Autor: Misaki16

Beta: Noemi

To mój debiut na forum, więc proszę o wyrozumiałość, ale także o konstruktywną krytykę.


To była piękna, gwieździsta noc w Londynie. Letni wietrzyk szumiał między drzewami. Zdawałoby się, że całe miasto znalazło się w objęciach Morfeusza. Jednak na parapecie, jednego z zabytkowych domów, siedział młody chłopak.

Na imię miał Harry. Jego kruczoczarne włosy rozchodziły się na wszystkie strony świata, a w oczach koloru Avady Kedavry, tliły się wesołe ogniki szczęścia. Każdy, kto zobaczyłby go w tamtym momencie, zacząłby się zastanawiać, dlaczego nie śpi? Czy coś go trapi? Czy może zbudziły go koszmary? Prawda zwykle jest inna, niż wydaje się ludziom. I w tym przypadku nic się nie zmieniło. Oto ten czarnowłosy młodzieniec, wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.

Choć znajdował się na Grimmuald Place 12, w domu należącym do jego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, ciągle wracał myślami do wspomnień z nocy w Ministerstwie Magii. Właśnie wtedy zmieniło się całe jego dotychczasowe życie. Wreszcie miał prawdziwą rodzinę, która sprawiała, ze czuł się bezpiecznie i kochany. Nie traktowano go też jak trędowatego. Wreszcie mógł być pewny, że otrzyma pomoc, niezależnie od tego, co się będzie działo.

Zamknął oczy i oparł czoło na zimnej szybkie. Momentalnie przypomniał sonie wydarzenia z Sali Śmierci, w Departamencie Tajemnic w Ministerstwie Magii. Wyruszył tam wraz z przyjaciółmi, aby zapobiec zdobyciu przepowiedni Profesor Trelawney przez Toma Riddle'a. Nauczycielka wróżbiarstwa powiedziała ją będąc w transie Albusowi Dumbledorowi. Mówiła ona o tym, że Harry jest jedyną osobą, która może pokonać Lorda Voldemorta, zwanego przez nastolatków Czarnym Durniem.

To właśnie wtedy razem z Hermioną, Ronem, Neville'em, Ginny i Luną pokonał kilkunastu Śmierciożerców, jednak nie obeszłoby się bez pomocy Zakonu Feniksa. Podczas walki udało im się też schwytać Glizdogona, poplecznika Czarnego Durnia, który zdradził piętnaście lat temu, gdzie ukrywają się Potterowie i podał ich na tacy swojemu panu. Przez długi czas wszyscy myśleli, że to Syriusz wydał swoich przyjaciół na śmierć, za to oraz rzekome zabicie kilkunastu osób, został wtrącony do Azkabanu. Było to więzienie dla czarodziejów, w którym porządku pilnowali Dementorzy, straszliwe kreatury, porównywane do demonów bez oczu, wysysających z ludzi duszę.

Syriusz spędził wśród nich dwanaście koszmarnych lat. Uciekł stamtąd dopiero w wakacje przed trzecim rokiem nauki Harry'ego w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, zwanego przez uczniów Miejscen Tortur Nieletnich. Black był pierwszą osobą, której udało się wydostać z Azkabanu. Mężczyzna głównie pragnął zemsty na Glizdogonie, którego zobaczył na zdjęciu w gazecie z Weasleyami, oraz spotkać się ze swoim chrześniakiem. Po tym jak Peter został pojmany i osądzony przez Ministerstwo Magii, Syriusza oczyścili z zarzutów, a Harry mógł po zakończeniu roku szkolnego pojechać na wakacje do niego i z nim zamieszkać.

