Kiedy rodzice znaleźli się poza zasięgiem wzroku i pociąg wyjechał ze stacji, Albus oderwał się od okna i ruszył w poszukiwaniu wolnego przedziału. James pognał do swoich znajomych, a Rose gdzieś nagle znikła. Zawołał ją parę razy, ale nie otrzymawszy odpowiedzi, ponownie podjął poszukiwania.
W końcu znalazł przedział. Jedyny wolny. Prawie pusty. Jedyną osobą siedzącą w środku był chłopak o bardzo jasnych blond włosach, który wyglądał przed okno, pogrążony w melancholii.
Albus zawahał się. Wiedział, że wujek Ron udusiłby go na miejscu, gdyby teraz wszedł do przedziału, w którym znajdował się syn Dracona Malfoya, ale z drugiej strony, miałby chodzić wiecznie po pociągu, bez gwarancji, że znajdzie następny wolny przedział? Potrząsnął głową, odpędzając od siebie wizję wujka i otworzył drzwi.
- Tu wolne? – zapytał chłopaka
Scorpius leniwie przeniósł na niego spojrzenie srebrnych oczu. Pojawił się w nich błysk zdziwienia, gdy zobaczył Albusa Pottera, ale po chwili przybrał obojętny wyraz twarzy i pokiwał głową.
Albus nadal stał niezręcznie, nie wiedząc, czy wejść, czy zapytać, czy chłopak nie miałby nic przeciwko. Uznał, ze lepiej zapytać.
- A…?
- Siadaj – przerwał mu w pół słowa, z delikatnym cieniem uśmiechu.
Albus usiadł naprzeciw niego. Po kolejnych minutach krępującej ciszy, zebrał w sobie Gryfońską odwagę płynącą w jego żyłach i spróbował zagaić rozmowę.
- Więc… Scorpius, tak? Jestem Albus Potter. – zaczął niepewnie i wyciągnął rękę.
Chłopak spojrzał na nią, nie poruszając żadną inną częścią ciała. Po chwili skinął głową, jakby chciał powiedzieć „Wiem."
- Tak. Jestem Scorpius. Malfoy. – wreszcie uścisnął rękę Albusa, który umierał z zażenowania – Miło poznać.
Albus rozluźnił się trochę, widząc, że oczy Malfoya nie były spowite lodowatą pogardą, a patrzyły na niego z mieszaniną ciekawości i jakiejś niesamowitej nonszalancji.
- Więc Scorpius – zganił się w myślach za ponownie zaczęcie swej wypowiedzi od „więc" – Zestresowany pierwszym dniem?
Albus nie wiedział, co podkusiło go do zapytania akurat o to, skoro mina Scorpiusa mogła wyrażać właściwie wszystko poza zestresowaniem. A właściwie, nie wyrażała niczego. Ku jego zdziwieniu, Scorpius po chwili odpowiedział jednak:
- Szczerze mówiąc… Trochę tak.
- O… - wydusił z siebie zszokowany Albus, po czym zdał sobie sprawę, jak głupio musiał zabrzmieć i jak głupio wygląda. Otrząsnął się i kontynuował rozmowę. – A wiesz, w którym domu chciałbyś być?
Scorpius nagle jakby zgasł.
- Wiesz… Nie mam specjalnego wyboru. To raczej pewne, że będę w Slytherinie.
- Dlaczego?
- Wszyscy Malfoyowie są w Slytherinie… Taka zasada.
- A dlaczego nie chcesz tam trafić? – Albus zapytał, chociaż równie dobrze mógłby zapytać o to samego siebie.
- Nie mówię, że nie chcę… - rzekł tonem sugerującym, że nie chce o tym dalej rozmawiać. Albus jednak brnął dalej.
- Przecież Slytherin nie jest aż tak zły, prawda? W końcu o dom samego Merlina!
Scorpius pokiwał głową, choć nadal wydawał się nieprzekonany.
