Kuroko siedział na ławce przed szkołą, czytając książkę i nawet nie zorientował się, że od piętnastu minut stał nad nim Murasakibara, z zaciekłą miną usiłując zrobić kucyk na czubku jego głowy z iście cukierkowej gumki.

- Za bardzo się kręcisz, Kurochin.- powiedział w końcu z wyżutem wyższy z chłopaków i w geście poddania sięgnął po lizaka. Błękitnowłosy podniósł na niego spojrzenie.

- Wcale się nie ruszałem, Murasakibara-kun.- powiedział, odrobinę zaskoczony obecnością kolegi, ale choćby chciał, nie dałby tego po sobie poznać.

- Ah, to spróbuję jeszcze raz.

I faktycznie tak się stało. Atsushi motał się jeszcze dobrych kilka chwil, ale ostatecznie odniósł pełen sukces!

- Dlaczego to zrobiłeś, Murasakibara-kun? Czuję się głupio.

- Bo jest gorąco.- no tak, wytłumaczenie całkiem logiczne i w końcu liczą się chęci.- Chcesz lizaka?

- Nie, dziękuję.

- Kurokocchi, Murasakibaracchi!- usłyszelli wesołe wołanie, a w ich stronę biegł już uśmiechnięty od ucha do ucha Kise, machając przy tym energicznie. Kiedy znalazł się tuż obok, pogrzebał chwilę w torbie i wyciągnął z niej jakiś magazyn.- Widzieliście już nowy numer z moim zdjęciem na okładce?

- Wyglądasz idiotycznie jak zawsze.- powiedział Daiki, który przyszedł z drugiej strony i od razu usiadł obok Kuroko. Spojrzał na znaczącą zmianę w fryzurze błękitnowłosego, na co zaśmiał się szczerze. Uroczy.

- Aominecchi, jesteś taki okrutny..- jęknął blondyn i wydął usta.

- Tak, tak.- ciemnoskóry chłopak ziewnął przeciąganie i oparł głowę na ramieniu przyjeciela.- Tetsu, powinieneś zostać pełnoetatową poduszką.

- To zawstydzające, Aomine-kun.- mruknął chłopak, jednak nie poruszył się, w głębi ducha ciesząc się z takiego położenia. Spuścił głowę w obawie, że ktoś mógłby zauważyć rumieńce, które niekontrolowanie oblały jego blade policzki, ale nikt poza Daikim nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.

- Midochin już idzie.- stwierdził Atsushi i pomachał mu swoją wielką dłonią, tamten jednak w żadnym stopniu nie odpowiedział na ten gest.

- Jesteście głośni jak zawsze.- skwitował Shintarou, wskazującym palcem poprawiając swoje okulary.

- Midorimacchi, a czy ty widziałeś już..

- Nie, i nie mam zamiaru tego robić.- przerwał blondynowi niemal od razu, marszcząc przy tym brwi.

- Okrutny..- Kise znowu poczuł jak ogarnia go niesamowite przygnębienie.- Kurokocchi, przynajmniej ty powiedz mi coś miłego!

- Tetsu też uważa, że wyglądasz jak idiota.- warknął od razu Aomine, mierząc kolegę gniewnym spojrzeniem.

- Naprawdę?! Eh.. I ty, Kurokocchi przeciwko mnie..

- Właściwie to nie mam zdania.

Ryouta momentalnie się ożywił, z zamiarem rzucenia się na Tetsuye, jednak Daiki bez zawahania powstrzymał go jednym ruchem.

- Nie waż się.

- Ale.. Ale..

- Cieszę się, że wszyscy już jesteście.- rozległ się niespodziewanie spokojny głos, nie dający tym samym już Kise możliwości obrony.

- Akashi, naprawdę uważasz, że to dobry pomysł?- zagadnął go od razu Shintarou, sciskając mocniej w dłoni małą, pluszową pandę.- Samo myślenie o tym miejscu wprawia mnie w zażenowanie.

