Aktualizacja z dnia 03.02.15.
Będę wdzięczna za informacje o pominiętych przeze mnie błędach.
Pozdrawiam,
Uspiona.
Tony niechętnie otworzył oczy, powracając do świadomości, po tym jak w końcu udało mu się przespać z dwie godziny. Popołudniowe światło rozjaśniało pokój, więc zmrużył lekko oczy. Odrzucił kołdrę na bok i przerzucił nogi za krawędź łóżka, siadając przygarbiony. Po nocy koszmarów czuł się bardziej zmęczony, niż przed tym jak się położył.
-Przeklęci kosmici. – Mruknął, pocierając twarz. Wstał i ociężałym krokiem ruszył do szafki, by zmienić przepoconą koszulkę. Jednak zanim przesunął drzwi, usłyszał za sobą głos.
- Nie jestem divą.
Odwrócił się i oniemiał na sekundę.
-Loki?!– Tony powiedział głośno i oszołomiony wpatrywał się w boga, który zwyczajnie przysiadł na jego szafce nocnej i przyglądał mu się z rozbawieniem. Momentalnie poczuł się bezbronny, choć starał się tego nie ukazać. Jednak zdradził go lekki skurcz ramienia i zaciśnięte wargi. Loki otwarcie uśmiechnął się złośliwie i podniósł do góry jedną brew. Tony drżącymi palcami złapał na bransoletkę na nadgarstku - teraz nosił ją non stop.
- Ostrzegam, w tym budynku są kamery i czujniki. Jeden twój ruch, a natychmiast Jarvis wezwie tutaj wszystkich z Avengers i cały oddział TARCZY z Fury'm na czele. Wiesz, to ten przyjemniaczek z opaską na jednym oku, co zamknął cię w klatce… jak chomika.
Loki przewrócił oczami i wstał z szafki.
- Czy wyglądam jakbym chciał cię zaatakować? – Spytał, rozkładając ręce na boki.– Nie przyszedłem, by walczyć, to chyba logiczne… Przynajmniej teraz. – Jego wąskie usta po raz kolejny wykrzywiły się w drobnym złośliwym uśmieszku. - Poza tym mam areszt, więc wolałbym, by nikt nie wiedział, że tu jestem. Nie życzę sobie, by ten Jarvis wzywał kogokolwiek.
- Nie życzysz sobie… – Tony powtórzył powoli, nie próbując nawet ukryć rozbawienia. –Dobre sobie. Zdajesz sobie sprawę, że tutaj- na Ziemi- twoje życzenia nie są rozkazem, a wręcz przeciwnie… Mamy je daleko w dupie. A teraz mów, dlaczego tu jesteś, byśmy mogli skończyć tę, jakże interesującą do tej pory, wymianę zdań i bym mógł wezwać kogoś, by z powrotem zabrał cię na tę- Ej! Co ty wyprawiasz?
Tony zrobił odruchowy krok w tył, kiedy Loki pojawił się tuż przed nim.
-Co się tak oburzasz, Stark? Przecież przegrałem, czyż nie? –Prychnął wyraźnie rozdrażniony, przyłożywszy dłoń do biodra. – I w innych okolicznościach albo pożałowałbyś tych słów, albo zdecydowałbym się na drażnienie z tobą w nieskończoność, jednakże… Nie mam nic do stracenia. – Loki zmrużył oczy i spojrzał na chwilę w bok. Tony odczuł, że kłamie, ale nie zdążył tego skomentować. - Jeśli koniecznie chcesz znać powód mojego przebycia, to jestem tu, bo się nudziłem. W zamknięciu, odizolowany, z strażnikami czającymi się za rogiem i w każdej chwili może wpaść… Thor. – Imię brata powiedział tak jakby się dusił. - I wszystko bez możliwości zrobienia czegokolwiek interesującego… Dla kogoś takiego jak ja, to dość nużąca kara. No i w międzyczasie dowiedziałem się, że nazwałeś mnie divą. Sprawdziłem, kto to taki. Liczyłem na inne potraktowanie. Ja divą, naprawdę? Nie wiem, czy zauważyłeś, Stark, ale jestem mężczyzną.
