Lily weszła do bramy domu na Brooklynie. Szła schodami do samego końca, po czym weszła do mieszkania
swojego narzeczonego, Rufusa.

- Rufusie? - spytała.

Nikt się nie odezwał. Była sama. Przechadzała się po mieszkaniu. wyjęła telefon i wykręciła jego numer.

- Halo? - spytał zdziwiony.

- Rufusie, gdzie jesteś? - spytała, siadając na jego kanapie.

Zaczęła dotykać swoimi dłońmi o skórę kanapy.

- A ty?

- U ciebie.

Zdziwiła się.

- A ja u ciebie. Chciałam cię przeprosić.

- Ja ciebie też. Źle postąpiłem.

Wstała i zaczęła przechadzać się po mieszkaniu, słuchając się w jego słowa.

- Pobierzmy się. - powiedział

- Słucham? - spytała zdziwiona.

- Jutro. Kocham cię, Lily i to bardzo.

Gdy usłyszała te słowa, jej serce zrobiło sie jeszcze miękkie niż przedtem. Zgodziła się i rozłączyła.

NSTĘPNY DZIEŃ

Serena wstała z łóżka i poszła do łazienki, lecz nagle usłyszała dźwięki maszyny do szycia Jenny.

Weszła do jej pokoju.

- Co ty robisz? - spytała zszokowana bałaganem w jej pokoju.

- Nie widać? Szyję sukienki. - odpowiedziała, nie przestając szyć i patrzeć na Serenę.

Wyszła z jej pokoju i weszła do łazienki. Jenny spojrzała czy na pewno Serena wyszła i wyjęła telefon. Wykręciła numer swojego brata.

- Dan, możesz przyjść? - spytała cały czas rozglądając sie za przyszywaną siostrą.

- Teraz? Jestem trochę zajęty. Nasi rodzice sie pobierają dzisiaj, a muszę jeszcze tyle załatwić.

- Będziesz na ślubie? - Jenny podskoczyła.

- A czemu nie? Do zobaczenia potem - rozłączył się.

Dan wybrał numer swojej cioci.

- Cześć ciociu, chciałem ci się zapytać, czy przyjdziesz na ślub taty, który odbywa sie dzisiaj.

- Przykro mi Danielu, ale jestem w Hiszpanii i nie dam rady przyjechać, ale pozdrów go ode mnie.

- Dobrze. - rozłączył się.

Lily wychodząc z pokoju, natknęła się na Serenę.

- Kochanie. - zaczęła - Muszę ci coś ważnego powiedzieć.

- Tak, mamo?

Lily wzięła dwa głębokie wdechy.

- Dzisiaj jest mój ślub z Rufusem.

- Co? - spytała ze szokiem, poprawiając swoje włosy.

- Wiem, że to dla ciebie duży szok, ale...

- Wspaniale. - przerwała jej z uśmiechem - Zajrzę do Jenny i jej pomogę.

Przytuliła mamę i poszła do pokoju Jenny.

- Pomogę. - weszła do środka, lecz jej tam nie było - Jenny?

Wyszła i zeszła na dół. Nagle, w korytarzu stanęła Blair. Podeszła do Sereny.

- Tak się cieszę z tego ślubu. - uśmiechnęła sie szeroko do niej.

- Ty też o tym wiesz? - zdziwiła się - Czemu zawsze muszę dowiadywać sie o takich rzeczach ostatnia.

Blair spojrzała na nią dziwnie. Zawsze to ona dowiadywała sie ostatnia. Trochę zazdrościła tego Serenie. Obie dziewczyny poszły na górę, do pokoju i usiadły na łóżku. Serena wyjęła kartkę i długopis.

- Trzeba ustalić plan. - usiadła obok przyjaciółki.

- Schowaj to. - Blair wyciągnęła telefon.

Zadzwoniła do swoich przyjaciółek i zeszły na dół. Jenny chwyciła herbatę ze stołu i napiła się małego łyczka. Wstała i poszła do swego pokoju, po maszynę i sukienki. Zeszła z nimi na dół. Serena z Blair siedziały na kanapie i rozmawiały o miejscu ślubu. Z windy wyszła Penelope z koleżankami. Uroczyście przywitały sie z Blair, Sereną i Jenny.

Dan nie kumał trochę tego zamieszania związanego ze ślubem. Cały czas dzwonił do cioć, wujków i kuzynów.

- Cześć! Przyjdziesz na ślub taty? - spytał z lekkim uśmiechem.

- Ślub taty? - zdziwiła się.

- Tak. Za dużo by opowiadać. Przyjdziesz?

- Oczywiście! Do zobaczenia u was w domu.

- Pa. - rozłączył się.