To był jeden z najszczęśliwszych momentów w jego życiu, kiedy dowiedział się, że nie musi wracać do Dursleyów (Słonia, Hipopotama i Kobyły). Jego wujostwo było mugolami, czyli zwykłymi nie magicznymi ludźmi. Harry spędził w ich domu całe dzieciństwo, a po tym jak poszedł do Hogwartu, wracał tam tylko w czasie wakacji. W domu ciotki nie tolerowano niczego, co odbiegało od normy, w tym czarów. Właśnie dlatego traktowali go jak dziwadło, a czasami gorzej niż skrzata domowego, a najlepszym wypadku jak powietrze. W czasie roku szkolnego jego krewni mówili znajomym, że przebywa w „Świętym Brutusie", Ośrodku Wychowawczym dla Młodocianych Recydywistów. W domu wujostwa nigdy nie zaznał miłości, spotykał się tylko z nienawiścią i poniżeniem. Właśnie to spowodowało, iż tak się cieszył, gdy Syriusz zaproponował mu pod koniec trzeciej klasy, że zabierze go od nich i zaopiekuje się nim. Wszystkie te plany popsuł Peter, uciekając im. Przez to Black musiał się ukrywać przez dwa lata, jednak dzięki uniewinnieniu go, wreszcie mógł spokojnie wyjść na ulicę i żyć.

Otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju, skąpanym w półmroku. Choć pomieszczenie było niewielkie, urządzono je gustownie i z klasą. Ściany pomalowano na bordowo, a w oknach powieszono złote zasłony. Na podłodze leżał ciepły, puszysty dywan w odcieniu brązu. Łóżko stojące pod ścianą na lewo od drzwi, wykonano z ciemnego drewna i przykryto czerwoną narzutą. Biurko stało naprzeciwko łóżka, a nieopodal niego znajdowało się wejście do prywatnej łazienki.

Przez chwilę spoglądał na pustą ulicę, kiedy do jego uszu dobiegł odgłos chrząknięcia. Zwykle ten dźwięk kojarzył ze znienawidzoną nauczycielką Obrony Przed Czarną Magią, Dolores Umbridge, zwaną Starą Ropuchą, uczącą w Hogwarcie rok wcześniej.

Harry odwrócił głowę w stronę drzwi. W progu stał mężczyzna przed czterdziestką. Jego ciemne włosy do ramion lekko błyszczały w blasku świecy, a na twarzy widniał delikatny uśmiech.

- Nie możesz spać, co Mały? – spytał Syriusz.

- W pewnym sensie – powiedział Harry, uśmiechając się półgębkiem. – I nie mów do mnie Mały!

- A może znowu masz koszmary, co? – Black wyglądał na bardzo zaniepokojonego.

- Nie, nie dziś. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj z tobą, a przede wszystkim naprawdę ci na mnie zależy.

Syriusz podszedł do Harry'ego i przytulił go z całej siły.

- A teraz wierzysz, że jesteś tu ze mną i nikomu cię nie oddam. Wpierw będą musieli mnie zabić, aby cię zabrać ode mnie – powiedział z uśmiechem na ustach.

- Tak, teraz wierzę i nie dam cię zabić, jesteś dla mnie całym światem. Wszystkim tym, co mam – Z oczu chłopca spłynęły dwie pojedyncze łzy szczęścia.

- No to jak już sobie wyjaśniliśmy tę kwestię to do łóżka, w końcu jutro mamy jechać na Pokątną. Powinieneś być pełen energii – powiedział Black z łobuzerskim uśmiechem.

- Już idę. Nie musisz dwa razy powtarzać, Łapciu. – Harry zwlekł się z parapetu i położył na łóżku. – Dobranoc.

- Dobranoc, Harry. Pamiętaj, dla mnie zawsze będziesz najważniejszy. I-nie-mów-do-mnie-Łapciu!

Mężczyzna wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. I tak Harry Potter zwany też Chłopcem – Który – Przeżył oraz na wiele innych sposobów, znalazł prawdziwy dom, w którym nie musi obawiać się poniżenia i samotności.

Syriusz poszedł do swojej sypialni i położył się spać. A na horyzoncie zaczęły się pojawiać pierwsze promienie wschodzącego słońca. I tak rodził się kolejny dzień, pełny zdarzeń, których nikt nie może przewidzieć. A może kolejnych przeciwności losu? Nikt tego nie zgadnie.