- Podjąłem już decyzję, więc jej nie zmienię.

Właściwie to pomysł, żeby wybrać się na karaoke należał do Kise i każdy z wyjątkiem Midorimy przyjął to z mniejszą, lub większą aprobatą. Dla Kuroko było wszystko jedno, Murasakibara szedł jak w ogień wszędzie, gdzie tylko można było zamówić coś do jedzenia, a Aomine uznał, że w sumie to mają tam wygodnie kanapy. Akashi natomiast w doli wyjątku pozwolił im na podjęcie decyzji, więc skoro tak postanowili, nie zamierzał dyskutować. W końcu słowo kapitana było słowem świętym.

Kiedy znaleźli się na miejscu, zażyczył sobie najlepszego ze wszystkich pokoi, i był bardzo niezadowolony, kiedy kobieta powiedziała mu, że wszystkie pokoje są takie same, jednak postanowił to przemilczeć.

- Nie wszystkie miejsca na świecie są ekstraluksusowe, Akashicchi.- zaśmiał się Kise, widząc minę kolegi kiedy weszli do środka i objął ręką jego ramię.- Ale za to jest całkiem przytulnie!

- A gdzie właściwie są Minechin i Kurochin?

- Aomine-kun, dlaczego nie poszliśmy z resztą?- spytał Kuroko, pozwalając trzymać się za dłoń, choć przyjął ten gest z kolejnym rumieńcem.

- Bo się rozmyśliłem. Midorima strasznie zrzędzi, poza tym, wolę spędzić ten czas tylko z tobą, Tetsu.- Daiki często się wygłupiał, śmiał, uśmiechał, jednak uśmiech, który kierował do Kuroko był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla jego osoby.

- Akashi-kun może się zdenerwować.

Na te słowa wyższy z chłopaków zatrzymał się i zagrodził drogę niższemu, wciąż nie wypuszczając jego dłoni. Zmierzył go uważnie spojrzeniem, jednak niewiele był w stanie wyczytać z twarzy Kuroko.

- Dlaczego teraz o nim myślisz?

- W końcu jest..- zaczął Tetsuya, jednak nie dane mu było skończyć. Daiki niespodziewanie przyciągnął go do pocałunku i dopiero tym udało mu się zmienić wyraz jego twarzy, który teraz mówił o tym, że szczerze był zaskoczony taką reakcją. Jak zresztą za każdym niemal razem, kiedy Aomine się na to decydował. Właściwie to był bardzo pewny siebie i nie wstydził się okazać mu uczuć, w przeciwieństwie do Kuroko, który miał niesamowite problemy w wyrażeniem własnych myśli w tym jakże drażliwym dla niego temacie. Choć, nawet jeśli nie było tego po nim widać, ilekroć udało mu się w miarę możliwości ochłonąć, ogarniało go niesamowite szczęście..

- Masz myśleć tylko o mnie.

..bo przecież poczucie przynależności potrzebne jest każdemu.

- Śmiało, Akashicchi, zaśpiewaj!- zawołał uradowany Ryouta, wciskając kapitanowi drużyny mikrofon. Ten zamrugał kilkakrotnie, nieco zdezorientowany. W gruncie rzeczy, kompletnie nie był na to przygotowany.

- To nie jest dobre zajęcie dla mnie.

- Midochin, musisz spróbować tego ciasta.- mruknął leniwie Murasakibara, przeżuwający właśnie sporą dawkę czekolady i skierował widelczyk z nabitym na nie łakociem w kierunku zielonowłosego, który to bezskutecznie próbował się bronić przed napastującym go dwumetrowym chłopakiem.

- Wiedziałem, że to był fatalny pomysł, żeby gdziekolwiek dzisiaj wychodzić z tak pechowym horoskopem.- westchnął z żalem Shintarou, patrząc na swoją ubrudzoną koszulą.

Lecz w istocie jednak, może nie do końca tak było, skoro udało im się nawet wywołać uśmiech na twarzy Seijuurou.