Tony, który udawał, że nie interesuje go nic, co mówił Loki i cały czas rozmyślał nad różnymi planami wyjścia z tej sytuacji, spojrzał na niego z miną: Skończyłeś?
- Mam naprawdę uwierzyć, że jedynie zamknęli cię w izolatce?
-Jedynie? – Loki rzucił mu chłodne spojrzenie, po czym odszedł od Tony'ego i podszedł do jego szafki, podnosząc leżącą na niej książkę.
- Ty mówisz serio? To ma być kara dla kogoś, kto zrobił coś takiego jak ty? Taka diva zasługuje na specjalne traktowanie.
- Użyj wyobraźni, Stark. Może i jesteś tylko człowiekiem, ale mamy podobne schematy myślenia. Och, i póki pamiętam. – Spojrzał na Starka rzeczowo. – Radzę ci, byś mnie tak nie nazywał.
- Będę cię nazywał, jak mi się tylko zechce, primadonna. –Loki zmrużył oczy, ale bez słowa powrócił do oglądania książki. - Poza tym, ciągle nie pogodziłeś się z przegraną? Lub ciągle szukasz uwagi? – Tony świadomie chciał rozzłościć Lokiego, zmusić go, by coś zrobił. Nie wiedzieć, czemu, czuł, że potrzebuje pretekstu, by zadać mu cios. Działał zupełnie irracjonalnie. Już dawno powinien wszcząć alarm, a jednak był zaintrygowany złoczyńcą. –Wymyśliłeś i przejmujesz się taką głupotę. Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? Ach tak, prawda, masz teraz dużo czasu na przemyślenia. To nawet satysfakcjonujące, że taka błahostka, tak bardzo okupuje twój umysł. Bo jeśli przeszkadza ci coś takiego, to z przyjemnością potrafię sobie wyobrazić, co musisz czuć ogółem.
Loki prychnął, ale nie oderwał wzroku od tekstu.
- Niezła próba, Stark. A mój brat ciągle myśli, jacy to ludzie są wspaniali. – Mruknął. – I mógłbyś okazać mi, choć trochę szacunku. – Zerknął na Tony'ego, zamykając z trzaskiem książkę i odwracając się do niego przodem.– Musisz przyznać, że nie jestem zwykłym przeciwnikiem. Obopólne zaintrygowanie, czyż nie? Z mojej strony, mimo tego, że jesteś zwykłym człowiekiem…
- A ty zwykłym świrem.
Loki prychnął, ale na jego ustach pojawił się lekko uśmiech.
-Jesteś bezczelny, Stark, jak zawsze z resztą. Dlatego twoja obecność w tej waszej grupce wsparcia, którą nazwaliście Avengers (-tak?), jest dla mnie dość… alogiczna. Można by pomyśleć, że ktoś o twoim umyśle… Będzie gardził czymś takim. - Uśmiechnął się kpiąco, wzruszając ramionami, a Tony zmrużył oczy. Nagle wezbrały w nim pokłady niedawnego gniewu.
- Zabiłeś Coulsona. – Wydusił przez zęby to, o czym zapomniał z powodu szoku na widok Lokiego. Jego palce zacisnęły się mocno na bransoletce. Już nawet nie chciał wzywać innych, a wykończyć go… Nie, nie mógłby go zabić, ale z przyjemnością starłby ten złośliwy uśmieszek. - Zmusiłeś mnie bym z nimi współpracował i muszę powiedzieć, że choć nienawidzę cię za to, co zrobiłeś, to skutki tego nie są takie złe.
- Och, że niby to ten na statku…? To było twoją motywacją? – Loki zrobił zaskoczoną minę.. – Kto by pomyślał… Naprawdę ciekawe, nie sądziłem, że ty… Hm.- Uśmiechnął się jakoś dziwnie, jakby wiedział coś znaczącego. Tony osłupiał. – Jednak widzę, że to dla ciebie drażliwy temat.