* POŁUDNIE*

Cały Londyn zaczął tętnić życiem, a w szczególności w kuchni na Grimmluand Place 12. W pomieszczeniu znajdowała się większość członków Zakonu Feniksa. Ku zadowoleniu młodzieży, nie było tam Snape'a. Harry dopiero zszedł na dół, wcześniej nie odczuwał takiej potrzeby. Po grzecznym przywitaniu się ze wszystkimi, zaczął rozmawiać z Ronem o tym, kto zostanie w tym roku nauczycielem OPCMu. Co roku mieli nowego, więc byli pewni, że i tym razem tak będzie. Hermiona wyłącznie biernie się temu przysłuchiwała.

- Mówię ci w tym roku Obrony będzie nas uczyć jakiś Auror – powiedział Ron.

- Niby, z jakiej racji? Aurorzy są potrzebni do ścigania Śmierciojadów, a nie do nauczania „tępych bachorów", jakby to powiedział Snape – zaciekle bronił swojego zdania Potter, nieźle imitując głoś Największego Postrachu Hogwartu.

- Jak ty jesteś „tępym bachorem" z OPCMu to, kim jest reszta szkoły, hę? – mruknął dość głośno Ron.

- No może ja się nie zaliczam do tej grupy, ale cóż poradzić przecież jestem Wybrańcem – odparował Harry kpiąco.

- Ach no tak zapomniałem wasza Wysokość – powiedział zjadliwie Ron.

- Nazwij mnie jeszcze raz tak, a będziesz zbierał zęby z podłogi! – uniósł się Harry.

- Spokój! – krzyknęła pani Weasley, ku rozbawieniu bliźniaków.

- Przepraszamy – powiedzieli zgodnie, ale i tak nie skończyli swej debaty.

- Ja myślę, że Auror, gdyż mieliśmy już Quirrella, byłego nauczyciela mugoloznastwa, Lockhart – goguś, Remus –wilkołak, śmierciojad przebrany za Aurora i stara torba Umbridge, więc?

- Teraz powinien nas uczyć wampir, a nie Auror – skwitował głośno Harry.

- Hej! To teoria Seamusa – burknął młody Weasley.

Wszyscy, którzy biernie przyglądali się tej wymianie, zdań zanosili się śmiechem. Tylko Remus kiwał głową.

- Nie lepiej ten Stary Nietoperz ot, co. Nie sądzisz, że nadaje się, żeby dać mu miano „Wampira"? – spytał z udawanym zainteresowaniem Potter.

- W sumie możesz mieć rację, ale to by była katastrofa. Jeżeli uczyłby tak samo jak eliksirów to z W spadniesz na T, drogi przyjacielu - powiedział z nuta rozbawienia Ron.

- Nie śmiej się, ty wtedy zaledwie będziesz miał O, w końcu jesteś Weasley i należysz do Gryffindoru.

W tej chwili przez okno wleciały trzy sowy. Podleciały one do trójki przyjaciół. Harry z ociąganiem otworzył swoją kopertę. Wyciągnął pergamin, na którym były wyniki sumów.

WYNIKI STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH:

Oceny Pozytywne:

Wybitny (W)

Powyżej oczekiwań (P)

Zadowalający (Z)

Oceny Negatywne:

Nędzny (N)

Okropny (O)

Troll (T)

HARRY JAMES POTTER:

Astronomia: (P*)

Eliksiry i Antidota: (W)

Historia Magii: (O)

Obrona Przed Czarną Magią: (W+)

Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami: (P)

Transmutacja: (P)

Wróżbiarstwo: (N)

Zaklęcia: (P)

Zielarstwo: (P)

* OCENA PODWYŻSZONA ZE WZGLĘDU NA WYDARZENIA PODCZAS EGZAMINU

Gratulacje zdania7/9 SUMów i powodzenia w dalszej nauce. Prosimy o jak najszybszą odpowiedź, jakie przedmioty, chce Pan kontynuować na 6 i 7 roku.

