Turniej 10 królestw I

Siła W

Promienie słońca delikatnie padały na zielone pola wokół miasta. Mnóstwo małych domków zbudowanych z szarej cegły otaczało wzgórze, na którym stała niesamowita twierdza. Stolica Shuto jest sercem całej krainy 10 Królestw. Jedno z największych miast z najwspanialszą twierdzą, jaką widział świat. Podobno zaczęli ją budować sami Ojcowie Założyciele, ale mało kto już ich pamiętał. Ogromna budowla przypominała górę. Miała wiele złoconych ornamentów pnących się jak bluszcz po wysokich wieżach. Na najwyższej wieży ustawionej w centrum budowli powiewał purpurowo-złoty sztandar z orłem. Na balkonie tej wieży stała wątła postać o siwych włosach.

Mężczyzna spoglądał na swoje królestwo i myślał o nadchodzących zdarzeniach. Zbliżał się turniej. Jego pokaz władzy i siły. Symbol oddania w jego władanie pozostałych dziewięciu mniejszych królestw. Nie, nie królestw. Skrzywił się na samą myśl. To zbyt dostojne słowo zarezerwowane tylko dla państwa z prawdziwym władcą. Takim jak on. Prawdziwym królem. Jego rozmyślania przerwały kroki, po chwili usłyszał znajomy głos.

-Wzywałeś mnie Wielki Królu.- młody chłopak ukłonił się przed nim, po czym stanął na baczność czekając na rozkazy.
Król przyjrzał mu się uważnie. Chłopak rósł jak na drożdżach teraz Król nie sięgał mu już nawet do ramienia. Ciemne włosy u góry ciemno zielone a u dołu czarne zaczesał na prawo ale krótka grzywka nadal opadała mu na czoło. Twarz ma poważną ze silnie zarysowaną szczęką. Jego brązowe oczy patrzyły chłodno przed siebie. Ogólnie można powiedzieć, że miał dość groźny wygląd, ale uchodził za przystojnego. Potwierdzały to wielkie grupki jego fanek, piszczące okropnie. Król wpatrywał się w niego chwilę.

-Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy dotrą na czas. Czy masz od nich jakieś wieści? -spytał rzeczowo.

-Sześciu już dotarło, a pozostała trójka przybędzie jeszcze dziś.

- Sprawiają problemy?

- Raczej niewielkie - odpowiedział chłopak. Na te słowa król spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy.

- Jeden jest niezwykle głośny.

Król dokładnie wiedział, o kim mówi, odwrócił się i oparł o barierkę. Złapał go atak kaszlu.

-To znakomity wojownik szkoda, że ma taki okropny charakter. Jednak jest silny, a to jest najważniejsze. Tylko, dlatego może zajmować tak wysokie miejsce. Rozumiesz, co chce powiedzieć Wakatoshi?

-Tak- opowiedział chłopak z kamienną twarzą

-Tylko będąc silnym wygrasz, zdobędziesz szacunek i będziesz godzien zastąpić mnie na tronie dziesięciu królestw. - kontynuował Król - Siła jest tym, co pozwala na rządzenie nimi. Musisz to zrozumieć i zapamiętać.

Wakatoshi spojrzał na staruszka. Mimo, że nie wyglądał na silnego Wakatoshi wiedział, że nie można go lekceważyć. Kilka lat temu sam jeszcze ćwiczył z chłopakiem szermierkę, rozkładając go na łopatki. Od zeszłej zimy męczył go jednak nieustanny kaszel. Mimo to Król dysponował jeszcze innym rodzajem siły, takim którego ani choroba ani czas nie mógł mu zabrać. Ta siła sprawiała, że zginał karki ludzi w pokłonie zanim, choć spróbowali sięgnąć po miecz. Wakatoshi podziwiał dziadka i uczył się wszystkiego co mu nakazał. Sprostać jego oczekiwaniom nie było łatwo.

- Wakatoshi! Czy ty mnie słuchasz?!- wrzasnął starszy mężczyzna.

- Oczywiście - odparł chłopak otrząsając się z zadumy.

Król westchnął i odwrócił się do niego plecami.

- Pamiętaj, że liczę na ciebie w tym turnieju, nie możesz pozwolić sobie na choćby najmniejszą słabość. - Przerwał na chwilę - Wieczorem zjemy kolację z wszystkimi zawodnikami. Powiadom mnie jak przyjadą pozostali. Możesz już odejść.

Wakatoshi ukłonił się i odszedł. Idąc korytarzem myślał o tym, co usłyszał, "Dlaczego on mi to wciąż powtarza? Nie dałem mu powodu do zwątpienia we mnie, przecież nikt prócz zawodników z pierwszej strefy nie stanowił dla niego najmniejszego zagrożenia. Ci z pierwszej bywają kłopotliwi jednak od dwóch lat z żadnym nie przegrałem!"- zatrzymał się i oparł o zimną kamienną ścianę.
-"Jestem silny, tak jak chciałeś, tak jak mnie wychowałeś... dziadku"