- Jest mały problem - powiedziała Katy - Nikt nie chce przyjść. Żadna sławna osoba.

- Nie przyjmuję odmowy! - powiedziała Blair, idąc w kierunku kuchni.

Serena spojrzała na pozostałe koleżanki.

- A wam, Constance Billard? - spytała.

- Mamy tort! Moja mama ma cukiernię i ktoś zrezygnował z zamówienia.

Serena zrobiła drobny uśmiech.

- Moi pracują w banku, więc... są spłukani. - powiedziała Justine.

- To możesz spływać. - wyszeptała Jenny.

Blair zszokowała się. Chyba opłacało się mieć Jenny w swojej paczce z czasów Constance Billard.

- Doroto? -spytała Serena, idąc w jej kierunku.

Dorota odeszła od komputerów.

- Ci państwo o które prosiłaś są w The Hamptons. Powinni dać radę przyjechać.

- Świetnie! A ty Jenny? - spojrzała na nią. - Chyba szyłaś tę sunię całą noc!

- Idzie idealnie - uśmiechnęła się - To jest jak moja "Misja Moda".

- Och, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. - powiedziała Lily, schodząc schodami na dół.

Serena podeszła od matki.

- To uwierz. - uśmiechnęła sie do niej.

- Nie musiałaś sie tym zajmować, Sereno.

- Mamo! Chociaż raz nie myśl o tym co się tu dzieje!

- Sereno! - krzyknęła Blair w podskokach.

Obróciła się do niej.

- Właśnie rozmawiałam z biurem burmistrza i zgadza sie przyśpieszyć ślub. Lily i Rufus wezmą ślub w Brooklyńskim Ogrodzie Botanicznym. - powiedziała z radością Blair.

Lily byłą w niebo wzięta! Prawie straciła oddech.

- Świetnie! A jak przemówienie? - spytała matkę.

- Już skończyłam. - owzajmiła.

- Już? Musisz mi go teraz przeczytać! - obie udały się w trochę ciche miejsce.

- Dziękuję ciociu. Do zobaczenia. – rozłączył się Dan.

W tym czasie, weszła Vanessa.

- Musisz powstrzymać Georginę. - powiedziała z lekkim przerażeniem - Wiesz co może sie dziać, jeżeli wyda sekret.

- A co mam jej zrobić?

- Zaproś na randkę.

- Co? Chyba zwariowałaś!

- Dan! Twój tata żeni sie z Lily. Tu chodzi o twego przyszywanego brata!

- Wem. - podrapał sie po brodzie - Dobra.

Rufus wszedł do salonu.

- Dokąd idziesz? - spytał, widząc, że syn otwiera drzwi.

- Idę sie przejść, ale przyjdę na ślub. Punktualnie! - zamknął za sobą drzwi.

Wyszli na ulicę Brooklyn'u. Pożegnał sie z Vanessą i nagle, spotkał Georginę.

- Cześć! - uśmiechnęła się do niego.

- Cześć. Pójdziemy na lody? - spytał.

-Pewnie!

Oboje szli w kierunku straganów.

- ... Dlatego uważam, że Rufus Humphrey i ja jesteśmy dla siebie idealnie stworzeni. - przeczytała Lily ostatnie słowa swojego przemówienia.

Jej córka była totalnie w szoku.

- I jak? - spytała.

- To żart, tak? - spytała zdezorientowana.

- Nie. Dlaczego tak uważasz?

- Mamo, to jest do kitu! Bierzesz ślub z Rufusem - miłością swojego życia, a nie wychodzisz za jakiegoś hipisa!

Lily zrobiło się lekko słabo.

- To co ja teraz zrobię?

- Idź napisać to jeszcze raz, a my udamy sie juz do Ogrodu, wszystko poustawiać.

- Dobrze, kochanie.

Serena zawołała koleżanki i wyszły z apartamentu. Szły wprost do Ogrodu Botanicznego na Brookly'nie.

- Na pewno wszystko ma już tam być? -spytała Blair, Penelope.

- Tak.

Dotarły na miejsce! Wszystko było już poustawiane. Serena uśmiechnęła sie do samej siebie.

- Słyszałam, że z kimś się spotykałeś? -spytała Georgian, gdy Dan kupował lody.

- Tak, ale okazało się, że ona flirtuje z Orlando Bloom za moimi plecami. - podał jej lody.

- Oł… To musiał być cios.

- Georgino, możemy zacząć od nowa? - spytał z przekonaniem.

-Co masz na myśli? - zrobiła szeroki uśmiech.

- Chodzi mi o to, że...

- Chcesz mnie zaprosić na ślub swoich rodziców? - niemal podskoczyła.

Dan nie miał oczywiście tego nam myśli.

