Nie
"Póki nas ktoś pamięta, wciąż żyjemy." - Carlos Ruiz Zafón
Soundtrack: Paper Route - Dance On Our Graves
Rocznice nigdy nie są do końca dobre. Przypominają o wszystkim co było, co się wydarzyło. Przypominają o naszych wyborach - tych dobrych i tych złych. Patrzenie w przeszłość jest trudne i rzadko udaje nam się wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Jednakże czasem potrafimy to zrobić.
Niedawno sama tego dokonałam.
Ostatnią rocznicą, jaka utkwiła mi w głowie, było pokonanie Kronosa. Zapadła mi w pamięć nie dlatego, że Percy uratował świat, powstrzymał Tytanów, ale pamiętam ją z innego powodu. Z bardziej tragicznego i osobistego.
Tego dnia zginął mój najlepszy przyjaciel. Mimo, że nasze stosunki były bardziej niż przyjacielskie, nigdy nie powiedziałam mu o moich prawdziwych uczuciach. Gdybym tylko miała czas, gdyby wszystko potoczyło się inaczej, może teraz on nadal by żył. Może bylibyśmy razem szczęśliwi. On byłby najlepszym szermierzem, a ja przywódczynią Obozu.
Niestety rzeczywistość przedstawia się inaczej. On odszedł, a ja dokonałam wyboru, który obowiązuje mnie przez całe życie.
Chociaż ostatnio byłam bliska jego złamania.
Podczas ostatniej rocznicy pokonania wroga, pani Artemida pozwoliła mi brać udział w uroczystościach, jakie odbywały się na terenie Obozu Herosów. Oczywiście, po kolacji i zabawie od razu udałam się do Domku Zeusa. Byłam tak zmęczona, że ledwo co przyłożyłam głowę do poduszki, a już spałam. Herosi zazwyczaj mają niespokojny sen i ten, który otrzymałam także do takich należał. Tyle, że był… niespokojny na troszczę inny sposób.
Znalazłam się w niesamowitym miejscu. Biła od niego aura spokoju i harmonii, którą tak rzadko można spotkać na Ziemi. Zielona trawa, drzewa owocowe, przejrzysta rzeka. Wszystko, co się tam znajdowało napawało cię radością. Po chwili zrozumiałam na co patrzę.
- To Pola Elizejskie - szepnęłam.
- Zgadłaś, Thals - powiedział głos tuż przy moim uchu.
Natychmiast się odwróciłam i ujrzałam te cudowne, niebieskie oczy. Nie minęło pół minuty, a ja przytulałam mojego przyjaciela.
- Luke - powiedziałam roztrzęsionym głosem. - Co ty robisz w moim śnie?
- Długo czekałem na ten moment. - odrzekł. Cień uśmiechu grał na jego ustach. - Ta Artemida starannie chroni wasze umysły przed mężczyznami, a twój w szczególności.
Nie od razu pojęłam sens jego słów. Rzeczywiście odkąd stałam się Łowczynią nic mi się nie śniło. Ale to by znaczyło, że Luke mnie szukał i próbował się ze mną skontaktować.
- Chcę ci coś pokazać, ale musisz mi najpierw powiedzieć, czy się zgadzasz. Możesz mieć przez to duże kłopoty - rzekł poważnym tonem.
Byłam w takiej euforii, że niewiele mnie obchodziło co się ze mną stanie. Po raz pierwszy od bardzo dawna pozwoliłam sobie na beztroskę. Dlatego odparłam bez cienia wątpliwości w głosie.
- Zgadzam się.
Po tych słowach… nastąpiła ciemność. Gdy się ponownie obudziłam, wraz z Lukem staliśmy przed trzema postaciami w złotych maskach. Byli spowici w czarne szaty, przysłaniające jakąkolwiek część ich ciała. Domyśliłam się kim byli - Minos, Ajakos i Radamantys, czyli trzej sędziowie.
- Luke'u Castellanie, czy przyznajesz się do swoich haniebnych czynów? - zapytał pierwszy z nich.
- Żałuję wszystkiego, czego dokonałem. Gdybym tylko mógł, dokonałbym innych wyborów - odpowiedział Luke. Jego głos brzmiał inaczej, był mniej pewny niż go zapamiętałam; mniej podobny do Kronosa. Obok miałam swojego dawnego przyjaciela. Dopiero teraz, gdy stał tuż przy mnie, zrozumiałam jak bardzo było mi go brak.
- Rozumiemy - powiedziała druga postać. - Możemy pozwolić ci wejść do Elizjum lub odrodzić się, ale od tego zależy jak odpowiesz na następne pytanie.
Luke przytaknął. Na jego czole pojawiła się zmarszczka. Miałam wielką ochotę przejechać po niej palcem, by zniknęła. Jednocześnie rozumiałam zdenerwowanie przyjaciela. Miałam tylko wielką nadzieję, że odpowie poprawnie.
Chcąc dodać mu otuchy, spróbowałam chwycić go za rękę, jednak ta przeszła przez jego dłoń. Dopiero wtedy rozumiałam, co się działo wokół mnie.
Luke pokazywał mi swój proces. To było jego wspomnienie.
Głos trzeciego sędzi wyrwał mnie z rozmyślań.
- Dlaczego to wszystko zrobiłeś?
Nagle wspomnienie zrobiło się dziwnie realne. Błękitne oczy Luke'a przestały być puste i zwróciły się na mnie. Jego wzrok był pełen pewnej emocji, której nie mogłam zdefiniować. Jego następne słowa wybiły dech z moich płuc.
- Z miłości.
Później wydarzyły się trzy rzeczy na raz. Znaleźliśmy się z powrotem na Polach Elizejskich. W mojej głowie pojawił się głos mówiący: "Nie zapomnij o mnie".
A na końcu Luke mnie pocałował. Czekaliśmy na to całe lata, a pocałunek trwał mniej niż minutę. Lecz to nam wystarczyło. Był w nim żal, smutek, tęsknota, ale i miłość oraz obietnica na lepsze jutro.
Gdy tylko się obudziłam, zaczęłam płakać. Nie wiem, jak długo to trwało, ale kiedy się ponownie ocknęłam było już południe. Wraz ze łzami wyleciały ze mnie niemalże wszystkie emocje: złość, żal, smutek, nienawiść, ból, poczucie straty, a pozostała jedynie miłość. Ta najpiękniejsza i najszczersza. Taka, dla której warto żyć.
