Prolog
- Nie rób tego!- Krzyknął rozpaczliwie Tom, wyciągając przed siebie prawie przezroczystą rękę. Harry zacisnął mocniej palce na trzymanym przez niego kle bazyliszka i uniósł go wysoko nad głowę. Zamachnął się chcąc wbić ząb olbrzymiego gada wprost w leżący przed nim dziennik w czarnej, skórzanej oprawie.
- Stop…!- Riddle desperacko starał się powstrzymać młodszego chłopca jednak w swojej bezcielesnej formie nic nie mógł zrobić.
Harry zamarł w bezruchu. Wypuścił kieł z drżącej dłoni a jego oczy rozszerzyły się. Ciało chłopca przeszyła fala lodowatego chłodu a jego skóra pobladła znacznie, stając się trupioblada. Objął się ramionami i zatrząsnął. Postać z dziennika zastygła, mając na ustach kolejny krzyk. Potter powoli obejrzał się za siebie. Jego dolna warga lekko drżała a do oczu napłynęły łzy. W głowie słyszał krzyk, przeraźliwy krzyk kobiety umierającej w agonii.
- Nie.- Szepnął.
Pamiętał to, chociaż nie chciał.
Pamiętał, ale nie wiedział skąd.
- Odejdź…- Błagał drżącym, łamiącym się głosem. Za nim znajdowało się wiszące w powietrzu czarne koło, wyglądające jakby było stworzone ze smoły. Czarna dziura. Portal. Otchłań bez dna… a z niej wyleciały brzęczące łańcuchy, oplatając ciasno ciało dwunastolatka. Harry krzyknął. Metal przedzierał się przez ubrania i palił jego skórę jak rozżarzone węgle. Więzy zacisnęły się mocno wokół kończyn chłopca, jego nóg, rąk, brzucha, szyi… Znacząc go swoim piętnem, wypalając blizny, powoli zaciągały szarpiącego się dwunastolatka w stronę czarnej dziury. Chciały zabrać go ze sobą do tego świata. Tego świata bez słońca.
Pamiętał to, chociaż nie chciał.
Pamiętał, ale nie wiedział skąd.
- Nie… proszę!... Błagam, przestań…!- Krzyczał a łzy spływały po jego nienaturalnie bladych policzkach.- Nie zabieraj mnie tam…! Z powrotem… nie chce wracać…- Kimkolwiek był on, do którego chłopiec kierował swoje prośby uszy istoty pozostały głuche na błagania dziecka. Łańcuchy ciągnęły go nieubłaganie w stronę tego świata. Do którego nie chciał już nigdy wrócić, o którego istnieniu chciał zapomnieć…
Zrodzony z ciemności.
- Nie…!- Krzyk. I twarz. Twarz nastolatka zaklętego w dzienniku wyrażająca przerażenie. Była ostatnim, co zapamiętał nim pochłonęła go ciemność. Ta sama nieprzenikniona ciemność, ta sama, która go stworzyła, z której się zrodził.
Wróć do mnie, dziecko ciemności.
Upadł w wodę. Łańcuchy nadal ciasno go wiązały, ale już nie czuł bólu. Pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń nad nim. Na czarnym tle kolory mieszały się ze sobą, świeciło coś przypominającego gwiazdy, ale na pewno nimi nie było. W powietrzu unosiły się różne przedmioty. Zepsute. To miejsce to pudełko. Olbrzymie pudełko pełne zepsutych zabawek.
Bezkresne więzienie.
- A więc wreszcie wróciłeś, książę.- Usłyszał damski głos. Powoli odwrócił głowę i spojrzał na stojącą nad nim kobietę.
- Kim jesteś?- Chciał wiedzieć. Pytanie zdawało się ją zaskoczyć.
- Niczego nie pamiętasz?
- Nie.- Potwierdził. Zgodnie z prawdą, chociaż nie do końca. Ponieważ czuł, że skądś zna to miejsce. Zna tę kobietę o czerwonych włosach i równie szkarłatnych tęczówkach.
- Red.
- Moje imię. Imię, które mi nadałeś.- Uśmiechnęła się, klękając na jedno kolano. Wyciągnęła rękę opuszkami palców delikatnie głaszcząc go po policzku.- Widać, ona powoli wraca. Twoja pamięć. Już niedługo będziesz sobą, Watashi no Aruji.
- Nie dotykaj mnie, Red.- Powiedział chłodnym głosem tak bardzo do niego niepodobnym. Tak różnym od strachu i desperacji, które władały nim jeszcze przed chwilą. O tak, znał to miejsce. Pamiętał je aż za dobrze. To miejsce, w którym się urodził i w którym się wychował…
- Nienawidzę tego miejsca… i nieba, na które nigdy nie wschodzi słońce.
