Szklanka

Siedział na rozklekotanym krześle i pociągał papierosa. Dookoła leżały potłuczone butelki. Okna były zabite deskami, drzwi ledwo trzymały się w zawiasach. Trzaskały smutno popychane wiatrem. On, zwykle okrutny, odczuwał niesamowitą pustkę w sercu. Wszystko straciło sens, nic już nie będzie tak jak dawniej. Zgasił papierosa i sięgnął pod stół. Wyjął ciemnozieloną butelkę i wstał. Otworzył rozpadającą się szafkę i wziął szklankę. Piękną, niczym kryształ, szklankę. Obrócił ją w dłoniach i wrócił do stołu. Popatrzył krytycznie na butelkę i odstawił ją po długim namyśle. „Co się z Ciebie zrobiło Kuznetzov? Chcesz się upić by zapomnieć? Jesteś dupkiem. On nie wróci, już nigdy..." Zajrzał do szklanki i zobaczył to... usłyszał... wrócił... Krew, karetka, panika... policjanci zakuwający Balkova w kajdanki... Pistolet... jeszcze gorący... Całe opactwo się zbiegło by po raz ostatni popatrzeć na kapitana Niszczycieli... A on stał i był przy nim, patrzył w te lodowatoniebieskie oczy, gasnące powoli, pełne bólu... Tłuczone szkło. Otrząsnął się i przeklinając zaczął zbierać błyszczące kawałeczki szklanki... Znieruchomiał trzymając odłamek w dłoni i patrząc na podłogę. Kryształowa mozaika zaczerwieniła się. Jego krew kapała coraz szybciej... Gorące strumienie bólu wypełniły luki w podłodze. Osunął się na kolana. Był pusty, bez wyrazu... Robiło się ciemno, niewyraźnie... Jednak on był szczęśliwy... Czuł jak chłodne ramiona śmierci ciągną go za sobą w otchłań... wiedział, że znów go zobaczy, ale wtedy już nikt ich nie rozdzieli... będą razem na wieki i jeszcze dłużej...

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Tak mnie korciło by napisać cos takiego. Od razu po napisaniu chcę to wysłać, bo jest świeże i nie mam czasu by cokolwiek poprawić... No mam nadzieje, że się spodoba... Życzę miłych wakacji!