po kanapie, które od tych naszych zabaw, była już prawie całkiem zniszczona. Wszystkie poduszki wylądowały na podłodze i za chwilę mieliśmy tam wylądować i my. Na nieszczęście wylądował tam też wazon, który stał na czarnym stoliku do kawy. Chociaż może trudno powiedzieć, że „wylądował", bo po prostu rozsypał się na tysiące drobnych kawałków. Któreś z nas musiało przypadkowo zahaczyć o niego nogą. No cóż, chyba nie muszę mówić, że był to ulubiony antyczny wazon Annabeth… Ups!

Ona, oczywiście, kiedy tylko usłyszała huk tłukącego się szkła, przybiegła do nas ze sztyletem w ręku. Kiedy zobaczyła porozrzucane fragmenty starożytnego naczynia, skierowała na nas swój wzrok, który, gdyby mógł, na pewno by nas zabił.

Lilian natychmiast wskazała na mnie palcem i krzyknęła, patrząc na swoją mamę: „To tatuś!". Ja oczywiście zrobiłem to samo, tylko że krzyknąłem: „To Lil!"

Annabeth błyskawicznie przeniosła swój wzrok na mnie. Ech, musiałem się przyzwyczaić, że w grę „Kto jest winny" zawsze przegrywałem z sześciolatką.

- Percy! – krzyknęła z frustracją córka Ateny.

- To nie ja! No, może troszkę… My się tylko…

- Percy, to był mój ulubiony wazon. Thalia go przywiozła z łowów w Grecji. To był prawdziwa czerwonofigurowa starożytna ceramika. Czy Ty wiesz, że już nikt nie potrafi wytworzyć pokostu**? A te malowidła to…

- Wiem, kochanie, wiem… Przepraszam. - Pocałowałem ją w jej piękne, niestarzejące się usta. – Jak tylko przyjedziemy do obozu to poproszę jakieś dziecko Hekate, żeby złożyło je z powrotem, hm? To już za dwa tygodnie…

Powiedziałem to częściowo dlatego, żeby nie rozwinęła się zbytnio na temat malowideł starożytnej Grecji, ale oczywiście też dlatego, że naprawdę było mi jej żal. Pracowała bardzo ciężko nad budynkiem, który miał niedługo stanąć w samym centrum Nowego Jorku. Zarywała całe noce, żeby dokończyć projekt. Poza tym, były problemy na Olimpie. Budynki, które zaprojektowała jako jego architekt zaczęły się psuć i Annabeth bardzo się bała, żeby nie była to jakaś zła wróżba.

Jednak jej reakcja bardzo mnie zaskoczyła. Córka Ateny zmarkotniała i odwróciła głowę w kierunku białej ściany, na której znajdowało się kilka plam od wody i wgnieceń od miecza. Jej oczy straciły blask.

- Annabeth…? – zapytałem.

- Percy… - powiedziała tak cicho, że ledwo było ją słychać – wiesz dobrze co się dzieje.

Spojrzała z troską na Lilian, jakby bała się, że mogłaby ją usłyszeć. Ta jednak patrzyła na nas swoimi wielkimi oczyma. I nic nie wyglądało na to, że miałaby przestać.

- Ilian, może pójdziesz do… ogrodu – próbowałem coś wymyślić – nie powinnaś siedzieć tu w tej ciepłej bluzie, jest za gorąco. Przeziębisz się.

Wnuczka pana mórz nadal stała niewzruszona.

- Glonomóżdżku – westchnęła Annabeth – rozmawiasz z MOJĄ córką. Nie zapominaj o tym.

Skierowała oczy wymownie w sufit, po czym zwróciła się do Lilian.

- Skarbie, mama i tatuś muszą porozmawiać o ważnych sprawach. Proszę, wyjdź na chwilę do ogrodu.

Wnuczka Ateny nadal stała z rękoma na piersi. Jej morskie oczy stały się ciemniejsze.

- Lilian. – powiedziała ostro Annabeth.

Sześciolatka wpatrywała się jeszcze przez chwilę w matkę. Następnie szarpnęła głową i głośno tupiąc – wyszła.

Nigdy nie rozumiałem dlaczego to właśnie Annabeth ma na nią większy wpływ. To znaczy, tak, wiedziałem, że ta cała nieograniczona wiedza i w ogóle pozwala jej na takie zabawy z psychologią dziecięcą, ale… To była też moja córka, a ja w tym momencie traciłem autorytet. Cholera, byłem zazdrosny! Musiałem policzyć do dziesięciu, żeby się uspokoić, co nie było łatwe zważając na fakt, że moje ADHD nie zmniejszyło się w najmniejszym stopniu. Nie ważne czy mam 17 czy 36 lat. Nadal pozostanę wiecznym nastolatkiem.

- No dobrze – złapałem moją żonę za rękę i poprowadziłem ją w stronę kanapy – powiedz o co chodzi…

- O co chodzi!? O co CHODZI!? – zaczęła krzyczeć – Percy! Uch! Jak ty mnie czasami denerwujesz!