- Wiesz co? Może lepiej nie. Spotkamy sie jutro w barze o siódmej, okay.

- Dobrze. - pocałowała go w policzek.

Odszedł spoglądając czy Georgina złapała o co chodzi. Ale chyba nie. Blair siedziała z Sereną na krzesłach i myślały. Były niemal przekonane, że ten ślub będzie niesamowitą uroczystością. Zadzwonił telefon Blair. Wyjęła go i odebrała.

- Tak?

- Jak wam idzie? Wszystko jest już poustawiane? - spytała Lily.

- Tak, proszę pani. Według nas, ślub można już zacząć.

Lily rozłączyła się i spojrzała na swoją suknię ślubną. Otarła łzy i wyszła z apartamentu. Goście się już zlecieli! Było tak jak to sobie zaplanowały.

- Nie ma Rufusa? - spytała Serena, Jenny.

- Nie. Zaraz powinien przyjść.

Jenny podeszła do stołu z jedzeniem i chwyciła kawałek winogrona. Podszedł do niej Dan.

- I jak?

- Świetnie. Szkoda, że nam nie pomagałeś! - zdenerwowała się.

- Pomagałem! Dzwoniłem do naszych rodzin. Niestety przyjdą tylko trzy osoby.

- Wiem, bo już są.

Da wziął plastikowy kubek z sokiem i podszedł do Vanessy.

- Załatwiłeś? - spytała, niemal szeptem.

- Tak.

Nagle, koło nich przechodziła właśnie Georgina! Dan z Vanessą byli zdezerentowani. Ona szła w stronę niemałej górki, która prowadziła do wyjścia z parku. Poszli za nią. Zatrzymali się przy rodzicach rozmawiających ze Scott'em. Odszedł.

- Gratulację! To synek. - powiedziała chamsko Georgina i odeszła.

- Co to ma znaczyć? O co chodzi Georginie? - spytała po chwili milczenia Lily.

Wszyscy patrzyli na siebie. Bali sie tego powiedzieć. Szczególnie Dan i Vanessa.

- Tato, Lily... wtedy jak byliście szukać swojego syna, tamci rodzice was okłamali. - wyjaśnił Dan.

Lily byłą w lekkim szoku.

- To ich syn zginął w tym wypadku, a Scott jest waszym synem. - dokończył.

- Skąd to wiesz? - spytał Rufus.

- Od Vanessy.

Lily spojrzała na niego.

- Teraz pewnie jest w Chinatown. Ma wrócić do Bostonu. - powiedziała Vanessa.

- Idę go szukać. - powiedział ze zdenerwowaniem Rufus, idąc w stronę wyjścia.

- Poczekaj! Idę z tobą, to w końcu nasz syn. -powiedziała Lily, podchodząc do niego.

Reszta wróciła do gości. Serena stanęła na środku i ogłosiła, że ślubu nie będzie. Goście ze smutkiem i rozczarowaniem rozchodzili się. Dan spojrzał na Georginę dziwnym, a zarazem drapieżnym wzrokiem.

- Załatwimy ją. - powiedziała do niego Blair - Pożałuje tego ci zrobiła.

Dan spojrzał na nią, jak odchodziła. Podszedł w jej kierunku.

- Widzisz go? - powiedziała Lily, biegnąć z Rufusem.

Byli już w Chinatown. Nagle, Rufus dostrzegł Scott'a. Podszedł do niego.

- Poczekaj! Przepraszam.

Scott spojrzał na niego.

- Nie ma czego. - odparł.

- Jest.. - za Rufusem, wyszła Lily z płaczem - Popełniłam dużo błędów.

- A czemu mnie oddałaś?

- Nie dałam sobie rady. Bardzo cię za to przepraszam. Właśnie cie odzyskałam. Daj mi szansę, abym się poprawiła. Proszę.

Scott spojrzał na matkę. Po chwili podszedł do niej i ją objął.

- Czas chyba na wasz ślub. - powiedział, puszczając.

W trójkę poszli do domu Rufusa. Lily zadzwoniła po resztę, aby przyszli. Chwile potem zaczęła się uroczystość! Zostało nawet zrobione wspólne, zdjęcie grupowe. Było tam niemal wszystko, co zaplanowała Serena z resztą grupy.

- Zaraz zacznie sie zabawa. - powiedziała Blair do Dana.

Nie miał bladego pojęcia, o co jej chodzi. Nagle zobaczył, że koło Georginy, kręci sie Vanya. Coś jej powiedział , a ona wyszła wraz z nim. Teraz był szczęśliwy. Mógł świętować wraz z innymi ślub swoich rodziców. Na sam koniec, Lily i Rufus pocałowali się równo o północy. Wszyscy bili im ogromne brawa i bawili sie aż do samego rana.