Loki znowu użył swojej magii i pojawił się tuż obok Tony'ego, pochylając się w jego stronę.
-Tak dla twojej wiadomości. – Szepnął. -Nie tylko ja potrafię manipulować, a coś, czego nie widać, może różnie wpłynąć na bieg wydarzeń. Widocznie… - Rozłożył ręce i odszedł w kierunku okna. Tony odwrócił się szybko, ale nie mógł ukryć, że słowa Lokiego zaskoczyły go. Oczywiście, wiedział, że jest bogiem kłamstwa i intryg, ale tym razem chyba nie kłamał .
- Słuchasz mnie?
Loki wciąż rozbawiony, spoglądał na niego zza ramienia.
- Wybiórczo.
Śmiech, który rozbrzmiał, zaskoczył Tony'ego tak bardzo, że drgnął.
- Właśnie mówiłem, że lubię cię, Stark, mimo twoich słabości. Nie jesteś… - Zamyślił się teatralnie. - Czarno-biały.
- A ty jesteś dziś w wyśmienitym humorze, jak widzę. Psuje to mój humor.
- Jestem wstrząśnięty, jakże mi przykro. Poza tym, ostatnio zaproponowałeś mi drinka, a teraz nic? Marny z ciebie gospodarz.
- Wybacz, nie mam w zwyczaju gościć złoczyńców. –Prychnął, ale zauważył coś, czego do tej pory nie dostrzegał. Przyjrzał się, jak Loki wygląda: był chudszy i miał krótsze włosy. Ciągle nosił dziwne stroje, ale nie były one tak dostojne jak poprzednie. Jego oczy były zielone i kryło się w nich trochę inne szaleństwo.
Zielone-?
-Czemu się na mnie patrzysz? – Spytał zirytowany.
- Masz zielone oczy.
Loki przez sekundę wyglądał, jakby Tony go uderzył, ale zaraz parsknął wymuszonym śmiechem a przez jego twarz przebiegł niekontrolowany skurcz rozdrażnienia.
-Co za spostrzegawczość, a mówią, że mężczyźni nie zwracają na to uwagi.
Tony wywrócił oczami i otworzył usta, bo chciał kontynuować temat.
-Widziałeś, jak zmieniam postać. – Loki prychnął, ponownie spoglądając na miasto. – Spodziewałem się po tobie więcej, Iron Manie. Czy ten hełm, który nosisz, wpływa na pogorszenie twojej percepcji umysłowej?
Tony wiedział, że Loki próbuje zmusić go do zmiany tematu i, choć niechętnie, uznał, że mu na to pozwoli. Zabrał dłoń z bransoletki i, by się uspokoić, potarł skronie.
-Aż się prosisz, bym potraktował cię tak, jak ty mnie, wiesz? – Wskazał kciukiem okno, ale Loki rzucił mu tylko dumne przelotne spojrzenie.
-Dlaczego akurat ja? – Tony westchnął do siebie, podchodząc do okna, ale stanął w odpowiedniej odległości od wroga. Zerkał na milczącego boga, rozmyślając, co robić i postanowił zadać pytanie, które powinien zadać na samym początku. - I jak ty się w ogóle tutaj dostałeś, co?
Loki prychnął, ale w końcu spojrzał na Tony'ego.
- Mam swoje sposoby…
-Dlaczego nie uciekniesz w takim razie?
-Nie mogę.
- Jednak jakoś zjawiłeś się tutaj. – Loki posłał mu podejrzliwe spojrzenie. – Obopólne zaintrygowanie, pamiętasz?
