Bardzo, bardzo przepraszam. Po prostu ostatnia klasa gimbazy to nie żarty. Mam nadzieję, że spodoba się wam pierwszy rozdział :P! Uwaga na przekleństwa i niezrozumiałe sny.
Rozdział 1
Jej nos wypełnia zapach stęchlizny, a pod gołymi stopami wyczuwa kamienną podłogę. Zaczyna drżeć z zimna.
Rozgląda się po pomieszczeniu, jednak słabe światło wydobywające się z otworu nad jej głową oświetla niewielki skrawek podłogi. Zauważa że coś w dali migocze. Robi parę niepewnych kroków w stronę przedmiotu. Łapie za okrywający go materiał i szybkim ruchem ściąga go.
Lustro. Lustro wymazane gęstym, srebrzystym płynem.
Krew jednorożca.
Krzyczy.
Mary otworzyła oczy, które szybko przyzwyczaiły się do ciemności panującej w jej pokoju.
Jej pokoju. To był tylko sen.
Dziewczyna usiadła, przeczesując palcami włosy. Kolejny koszmar z serii 'Nie Mam Bladego Pojęcia O Co Chodzi Ale To Chyba Ważne'. Była pewna że już powoli zaczynała ogarniać swoje sny. Najwyraźniej była w błędzie.
Wygramoliła się z łóżka i podniosła swoją różdżkę z biurka stojącego tuż obok.
"Lumos."
Jej maleńki pokój wypełniło niebieskawe światło, rozświetlając twarze z plakatów wiszących nad jej łóżkiem. Stojąca w rogu szafa rozbłysła światłem odbijanym przez stające na niej ramki ze zdjęciami. Widząc twarze swoich przyjaciół Marlo poczuła się trochę lepiej.
Żwawym krokiem opuściła pokój i przeszła przez korytarz, uważając by nie obudzić swojej matki. Delikatnie otworzyła i zamknęła za sobą drzwi od łazienki wiedząc, że potwornie skrzypią.
Podeszła do umywalki i odkręciła zimną wodę, ochlapując swoją twarz i wyjrzała przez okno. Sadząc po tym, że nie zaczęło jeszcze świtać, musiało być przed czwartą.
Westchnęła i wróciła do pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Zaczęła przetrząsać swoje niewielkie biurko w poszukiwaniu atramentu, pióra i pergaminu. Musiała zapisać co jej się śniło póki pamiętała.
Nagle jej drzwi otworzyły się. Marlo w pośpiechu obróciła się i napotkała wzrokiem ciskające w nią błyskawicami oczy Jasmine Grey.
Jej matka nie była zachwycona.
"Co ty do cholery robisz?!" Krzyknęła kobieta, trzaskając za sobą drzwiami. Dziewczyna byłą pewna że zaraz wypadną z zawiasów. "Wiesz która jest godzina? Wracaj do tego cholernego łóżka albo zmuszę cię żebyś to zrobiła!"
Mary posłusznie położyła się, ze strachem studiując każdy ruch swojej matki. Kobieta warknęła po czym wpełzła z powrotem do swojej sypialni.
Dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz była aż tak przerażona. Każda cząsteczka jej jestestwa drżała, a ona sama czuła, jakby ktoś ściskał jej krtań.
"Co ty sobie wyobrażasz?"
"J-ja-"
"Czy ty myślisz, że tak po prostu możesz rujnować moje życie? Chcesz tego, pasożycie?"
"Nie jestem żadnym pasożytem! Ja tu tylko śpię, przypomnę ci, że nawet mnie nie karmisz! Susan to robi!"
"Ty mała-! Susan, ha? Czy to Susan musiała znosić cię przez te wszystkie lata? Czy to Susan poświęciła całe swoje życie dla ciebie, ty niewdzięczna suko! Powiem ci, kto to musiał robić! Ja!"
"W takim razie pewnie będziesz szczęśliwa, wiedząc, że masz mnie z głowy przez następne dziesięć miesięcy!" Marlo zatrzasnęła za sobą drzwi, ciągnąc swój kufer prze ulicę w stronę domu Blacków.
Czuła, jak zaczyna ja boleć głowa. Będzie musiała poprosić Susan o jakiś eliksir.
"Więc, co myślisz?"
Mary zamrugała parę razy, masując skroń.
"Co?"
"Boże, jesteś ledwo przytomna" Vic pokręciła głową z politowaniem. "Za dziesięć minut dotrzemy na King's Cross. Co myślisz o tym swetrze?"
Mary przechyliła trochę głowę, spoglądając na granatowy sweter przyjaciółki.
"Pasuje do ciebie."