Wstała. Zaraz usiadła z powrotem. Takie „wybuchy" zdarzały się coraz częściej… Nie miałem jej tego za złe. Wiedziałem, że martwi się o swoją pracę, o te budynki na Olimpie. Bogowie coraz częściej na nią za to naskakują. Hera znowu zaczęła zsyłać na nią krowy, za to, że ze ściany jej świątyni odchodzi tynk. Zeus wszczyna burze z każdym razem, kiedy tylko wyjdzie z domu, dlatego że podczas jednego z nabożeństw ofiarnych spadł na niego wielki marmurowy piorun znajdujący się na suficie budynku. Córka bogini mądrości boi się, że Atena znowu się jej wyprze. Tak, jak zrobiła to 19 lat temu…

- Percy… - Annabeth zaczęła płakać; rzadko zdarzało się, żeby córka Ateny płakała, bardzo rzadko – wszystko się psuje. Wszystko! W pracy szef ciągle pyta się, kiedy skończę projekt, mówi, że wszystko powinno być gotowe już dwa dni temu, a ja nie chcę, żeby powtórzyło się to samo co z Olimpem. Poza tym… właśnie rozmawiałam z Chejronem i… Ta cała sytuacja z Gają zaczyna się coraz bardziej pogarszać.

Głośno przełknąłem ślinę. Wiedziałem co miała na myśli, mówiąc: „ta cała sytuacja z Gają". 19 lat temu, kiedy udało nam się wydostać z Tartaru i razem z Hazel, Piper, Leo, Frank'iem i Jason'em pokonaliśmy panią Ziemi, byliśmy pewni, że wszystko będzie dobrze przez następne kilkaset lat. Nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy jak bardzo się myliliśmy. Po powrocie do Obozu Herosów, Grecy zawarli pokój z Rzymianami i oba obozy się połączyły. Rachel Elizabeth Dare powiedziała, że Wielka Przepowiednia (zwana przez Rzymian Przepowiednią Siedmiorga) spełniła się i wszyscy oczekiwali kolejnej. Ta jednak… nie nadchodziła. Czekaliśmy rok, podskakując nerwowo na każde potknięcie naszej nastoletniej Wyroczni, myśląc, że to może już. Aż któregoś dnia moja przyjaciółka weszła do Wielkiego Domu i oznajmiła, że nie wygłosi kolejnej Wielkiej Przepowiedni, ponieważ nie ma jeszcze osoby, której by ona dotyczyła. Jakiś rok temu okazało się, że nie udało nam się pokonać Gai. Uśpiliśmy ją tylko i znowu zaczyna się budzić. Od tej pory herosi na całym świecie zaczęli zgłaszać informacje o nowych bitwach i tytanach, którzy powracają do życia.

- Co tym razem? - zapytałem, chociaż bałem się usłyszeć odpowiedzi – Chyba nie…

- Nie – odpowiedziała krótko Annabeth – Nie zaatakowała jeszcze obozu, ale…

- Co?

- Była w Nowym Jorku, zaatakowała łowczynie… Nie, nic się nie stało ani Thalii, ani innym. – dopowiedziała szybko, widząc moje pytające spojrzenie – Ale… Chejron mówi, że może lepiej, żebyśmy tym razem nie przyjeżdżali do obozu…

- Ale Lilian tak bardzo się na to cieszyła. – zrobiłem zawiedzioną minę –Stęskniła się za Tyson'em, za Tęczusiem, za Mrocznym… Jak ty chcesz jej to powiedzieć?

- Ona jest mądra. Bardzo mądra. Zrozumie, że to zbyt niebezpieczne, że… - córka Ateny zamknęła oczy, jakby słowa, które chciała wypowiedzieć sprawiały jej ból – że może jej się coś stać.

Spojrzała na mnie bezradnie, a ja nie wiedziałem co zrobić. Lilian była rozumnym dzieckiem. Zdawała sobie sprawę z wielu rzeczy, o których inni w jej wieku w ogóle nie mieli pojęcia. Ale była też moją córką. Córką morza. A ONO nie lubi więzów.

- Jesteś pewna, że zagwarantujemy jej bezpieczeństwo? – Annabeth chciała coś powiedzieć, ale ja jej przerwałem – Szczerze? Nie wiem czy to dobry pomysł. Wybór pomiędzy wybraniem się do obozu, gdzie są magiczne granice, a pozostaniem tutaj… Szczególnie teraz, w lato, kiedy półbogowie będą wyjeżdżać na misje. Zdajesz sobie sprawę z tego ile potworów poprzyciągają?

- Już zadecydowałam – odpowiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu – Chejron też tak uważa. A ja naprawdę nie rozumiem dlaczego tak się upierasz przy swoim.

Wstała z kanapy i skierowała się w stronę gabinetu.

- Ale… - próbowałem jeszcze zaprotestować, chociaż wiedziałem, że to nic nie da.

- Nie, Percy. Uwierz mi, tak będzie lepiej. – dopowiedziała odwracając głowę – Teraz idźcie popływać. Lilian już się pewnie niecierpliwi.

Przygryzłem wargę. Nadal nie byłem przekonany.

- Naprawdę Percy, zaufaj mi – Annabeth czytała mi w myślach – Tutaj na przedmieściach Nowego Jorku nikt nas nie znaj…

Dalsze słowa zniknęły w ogłuszającym huku. Nie wiedziałem, kiedy złapałem Annabeth i pociągnąłem ją na ziemię. Jedyne co udało mi zobaczyć poprzez lecące na nas z okien tarasu okruchy szkła, to Minotaur rozwalający wszystko na swojej drodze i trzymający w łapie moją bezwładną córkę.

*po łacinie „kwiat"

** specjalna substancja, którą pokrywano miejsca zdobienia w ceramice greckiej, aby uzyskać efekty kolorystyczne