A/N: Na samym początku chciałabym powiedzieć iż, to opowiadanie jest moim pierwszym wielopartowcem z fandomu Pottera. Mam nadzieję, że będzie oryginalne, aczkolwiek słyszałam już opinie, że podobny motyw już wystąpił. Cóż, nie przeczytałam wszystkich opowiadań z paringiem HG/SS i ciężko jest mo stwierdzić czy coś już było. Mogę Was tylko zapewnić, że całą historię wymyśliłam sama. Siedzi w moim umyśle i skrzętnie przelewam ją na papier. :) Ci, którzy znają mnie z opowiadań dotyczących serialu "Kości" wiedzą, że kończę swoje opowiadania. Jeszcze się nie zdarzyło, by było inaczej. Także, możecie się spodziewać, że "Pamięć Serca" również zostanie ukończone. To tyle na początek. Całe opowiadanie betuje Iza, za co jej ogromnie dziękuję :)

Zapraszam do czytania!


Są osoby, które się pamięta.

Carlos Ruíz Zafón

Rozdział I

Dzień chylił się ku końcowi. Nad Hogwartem zapadał zmierzch, barwiąc niebo na różne odcienie fioletu. Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa stał przy oknie w swoim gabinecie i obserwował jak słońce chowa się za drzewami Zakazanego Lasu. Ciepłe majowe wieczory kojarzyły się Albusowi z dzieciństwem, spokojem a także z pokonaniem Toma Riddle'a.

Od Ostatniej Bitwy minęło 10 długich lat, a mimo to widmo czarnoksiężnika wciąż było żywe. Co prawda, ludzie nie żyli już w ciągłym strachu, nie bali się wychodzić na ulice, ale w ich świadomości wciąż obecny był fakt, że kiedyś Voldemortowi udało się powrócić. Ciągle pamiętali, że już kiedyś dokonał niemożliwego. Ten lęk podsycali Śmierciożercy, których do tej pory nie udało się złapać. Na szczęście było ich niewielu, a Ministerstwo Magii co rusz donosiło o kolejnych aresztowaniach. Społeczność czarodziejska miała nadzieję, że już niedługo wszyscy poplecznicy Czarnego Pana znajdą się w Azkabanie.

Feniks Fawkes spał na swojej żerdzi, niezliczona ilość magicznych bibelotów skrzyła się w ostatnich promieniach słońca. Wszystko wydawałoby się być w jak najlepszym porządku, gdyby nie strapiona mina Dumbledore'a i jego zamyślony wzrok. Miał nad czym rozmyślać. Musiał przekonać najbardziej upartego człowieka w całej Anglii, by podjął się pewnego zadania. Zadania, które nie będzie dla niego przyjemne, przywoła bolesne wspomnienia i nie pozwoli mu normalnie egzystować. Właśnie. Egzystować, gdyż Severus Snape nie żył tak, jak na to zasługiwał.

Ciszę w gabinecie przerwało pukanie do dębowych drzwi, a następnie wejście czarnowłosego mężczyzny.
- Chciałeś mnie widzieć – rzucił od razu, nie siląc się na zbędne uprzejmości.

- Witaj, Severusie. – Dumbledore uśmiechnął się i odszedł od okna, by zająć swoje miejsce w fotelu za biurkiem. Młodszy mężczyzna wydawał się być poirytowany tą opieszałością, nic jednak nie powiedział. Zamiast tego skorzystał z niemej propozycji dyrektora i usiadł na wskazanym przez niego fotelu. Widząc to, starszy mężczyzna postanowił zacząć rozmowę. – Cieszę się, że znalazłeś czas dla starego człowieka…

- Nie udawaj geriatryka, Albusie – przerwał Snape, co wywołało kolejny uśmiech Dumbledore'a. – I tak po prawdzie to nie mam za dużo czasu, obowiązki…

- Ależ mój drogi. – Tym razem to dyrektor nie pozwolił dokończyć Mistrzowi Eliksirów. – Zbliża się koniec roku, chyba możesz poświęcić jeden wieczór dla starego przyjaciela.

- Nie zapominaj kto opracowuje nowe eliksiry i ciągle udoskonala te już istniejące – powiedział Severus, a dyrektor nie mógł się z nim nie zgodzić. Znał Snape'a nie od dziś i wiedział, że tamten w pracy znajdował spokój i zapomnienie. Warzenie eliksirów było odskocznią od wspomnień, które tak bardzo pragnął wymazać z pamięci.