"I tyle masz do powiedzenia? Boże, po co marnuję na ciebie czas."
"Kochasz mnie."
"Ledwo. Jeszcze pare takich wpadek i możesz pożegnać się z moją miłością."
"Śmieszna jesteś" Marlo wsadziła rękę do klatki Gingera i pogłaskała go, piszcząc gdy ten ją ugryzł. "Idiota."
Kot zaczął na nią syczeć.
"Co go napadło?" Vic pochyliła się nad jego klatką. "Oby tym razem na mnie nie narzygał."
"Zrobił to raz!"
"I tak nigdy mu nie wybaczę" Prychnęła blondynka. "Mam nadzieję że pająk Lee go zeżre."
"Lee ma pająka?"
"Ty w ogóle kogokolwiek ostatnio słuchałaś?" Vic wywróciła oczami. "Rodzice Lee kupili mu tarantulę jak byli na wakacjach w tropikach, Carrie mówi że jest ogromna."
"A skąd Carrie może to wiedzieć?"
"Wysłał jej zdjęcie."
"Oczywiście."
"Cicho bądź. Jak coś powiesz, to Carrie przestanie się do nas odzywać."
Susan zaparkowała swojego Forda przed stacją, oglądając się przez ramię i cmokając z dezaprobatą.
"Dziewczyny, zachowujcie się jakoś" Kobieta odpięła swój pas i otworzyła drzwi. Vic i Marlo spojrzały po sobie i zrobiły to samo, zabierając swoje zwierzęta. Susan pomogła wyciągnąć ich kufry z bagażnika i odprowadziła je do ściany. "Mary, leć pierwsza. Ja zabiorę się z Victorią – musimy jeszcze o czymś porozmawiać.
Starsza z dziewczyn przytaknęła, biegnąc przed siebie.
"Coś się stało?"
Susan spojrzała na swoją córkę, oblizując usta. Co prawda Victoria odziedziczyła po niej blond włosy i kolor oczu, ale poza tym była niezaprzeczalnie podobna do Syriusza.
Powinna powiedzieć jej prawdę.
"Uważaj na nią, dobrze?" Kiwnęła głową w stronę miejsca, gdzie zniknęła Mary. "Mam złe przeczucia odnośnie tego roku."
Blond loki Victorii zaczęły podskakiwać, gdy pokiwała głową. Susan wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się.
"Cóż, ekspres nie będzie na nas czekał."
Wielka mi z ciebie gryfonka, Susan.
Mary wzięła głęboki wdech i zaczęła się krztusić.
"O. Mój. Boże."
Zaczęła po omacku kierować się w stronę miejsca, gdzie wydawało jej się, że powinien stać pociąg. Wrzawa tłumu dzieciaków i ich rodziców wcale jej nie pomagała. Była pewna że słyszy gdzieś Percy'ego przechwalającego się pozycją prefekta. Jedyne co pamiętała z rozmów z Carrie, to to, że Kevin pocieszał go przez pół wakacji po tym, jak zerwała z nim dziewczyna.
Z niepewną miną zaczęła rozglądać się. Gęste, białe chmury pary nie pomagały jej w odnalezieniu się, ani kogokolwiek. Ledwo widziała na metr przed siebie.
"Przydałoby się urosnąć, Grey."
Uśmiechnęła się, oglądając się za siebie.
"Widzę właśnie plusy bycia wysokim" Głowa Freda wystawała lekko nad chmurę, pozwalając mu widzieć co się dzieje, gdy stawał na palcach. "Jak tam wakacje?"
"Ach, Ron wariował" Wzruszył ramionami. "Choć, znaleźliśmy z Georgem miejsca."
"Mamy jeszcze pół godziny."
"Im szybciej uporamy się z twoim kufrem, tym lepiej. Plus, twój kot zaraz tu zdechnie."
Dziewczyna zaśmiała się i przytaknęła, łapiąc ramie Freda i pozwalając mu się poprowadzić. Z trudem dotarli do pociągu, potykając się co parę kroków i śmiejąc się. Fred w jednej ręce trzymał rączkę jej kufra, a drugą przyciskał ja do siebie, by przypadkiem nie rozdzielili się w tłumie. Mary wdrapała się do pociągu i weszła do wskazanego przed Freda przedziału. Otworzyła okno, a Fred podał jej przez nie kufer. Blondynka szybko zamknęła okno i wybiegła z pociągu.
"Dobra. to co u ciebie?" Fred uśmiechnął się, oferując jej ramię. Marlo przyjęła je, wzdychając.
"Och, zaraz zaczniesz żałować, że spytałeś."