- Nie mogę... – Loki skrzywiony zaczął niechętnie. –Nie mogę uciec, bo Odyn nałożył na mnie pieczęć, która nie pozwala mi opuścić Asgardu. Jest to potężna magia, której nie mogę sam zdjąć całkowicie, jednak jestem, jakby to powiedzieć, obeznany w temacie, więc mam swoje sposoby, by tymczasowo ją zniwelować. Umiem też poruszać się między wymiarami bez zbędnych komplikacji z innych stron.
- Masz na myśli informowania o tym innych, tak? Odyna, Thora-
- Tak, właśnie ich! – Syknął.– Jednak, by to zrobić, muszę zebrać wystarczająco energii. A pieczęć blokuje także moje umiejętności w tym zakresie. – Zamyślił się, po czym mruknął: Sporo mnie kosztuje przebywanie tutaj…
-Więc, dlaczego tu jesteś? Po co to zrobiłeś? By powiedzieć mi, że nie jesteś divą? – Tony przeszedł kawałek. Znowu zrobił się czujny. – Coś mi tu śmierdzi, Loki. Na pewno coś knujesz.
-Twoja paranoja jest wręcz śmieszna. Już mówiłem, dlaczego tu jestem. Nudziło mi się i uznałem, że… porozmawianie z kimś -nawet z człowiekiem- będzie odświeżające. Nie rozmawiałem z nikim sensownym od ponad trzech miesięcy. A że ma być to moja kara, to postanowiłem, oczywiście, znaleźć sposób na jej złagodzenie.
Znowu nie wydawało mu się, by kłamał, ale w końcu był bogiem kłamstwa, więc nigdy nie wiadomo. Tony zaśmiał się nerwowo.
-Karzesz mnie swoją obecnością, która mnie obraża i złości, by złagodzić swoją karę. Chyba jednak się napiję. – Tony odszedł i poszedł do półki z książkami, wyjmując zza dużej encyklopedii, piersiówkę.
- Ciekawa skrytka.
- Na specjalne okazje. Czuj się zaszczycony, dopiąłeś swego – poirytowałeś mnie do tego stopnia. Cóż, każdy walczy ze stresem, jak może. – Łyknął alkohol i oparł się o szafkę.
- To takie ludzkie.
- No tak, bo według ciebie powinienem założyć strój i spróbować zniszczyć jakąś planetę? Najlepiej taką, którą lubi ktoś, na kogo jestem wkurzony?
Loki zaśmiał się bez emocji i pojawił tuż przed nim.
- Czyżbyś coś sugerował? Wiesz, muszę powiedzieć, że myślałem, że zrobisz tak, jak mówiłeś: wydasz mnie. A ty ze mną rozmawiasz, a przecież cię do tego nie zmuszam.
- Wciąż tu jesteś, więc podyskutowałbym z tym. A co, chciałbyś żebym to zrobił- czyżbym wyczuwał nutę masochizmu? Taki był twój zamiar? Nękać mnie, aż nie wytrzymam, a ty trafisz w łapska TARCZY, która zapewniłaby ci rozrywkę?
- Nie, ja-
Loki przerwał, a jego brwi zbiegły się w wyrazie skupienia. Nasłuchiwał czegoś, co tylko on słyszał. Spojrzał ostatni raz na Tony'ego, posyłając mu krzywy uśmiech. I między jednym mrugnięciem oka a drugim zniknął.
-Aha. – Tony pokiwał głową i znowu się napił, wpatrując w przestrzeń. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i spojrzał tam.
Pepper stanęła w progu i spojrzała na Tony'ego, krzywiąc się rozczarowana.
- Widzę, że przeszkadzam. Wiesz, jest 13…– Powiedziała smutna i, odwróciwszy się na pięcie, wyszła, zanim cokolwiek odpowiedział. Jednak nie próbował za nią podążyć. Rzucił piersiówkę i podszedł do łóżka, siadając na jego krawędzi, po czym się położył.
Ostatnio nic nie układało się po jego myśli. Śmierć w akcji całkowicie coś w nim przewróciła, a teraz powrócił jeszcze jej powód.
- Kurwa, cudownie.
