- Harry, uważam, że powinieneś przestać wmawiać nam i sobie samemu, że kochasz Cho. Nie możesz poczuć niczego, czego twoje serce nie chce czuć.

- Sama wymyśliłaś to ostatnie?- Spytał Ron chichocząc.

- Nie, to fragment z piosenki Jamesa Morrisona…

- Kogo?

- Nie ważne.- Spojrzała na niego ostro, po czym znowu zwróciła się w stronę Harry'ego.- Chodzi mi tylko o to, że nie możesz udać miłości.

- Ale ja wcale sobie tego nie wmawiam!

- Tak? To czemu w takim razie pocałowałeś Ginny?

- Nie wiem… Jakoś tak wyszło.

- Harry!- Hermiona załamała ręce.- Czy ty nic nie rozumiesz? Próbuję ci właśnie wytłumaczyć, że pocałunki nigdy „jakoś tak" nie wychodzą! Widziałam to, wyglądało jakbyś wszystko zaplanował!

- Nic takiego nie planowałem!- Zaperzył się Harry.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie do pokoju weszła Cho, a zaraz za nią Ginny. Obie miały kwaśne miny i co chwilę obdarzały się nawzajem wściekłymi spojrzeniami.

- Chyba się dowiedziała.- Szepnął Harry do Rona wciskając się głębiej w fotel, jakby myślał, że dzięki temu dziewczyny go nie zauważą.

- Którą masz na myśli?- Odszepnął Ron, nie mniej od Herry'ego przerażony.

Nadzieje Harry'ego okazały się płonne. Cho i Ginny od razu skierowały się w jego stronę.

- Co to ma znaczyć?- Powiedziały obie z naciskiem.- Cicho, teraz ja mówię.- Ofuknęły się nawzajem.- A ty się nie śmiej!

Harry zdał sobie sprawę, że rzeczywiście ma na twarzy nieco głupkowaty uśmieszek. Wyprostował się i usiłował przybrać najbardziej poważną minę, na jaką było go stać.

- To… to…- Odchrząknął.- Znaczy, że co?

Spojrzał na Rona w nadziei, że przyjaciel mu pomoże. Z niedowierzaniem dostrzegł, że przyjaciel przyjął taktykę, którą w takich sytuacjach stosowała Hermiona, czyli chwycił pierwszą lepszą książkę i skrył się za nią, nie wiedząc, że trzyma ją do góry nogami.

- Pytam, czemu pocałowałeś tą zdzirę, kretynie!- Pisnęła Cho wlepiając w niego oczy pełne łez.

- Nie jestem zdzirą.- Oświadczyła Ginny prostując się z godnością.- I tak dla twojej wiadomości, zdziro, Harry po prostu woli mnie od ciebie.

- Czy to prawda?

- Ja… no…- Harry zupełnie nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji.- No wiesz, Ginny była smutna, więc jakoś tak ją przytuliłem i…

- Przytuliłeś?!- Chlipnęła Cho.- Wiesz co? Ja… nie chcę tego wiedzieć. Zrywam z tobą!- Odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego dormitorium.

Harry siedział bez ruchu wlepiając w nią oczy. Nawet nie było mu żal. Już od jakiegoś czasu szukał jakiejś wymówki, by zerwać z Cho, więc właściwie, to ułatwiła mu zadanie.

- Chyba mi nie powiesz, że tego żałujesz.- Prychnęła Ginny.

- Nie, chyba nie…- Zupełnie nie wiedział, co powiedzieć. Nie był pewien, czy chce być z Ginny. Nie miał pojęcia dlaczego ją pocałował.

- Chyba? Harry, czy ty słyszysz, co mówisz?- Syknęła Hermiona patrząc na niego wymownie.

- Nie no, jasne, że nie żałuję.- Powiedział nieco pewniejszym tonem. Przyciągnął do siebie Ginny i pocałował ją.- Wreszcie możemy być razem.- Matko, gadał jak ci brzydcy faceci w wenezuelskich telenowelach. Ale to najwyraźniej satysfakcjonowało Hermionę, Ginny i, mimo jego wyraźnego obrzydzenia, Rona. Jak na razie Harry'emu to wystarczało. Zdawał sobie sprawę z tego, jak głupio postępuje pakując się w objęcia dziewczyny, której wcale nie kochał tuż po zakończeniu dokładnie takiego związku, ale starał się o tym nie myśleć.