- Nie zapominam, obawiam się jednak, że będziesz musiał to trochę ograniczyć. – To krótkie oświadczenie, wypowiedziane spokojnym głosem spowodowało, że Severus zaczął baczniej przysłuchiwać się Albusowi. Już wiedział, że dyrektor zaprosił go w jakimś konkretnym celu i nie zdziwiły go słowa, które usłyszał. – Mam do ciebie prośbę. Mam również nadzieję, że nie odrzucisz jej od razu i pozwolisz mi wyjaśnić…

- Czy zrobiłem kiedyś cokolwiek wbrew twojej woli? – zapytał Severus, a Dumbledore uśmiechnął się smutno. Nigdy.

- Chodzi o pannę Granger.

Mistrz Eliksirów poczuł jak metalowa obręcz zaciska się wokół jego serca, a do głowy wdzierają się wspomnienia. Szybko jednak je odgonił, nie chciał znów się zadręczać i rozdrapywać stare rany. Zacisnął dłonie w pięści i twardo spojrzał na Albusa.

- Przykro mi, ale moja odpowiedź brzmi nie.

- Pozwól mi wyjaśnić…

- Nie.

- Nie bądź taki dumny – powiedział dyrektor, a w jego głosie pojawiły się stalowe nuty. Severusowi od razu przypomniał się człowiek, którego bał się sam Voldemort. – Tylko na ciebie mogę liczyć w tej sprawie. – Głos na powrócił do swojej zwyczajnej tonacji.

Severus prychnął, jakby nie do końca wierzył w słowa Albusa. Jednak za dużo zawdzięczał starszemu czarodziejowi, by teraz pozwolić sobie na niesubordynację.

- Słucham – odparł w końcu i skrzyżował ręce na chudej klatce piersiowej. Swój wzrok skierował na krajobraz za oknem, a Dumbledore, wiedząc, że nic więcej nie uzyska, zaczął mówić.

- Zapewne zwróciłeś uwagę na to, że przez ostatni tydzień praktycznie nie było mnie w szkole. Otóż w zeszły piątek pan Potter przysłał mi wiadomość, że panna Granger trafiła nieprzytomna do Świętego Munga. – Snape ani drgnął, ale w jego głowie zaczęły się pojawiać różne scenariusze, które mogły doprowadzić Hermionę do takiego stanu. – Jak się domyślasz od razu się tam udałem. Harry wyjaśnił mi jak do tego doszło i nie byłem zdziwiony, kiedy usłyszałem, że to sprawka Śmierciożercy… To był Dołohow, został już schwytany, złamano mu różdżkę i na nasze nieszczęście obdarowano pocałunkiem Dementora. Tak, na nieszczęście… Bo widzisz mój drogi, Hermiona obudziła się trzy dni temu i nikogo nie poznała.

- Cholerne Ministerstwo! Najpierw działa, potem myśli! Do kurwy nędzy!

- Severusie, nie ma potrzeby używać tak wulgarnego słownictwa – powiedział Albus widząc wzburzenie młodszego mężczyzny. – A może to świadectwo tego, że nie jesteś obojętny na los panny Granger?

- Znów coś ci się ubzdurało w tej twojej głowie. I nie będę poruszał więcej tego tematu. Czy to wszystko co miałeś mi do powiedzenia?

- Nie – odparł spokojnie dyrektor. - Jak już wspomniałem, Hermiona nikogo nie poznała, ale wiedziała, że jest czarownicą, znała zaklęcia i pamiętała tylko jedno imię…

- Świętego Pottera? – zakpił Snape i spojrzał na Albusa, który się lekko uśmiechnął.

- To twoje imię Severusie.

Na chwilę w gabinecie zapadła cisza. Dumbledore pozwolił mężczyźnie na spokojne przyswojenie tej informacji, a poza tym dał mu czas na ochłonięcie, gdyż tak naprawdę dopiero teraz czekała go trudna przeprawa.

- Nie okłamuj mnie – powiedział cicho Snape.

- Ciebie nie można okłamać. Powiedziała twoje imię, ale nie potrafiła sobie ciebie przypomnieć. I też między innymi dlatego zwracam się z tym do ciebie. Proszę, byś spróbował wynaleźć eliksir, który zniwelowałby działanie klątwy, gdyż jak sam wiesz, nie cofniemy zaklęcia zapomnienia nie mając różdżki, którą zostało ono rzucone. Panna Granger jest zbyt cenna dla naszej społeczności, by pozwolić jej żyć bez wspomnień.