Przez kilka dobrych minut, Albus kontynuował wymienianie dobrych cech Slytherinu, aż w końcu ze zdziwieniem stwierdził, że przekonuje członka rodu Malfoyów, rodu od wieków związanego ze Slytherinem o walorach tego domu. Co więcej, w miarę zapewniania Scorpiusa, sam zaczął zauważać, że może bycie Ślizgonem wcale nie jest jednak takie złe… Pamiętał jednak nadal o tym, co powiedział mu ojciec o Tiarze – że bierze zawsze pod uwagę wolę kandydata. Z jakiegoś powodu, wolał się jednak nie dzielić tym faktem ze Scorpiusem.
- A ty chciałbyś być w Slytherinie? – zapytał nagle Malfoy
- Eee… - zaczął Albus, ale na szczęście drzwi otworzyły się, ratując go od niezręcznego pytania.
- Albus! Wszędzie cię szukam… - Rose ucieszyła się na widok kuzyna, jednak natychmiast zmrużyła powieki, widząc jego towarzysza. – Em… Byłam właśnie u Dominique i jej koleżanek… Może chcesz do nas dołączyć? – zapytała, siląc się na uprzejmy ton, lecz Albus wiedział, ze chciała krzyczeć „Albus, ty idioto, co ty robisz z nim, masz iść ze mną, teraz!".
- Nie, dzięki Rose… - odpowiedział trochę chłodniej niż zamierzał. – Może ty zechciałabyś się przysiąść?
Wiedział, ze uprzedzenie Rose nie jest jej winą – tak została wychowana. Liczył, że może, jeśli sama porozmawia chwilę ze Scorpiusem (którego on sam uznał, za całkiem sympatyczną, choć wyraźnie skrytą osobę), zobaczy, że jego nazwisko wcale nie musi świadczyć o jego charakterze.
Na twarzy Rose widać było, że toczy walkę z myślami. Przygryzła walkę. Albus wiedział o co chodzi. Nie chciała przebywać w jednym miejscu z Malfoyem, ale także chciała mieć oko na Albusa i pilnować go, aby się nie spoufalał. W końcu zdecydowała.
- Dobrze, właściwie, czemu nie… - i usiadła obok Albusa, nie zwracając uwagi na drugiego chłopca.
- Rose… Poznaj Scorpiusa. Scorpius. To Rose, moja kuzynka.
Rose posłała w jego stronę grymas, który zapewne miał być uśmiechem. Srcorpius wyszczerzył zęby.
- Przypuszczam, że nie znając mnie możesz o mnie powiedzieć wiele złych rzeczy, bazując na samym nazwisku, prawda? – zwrócił się do Rose spokojnie – W każdym razie, milo cię poznać.
Roze zamrugała, zszokowana jego opanowaniem i prostolinijnością. Albus parsknął śmiechem.
- No daj spokój Rose! – powiedział, szczerząc się do niej i delikatnie szturchając ją łokciem.
Przeniosła lodowate spojrzenie z Ala na Scorpiusa. Wyciągnęła rękę.
- Rose Weasley – rzekła akcentując swe nazwisko – Ciebie też… dobrze poznać.
Scorpius uśmiechnął się ponownie i uścisnął jej rękę.
Im dłużej jechali, tym dłużej Scorpius utwierdzał się w przekonaniu, że Rose go nie lubi, a Albus jest wyjątkowo miłą osobą. Coś go w tym chłopaku intrygowało i bardzo chciał zobaczyć, jak dalej potoczy się ta znajomość.
Po paru godzinach przebrali się w szkolne szaty i wkrótce pociąg zaczął zwalniać.
Kiedy wysiedli na stacji Hogsmeade, Scorpius usłyszał donośny glos, wołający „Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!". Jego oczom ukazał się wielki, zarośnięty człowiek. Uznał, że to właśnie jest Hagrid, o którym opowiedział mu Albus.