W tym roku również można wybrać dodatkowe zajęcia:

- Teoria Czarnej Magii (tylko za zgodą opiekuna*)

- Zarządzanie Prawem Czarodziejskim

- Rasoznastwo

- Biała Magia (teoria i praktyka)

Odpowiedzi oczekuję najpóźniej 10 sierpnia. Informuję również, że został pan kapitanem drużyny Quidditcha drużyny Gryfonów. Proszę się zgłosić do mojego gabinetu po uczcie powitalnej.

* Dołączony został formularz, który musi wypełnić opiekun prawny.

Z poważaniem zastępca dyrektora:

Minerwa McGonagall

* Z perspektywy Harry'ego*

To nie możliwe… W z eliksirów? To znaczy, że…

- Huraaaaaaaaa! – wydarłem się, aż było mnie słychać w najdalszym zakamarku domu. – Zostanę aurorem! Zostanę aurorem! – Skakałem ze szczęścia dookoła.

- Harry to znaczy, że dostałeś Wybitny z Eliksirów? – zdziwił się Ron.

-Taaaaaaaaaaak! – wrzasnąłem jak najgłośniej mogłem. I odtańczyłem taniec radości ledwo powstrzymując się, aby nie wejść na stół. Zaraz dostałbym burę od dorosłych.

- Że co? – pokaż wyrwał mi pergamin z ręki.

- Ale jak to możliwe? – jęknął – Ja mam tylko -P.

- Tak, że na egzaminie w kark mi nie dyszał Przerośnięty Nietoperz – powiedziałem z wrednym uśmiechem.

- Gratulacje, Harry! – przytuliła mnie Hermoiona – i tobie Ron też – pocałowała rudzielca w policzek, a ten spłonął rumieńcem.

- To nie koniec rewelacji – zrobiłem specjalną pauzę – zostałem kapitanem Gryfonów! – wyszczerzyłem się do przyjaciół. Ginny i Ron skakali ze szczęścia, a bliźniacy wskoczyli na stół.

- Fred, George, natychmiast macie zejść ze stołu! – krzyknęła pani Weasley.

- Gratulacje Harry – powiedział Syriusz, podchodząc do mnie i ściskając naprawdę mocno.

- Syri? – spytałem niewinnie, a w moich oczach pojawiły się iskierki.

- Tak? – przyjrzał mi się z podejrzliwością. Podobno mój ojciec, kiedy miał jakiś plan miał identyczne. Zresztą nie tylko on, moja mama też.

- Podpiszesz mi formularz zezwalający uczyć mi się Czarnej Magii, oczywiście tylko w teorii, proszę – zrobiłem oczy kota ze Shreka. Miałem nadzieję, że to wystarczy.

- Nie wiem czy to, aby dobry pomysł – powiedział lekko niezadowolony. No tak. Przecież on tej dziedziny magii nienawidzi. Rany…

- Proszę, obiecuję uczyć się tylko tego, co będzie w programie i nic więcej – powiedziałem, robiąc błagalną minkę nr 3.

- Zastanowię się nad tym – rzekł z lekką niechęcią. Wiedziałem, że może się nie zgodzić, więc musiałem szybko wymyślić jakiś plan, dzięki, któremu podpisze mi pozwolenie.

- Ale to właśnie bardzo dobry pomysł, muszę pokonać Czarnego Durnia, więc powinienem wiedzieć, z czym mam się zmierzyć, prawda? – spytałem najsłodszym głosem, jakim mogłem mówić.

- Harry, już ci powiedziałem, że się zastanowię. Jest dopiero dziesiąty lipca, masz miesiąc czasu na odpowiedź, więc nie dręcz mnie tym dobrze? – powiedział tonem, który mówił, iż skończył rozmowę na ten temat.

Po chwili słychać było głos Rona:

- Mamo?

- Słucham? – spytała niecierpliwie.

- Podpiszesz mi formularz na naukę Czarnej Magii? Proszę... – błagał Ron.

- Zastanowię się jeszcze – powiedziała i odeszła.

Razem z Ronem, Herminą i Ginny poszliśmy do biblioteki. Usiedliśmy na fotelach i zaczęliśmy rozmowę.

- Rany musze coś wykombinować, żeby Syri się zgodził mi podpisać formularz – mruknąłem.