- Tylko to? – zapytał Severus, który zdawał się przyjąć tą informację ze spokojem.

- Nie do końca. Jutro Hermiona wychodzi ze szpitala. Najbliższe dwa tygodnie spędzi u Ginewry i Harry'ego, którzy byli tak uprzejmi i zaproponowali jej pobyt w swoim domu. Ale z tego względu, że Hermiona pamięta tylko twoje imię, które notabene kojarzy jej się z bezpieczeństwem, chciałbym cię prosić, byś zajął się nią, gdyż z początkiem wakacji zamieszka ona w zamku. Nie martw się, nie w twoich komnatach.

- Czy te dropsy już totalnie przeżarły ci mózg? Mam robić za jakąś pieprzoną niańkę? – Snape podniósł się z fotela i oparł rękami o biurko, górując teraz nad dyrektorem.

- Nie traktowałeś jej jak niańki niecałą dekadę temu – rzekł Albus, a Mistrz Eliksirów obrzucił go nienawistnym spojrzeniem.

- To była zupełnie inna sytuacja – wycedził młodszy mężczyzna prostując się.

- Właśnie. Aczkolwiek wymagała więcej zaangażowania ze strony panny Granger. Ty nie będziesz musiał opatrywać jej ran – odpowiedział spokojnie Dumbledore.

Snape poczuł się przyparty do muru. Kto jak kto, ale Albus potrafił osiągnąć to co chciał. Był doskonałym manipulatorem, który nie wahał się przed niczym. Ale dzięki jego manipulacjom udało się wygrać wojnę.

- Rozumiem, że nie mam wyjścia. – Severus spojrzał chłodno na starszego czarodzieja, który przytaknął skinięciem głowy. – Świetnie.

- Ona nie musi ograniczać twojej pracy, wręcz przeciwnie. Doskonale wiesz, że była i jest zdolną czarownicą.

Severus wiedział aż za dobrze. Do dziś w snach męczył go obraz Hermiony podskakującej w ławce z wyciągniętą ręką, która bezgłośnie krzyczała „wybierz mnie". I wcale nie były to koszmary…

.::.

Szpitalna sala pachniała sterylnością i magią. Magia. Tylko ona jej pozostała. Ona i imię mężczyzny, które napełniało ją spokojem i bezpieczeństwem. Imię, którego uczepiła się tak, jakby tylko ono chroniło ją przed zapomnieniem reszty. Imię, które dawało nadzieję, że się uda. Imię, które w tej chwili było dla Hermiony wszystkim.

Ale mimo jej usilnych starań nie potrafiła połączyć imienia z wyglądem. Dlatego, z podekscytowaniem witała każdego mężczyznę, który ją odwiedzał, myśląc, że może Severus przyjdzie. Niestety nikt o takim imieniu się nie pojawiał. Za to byli inni: Ron, Harry, Remus, bliźniacy Fred i George, Albus, który ostatnio zakomunikował jej, że już w czerwcu zamieszka w Hogwarcie, będącym podobno jej drugim domem i pozna mężczyznę, który pomoże jej odzyskać pamięć. Ona z kolei ma mu pomagać w pracy.

Zgodziła się. Zresztą, co innego mogłaby teraz robić? Nie wiedząc nic o swojej przeszłości, życiu… A na dodatek magomedycy zakazali jej przyjaciołom zarzucać ją informacjami. Wszystko miało odbywać się stopniowo, miała odzyskać wspomnienia sama, zmusić swój umysł do działania, a nie zbudować przeszłość na podstawie opowieści ludzi, którzy odwiedzali ją w szpitalu. Było to trudne zadanie, tym bardziej, że Hermiona chciała wiedzieć wszystko. Już teraz. Jednak jej obowiązkowa natura dała o sobie znać i zakazała przyjaciołom opowiadać jej życiorysu. Pojedyncze fragmenty – owszem. Jakieś historie, niezobowiązujące fakty, tylko to. Reszta musiał przyjść sama i Hermiona miała nadzieję, że ten tajemniczy mężczyzna, o którym wspomniał Dumbledore, jej w tym pomoże.