Wraz z Potterem stanął przy olbrzymie. Na twarzy Hagrida pojawiło się zdumienie, gdy zobaczył w jakim Albus jest towarzystwie, ale nic nie powiedział.
Przeprawa przez jezioro poszła gładko, bo na szczęście, zacinający uprzednio deszcz, uspokoił się.
Scorpius nie pamiętał jak, może przez stres, w każdym razie już wkrótce stał w grupie rówieśników w Wielkiej Sali, czekając na przydział.
Kolejne osoby podchodziły. Jak na razie przydzielono trzech Gryfonów, dwóch Krukonów i Puchonów i żadnego Ślizgona. Czyżby miał być pierwszym?
- Malfoy, Scorpius!
Rozległy się szepty. Gdy Scorpius odwrócił się twarzą do ludzi, zauważył, że wielu pokazuje go sobie palcami. Ucieszyło go, że w większości były to spojrzenia zaciekawione a nie złowrogie.
„Malfoy… Kolejny Malfoy…", usłyszał w głowie cichy szept „Widzę tu dużo, dużo ambicji… I inteligencji, taak… Pasowałbyś do Slytherinu, ale również doskonale odnalazłbyś się w Ravenclawie…"
Scorpiusowi serce zabiło szybciej. Nie spodziewał się, ze Tiara w ogóle poświęci jakiś czas na zastanawianie się, gdzie go przydzielić. A szczerze mówiąc, czasem myślał, że fajnie byłoby być w Ravenclawie…
Nagle spojrzał na Albusa. Przypomniały mu się wszystkie rzeczy, które mówił o Slytherinie. Nawiedziły go wizje ich dwóch, jako Ślizgonów i poczuł dziwne ciepło na sercu…
- SLYTHERIN!
Tiara wykrzyknęła głośno i tak znienacka, że Scorpius podskoczył z zaskoczenia. A więc jednak…
Poszedł chwiejnym krokiem do stoły przy lewej ścianie, uśmiechając się słabo po drodze do Albusa, który klaskał razem ze Ślizgonami.
Scorpius usiadł i czekał niecierpliwie. Parę rąk poklepało go po plecach z dumą. W końcu, do stołka podszedł Albus. Wnętrzności Scorpiusa skręciły się z nerwów. Aż w końcu…
„Więc Scorpius jednak jest w Slytherinie…" pomyślał Al. „Interesujące…". Stał zagłębiony w myślach o swoim nowym znajomym. Nawet kiedy wyczytano jego nazwisko, nie przestał myśleć. Zupełnie zapomniał, ze powinien prosić Tiarę o przydział do Gryffindoru. Jedyne na czym potrafił się skupić, to to że Scorpius jest w Slytherinie… I jak fajnie byłoby, gdyby byli tam razem… Słyszał głosik Tiary w jego głowie, ale mało zwracał uwagę na to, co mówiła. Spojrzał na Ślizgoński stół i ujrzał srebrne oczy, wpatrujące się w niego z napięciem. Taak…
Czuł to. Wiedział to zanim Tiara oznajmiła to całej sali.
Z uśmiechem wstał i zajął miejsce obok rozpromienionego, ale nadal białego ze strachu Scorpiusa.
Widział, jak przy stole na przeciwległym końcu Sali, James wyglądał, jakby został spetryfikowany, ale nie dbał o to.
Wkrótce, kolejnym szokiem, choć nie tak wielkim jak Potter w Slytherinie okazała się Rose, która została przydzielona do Ravenclawu, jako pierwsza z rodziny Weasley'ów.
Rose, trochę przestraszona, trochę ucieszona, podążyła do stołu obok stołu Gryffindoru.
Ceremonia przydziału wkrótce się zakończyła i po obfitej uczcie, Al znalazł się w mgnieniu oka w dormitorium pierwszorocznych Ślizgonów. Podobało mu się tu. Wiedział, że nie będzie tego żałował.
