Obejść Wszechświat

Nazywa siebie Jimem i uśmiecha się pięknym uśmiechem, mrużąc oczy, jak gdyby miał prawo zakrywać takie oczy, i kocha tak wiele rzeczy w swoim życiu, z życiem u szczytu listy, bo tak dobrze, za dobrze zna śmierć, kocha być żywym, kocha każdą kobietę, którą kiedykolwiek poznał, i kocha Wszechświat, kocha Enterprise i załogę, kocha adrenalinę i buzowanie krwi w żyłach, i ciężki oddech, i ryzykowanie życiem tylko po to, by po raz kolejny je uratować i wygrać wszystko, bo to właśnie może.

Kiedy po raz pierwszy spotyka Spocka, uważa, że jest dokładnie taki, jak Wszechświat, ponieważ rzeczą, którą Jim wie o Wszechświecie najlepiej, jest to, że Wszechświata nic nie obchodzi.

Wszechświat jest zimny i nieskończony, i rośnie, rozświetla ciemność galaktykami gwiazd, piękny i bezwieczny, i tak nieporuszony, zawsze tak nieporuszony, czy nie tak, myśli Jim, mógłbyś wysadzić wszystko i umrzeć, umrzeć milion razy w nieskończonej zagładzie, a Wszechświata by to nie obeszło.

Ale potem Jim zaczyna dostrzegać, małe, ukryte rzeczy, i te ogromne, cały ten oczywisty (bo czy nie tak, myśli Jim, i nie, nie tak, nie było tak dla niego) ból i agonię Spocka, kiedy Wulkan ginie, a potem Spock mruży oczy, tylko odrobinę, i Jim myśli, że tak właśnie Spock płacze. Potem jest statek zbyt blisko Klingonu i jest Uhura, i jest skrzywdzona, i jest kłótnia, która nie należy do Jima, ale Jim i tak słucha, a później widzi zmrużone oczy Spocka, słyszy nierówny oddech Spocka (i tak właśnie Spock płacze, Jim jest tego pewny, i może tak właśnie Spock kocha), więc Jim otwiera oczy szeroko i widzi tak wiele, czuje tak wiele, powiedz mi, jak udało ci się nie czuć, Spock, proszę, a potem umiera, bo to jest właśnie to, co ktoś tak żywy robi, bo to właśnie może.

Kiedy się budzi, wie, że Spock w niczym nie przypomina Wszechświata, ponieważ rzeczą, którą Jim wie o Wszechświecie najlepiej, jest to, że Wszechświata nic nie obchodzi.

Wszechświat jest niesamowity i niemożliwy, i zbyt wielki, by ktokolwiek mógł zobaczyć go cały, niezaprzeczalny i tak szybki, i tak nierówny, to entropia, która niesie ze sobą wszystko i wszystkich, niezabijalna, czy nie tak, myśli Jim, mógłbyś pozwolić szaleńcowi zgładzić wszystkich, mógłbyś biec niewystarczająco szybko, by ocalić swą załogę, swoich przyjaciół i rodzinę, mógłbyś umrzeć w promieniowaniu na nic i Wszechświata by to nie obeszło.

Nazywa siebie Jimem i uśmiecha się pięknym uśmiechem, otwiera oczy szeroko i żyje, poznaje dziwne nowe światy, poszukuje nowego życia i nowych cywilizacji, śmiało kroczy tam, gdzie nikt przed nim nie był, i kocha to, kocha to wszystko, kocha swoje życie, kocha Enterprise i załogę, kocha adrenalinę i buzowanie krwi w żyłach, i ciężki oddech, i ryzykowanie życiem tylko po to, by po raz kolejny je uratować i wygrać wszystko, bo to właśnie może.

Nie ma potrzeby mówić, że kochasz Wszechświat, mógłby powiedzieć Spock i może mógłby dodać jego imię, Jim, mógłby powiedzieć (znowu, myśli Jim, znowu i znowu) i Jim by się uśmiechnął, wie to, bo Spock miałby rację (znowu, myśli Jim, znowu i znowu), czy nie tak, myśli Jim, ponieważ nie, nie ma potrzeby mówić, że go kochasz, Jim, wiecie o tym.