Subtelny dotyk Todorokiego wokół pasa był dobrze wyczuwalny i Bakugou skłamałby sam przed sobą, gdyby uznał, że mu się to nie podoba.
Uchylony lufcik wpuszczał do salonu przesiąknięte wilgocią powietrze, a wytwarzany przeciąg ziębił przepoconą od dotychczasowej duchoty skórę. Pogoda szybko uległa zmianie; jeszcze popołudniu Słońce raziło po oczach, zmuszając wszystkich do poszukania jakichkolwiek sposobów na ochłodę. Teraz prawie drżał z zimna, lecz nawet myślał ruszyć się z kanapy, przygnieciony równie mokrym ciałem Shouto.
Dwukolorowe kosmyki miał zlepione na czole – ciepłym oddechem przyprawiał Katsukiego o dziwne łaskotanie w okolicach żołądka, nieświadomie otumaniając intensywniejszym niż zwykle zapachem. Wtulał policzek w jego klatkę piersiową, cichym pochrapywaniem dając znać, że nie był świadomy obecnej sytuacji.
Blondyn tylko westchnął po upłynięciu kolejnego kwadransa, układając wolną rękę koło głowy. Czuł dziwny spokój między fragmentem każdej kości: dotąd zwykle napięte mięśnie pozwalały zapomnieć o swoim istnieniu, tylko bardziej pchając umysł w stan otępienia. Doznawał mroczek przed oczami, unosząc powieki w coraz dłuższych odstępach czasu. Jaskrawy ekran wyciszonego telewizora służył jako jedyne źródło światła w ciemnym pomieszczeniu; przejeżdżające za oknem samochody szumiały w uszach, kiedy starał się nie zapaść w drzemkę.
Todoroki poruszył się nagle, mrucząc coś niewyraźnie w koszulkę Bakugou, po czym nieoczekiwanie wzmocnił uścisk wokół pasa, jeszcze mocniej wtulając w emitujące ciepłem ciało partnera.
Katsuki był w stanie przysiąc, że tuż przed zaśnięciem zapragnął by Shouto trzymał go w taki sposób znacznie częściej i dłużej – ale te myśli szybko wyparują mu z głowy o poranku, kiedy obaj na nowo zapomną wydarzenia z końca poprzedniego dnia i zaczną kontynuować wspólne darcie kotów. Bo podobne momenty w ogóle nie miały znaczenia, nawet jeśli nie potrafili oprzeć się pokusie oraz intymności nocy, uciekając w swoje objęcia.
Na pewno nie, powtarzali uparcie raz za razem, choć każdy wokół wyczuwał, iż oddanie, z którym walczyli u swojego boku znaczyło coś więcej niż chcieliby przyznać.