- I tak masz większe szanse niż ja, bo nie wierzę w to, że rodzice się zgodzą – powiedział załamany Ron.

- Mama na pewno ci nie podpisze, ale tata już prędzej – wtrąciła się Gin–Gin.

- A twoi rodzice Hermiona? – zapytałem. W końcu są to mugole, ale nawet oni źle zareagują na pojęcie Czarna Magia.

- Wymyślę coś, żeby się zgodzili – powiedziała bez większego entuzjazmu.

*Popołudnie*

Na starym, stojącym w holu, zegarze wybiła godzina czternasta, a kukułka zakukała odpowiednia ilość razy. Syriusz obiecał, że pójdą na Pokątną już w zeszłym tygodniu, jednak później zmienił zdanie. Postanowił, iż wybiorą się, gdy będą mieli listę podręczników, aby je od razu kupić. Gdy Harry schodził ze schodów zobaczył, że drzwi kuchni są zamknięte. Jednak zebranie Zakonu Feniksa miało odbyć się dopiero wieczorem. Harry bezszelestnie przekradł się pod portretem Starej Kostuchy, jak zwykle młodsze pokolenie zwało Panią Black, matkę Syriusza. Stanął i nasłuchiwał. W kuchni trwała ożywiona debata na temat… no właśnie Harry'ego i jego przyjaciół.

- … Amelio ja nadal nie rozumiem, jak mogłaś na to pozwolić! – warczała pani Weasley.

- A czy ja miałam na to jakiś wpływ? – zapytała. – Ministerstwo nie ma nic do gadania w sprawie nauczanych przedmiotów w Hogwarcie – burknęła.

- Albus chyba jest nie poważny Czarna Magia! Może od razu pokażmy im jak się rzuca Avadę i resztę niewybaczalnych! – pieklił się Syriusz. – Przecież to są jeszcze dzieciaki!

- Nie wiem czy sobie przypominasz, ale to ty Syriuszu chciałeś wprowadzić Harry'ego do Zakonu.

- Molly, ja chciałem mu tylko opowiedzieć, co się dzieje, a nie od razu wprowadzać do Zakonu – warknął Black.

- Nie kłóćcie się! – powiedział spokojnie pan Weasley

- Widzę, że na pozwolenia nie macie, co liczyć – powiedziała Ginny, wychodząc z cienia, czym o mało nie wystraszyła Harry'ego na zawał. Jednak on nigdy nie przyznałby się do tego, że go przeraziła.

- Raczej nie – powiedział melancholijnie.

- Wchodzimy? – spytała Gin–Gin z wahaniem w głosie.

- Jeśli jest tam Szalonooki, to i tak wiedzą, że tu stoimy.

Weszli, a ich oczy ujrzały raczej dziwny widok. Otóż Pani Weasley stałą z patelnią gotowa do ataku, a jej celem był Syriusz, który chował się za Artura.

- Eee… - powiedział mało inteligentnie ostatni z rodu Potter. – Przeszkadzamy? Bo jeśli tak to może wrócimy, kiedy …

- Nie, nie przeszkadzacie – wtrącił się Remus – Jak widzicie mamy tu małą sprzeczkę, ale to nic wielkiego – zapewnił.

- Tak nic wielkiego – warknął sarkastycznie Snape, którego wcześniej Harry z Gin nie zauważyli. – Tylko próbujecie zdemolować kuchnię – prychnął.

- Czyli wyjazd na Pokątną odwołany? – spytał Harry.

- Nie, za pół godziny wychodzimy – powiedział Syriusz, rzucając gniewne spojrzenie Molly.

- Ginny, idź po resztę rodzeństwa – powiedziała do córki. – Harry kochaneczku, idź razem z nią, my musimy jeszcze skończyć naszą „rozmowę" – zwróciła się do chłopaka, ten zaś spojrzał na wszystkich zebranych, po czym wyszedł za dziewczyną. Bał się nawet pomyśleć, co rozgrywało się w kuchni. Po chwili słychać było tylko trzask, huk i szum przekleństw mruczanych pod nosem…


Proszę o komcie ;)