Pod żadnym pozorem nie brać na serio. Pisane na haju.


Jeśli za chwilę nie przestanie tego robić, obiecuję, że nigdy więcej nie znajdzie się w mojej sypialni. - pomyślał Draco. Draco Malfoy.

- Och, Draco, tak mi z tobą dobrze! - westchnęła Pansy, przestając ssać szyję Dracona.

- Ale mi z tobą nie, spadaj. - Warknął chłopak, zrzucając ją ze swoich kolan i ze swojego łóżka.

Dziewczyna burknęła parę niewyraźnych słów i poczęła zapinać guziki swojej koszulki, które sama sobie rozpięła. Spojrzała na Draco z wyrzutem, jednak ten nie zwracał już na nią uwagi, próbując doprowadzić swoje włosy do idealnego porządku. Dziewczyna wybuchła płaczem i uciekła z pokoju, aż się za nią kurzyło. Chłopak westchnął, narzekając w myślach, na to, z jakimi głupkami ma doczynienia. Wstał z łóżka, rozglądając się po pokoju. Przypomniał sobie ostatnie lata, kiedy to musiał mieszkać w dormitorium z paroma chłopakami. Teraz też było nie najlepiej. Był potomkiem Salazara Slytherina, powinni załatwić mu luksusy, a tymczasem w jego pokoju znajdowało się łóżko, szafka, biurko, fotel i mała półka na książki. Żachnął się na swoje życie i postanowił strzelić wiecznego focha. Powinni uważać go za boga! Gdy tak narzekał w najlepsze, do jego drzwi ktoś zapukał, co było i tak bez sensu, bo ten ktoś wszedł bez pozwolenia. Draco odwrócił się i z miną męczennika spojrzał na Pottera, który właśnie stał w jego pokoju.

- Czego chcesz? Nie widzisz, że cierpię? - wrzasnął Malfoy.

- Doskonale wiesz, że nie przychodzę tu dla przyjemności, więc zamknij się i posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. - Warknął Harry. Harry Potter. - Snape dowiedział się o naszej bójce i mamy wyczyścić jego gabinet bez użycia czarów. Mamy to zrobić teraz.

- Co za ciota mu o tym powiedziała? - krzyknął zrozpaczony Draco.

- Twoja urocza koleżanka, Pansy Parkinson.

- Panasy*! – zagrzmiał Draco. Dziewczyna natychmiast się odwróciła.

- Och! Ale mnie przestraszyłeś – powiedziała kładąc dłoń na sercu i przypadkiem zahaczając palcem o kołnierzyk bluzki.

- Wiesz, tak sobie pomyślałem, może byśmy wybrali się razem do Hogsmeade? – zapytał i posłał jej swój najcudowniejszy uśmiech.

Panasy spojrzała na niego podejrzliwie, następnie ze zdziwieniem, a na koniec jej śliczną buzię rozjaśniła nadzieja.

- Chętnie… To co, może po obiedzie?

- Nie do cholery! – krzyknął wściekły Draco. – A wiesz czemu? Bo po obiedzie jestem już umówiony na randez vous z Potterem. Będziemy pić kremowe piwo przy oparach mikstur Snape'a - powiedział śpiewnie. - Nie uważasz, że to romantyczne?

Panasy zamrugała parę razy i dopiero po chwili do niej dotarło.

- Nie wiem, o czym mówisz – skłamała z miną niewiniątka.

Draco miał ochotę rzucić na nią Cruciatusa, ale powstrzymał go nie kto inny, tylko sam Severus Snape.

- Malfoy! Potter! Do mojego gabinetu! Nie zapomnijcie tylko zabrać ze sobą mopów. – dodał złośliwie.


Draco jeszcze długo potem miał wrażenie, że jego ramiona poruszają się w rytm zmywania podłogi. Czuł się zmęczony i brudny. Od razu po skończonej robocie poszedł pod prysznic. Gorące strumienie wody rozluźniły jego napięte mięśnie i ukoiły nerwy. Kiedy tak stał i pozwalał by odpłynęła z niego cała zebrana złość (głównie na Panasy), zasłonka prysznica lekko się uchyliła.

- Co do cho… - ujrzał drobną twarzyczkę okalaną rudymi włosami. Ginny Weasley patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami. Draco porwał wiszący obok ręcznik i zakrył, co miał do zakrycia.

- Przepraszam, ja… - ukryła twarz w dłoniach i szybko się wycofała.

Draco odetchnął głęboko i wyszedł spod prysznica.

- Weasley – zaczął – nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale to jest męska toaleta. Wiem, że wychowywałaś się wśród chłopców i można się domyśleć, że mieliście tylko jedną łazienkę, ale Matko Boska, muszą być jakieś granice!

Ginny spojrzała na niego i powiedziała oschle, próbując nie myśleć o jego gołej klacie:

- Dla twojej informacji, nie pomyliłam łazienek. Po prostu kogoś szukałam. – Uniosła wysoko podbródek, by pokazać swoją wyższość, a także zmusić oczy do patrzenia gdzie indziej, a nie na zgrabne ciało Dracona.

- I byłaś pewna, że pod prysznicem ujrzysz nagiego kogo? – zapytał drwiąco.

Ginny spaliła buraka. Nie musiała nawet odpowiadać. Draco znał odpowiedź aż za dobrze.

W tym samym momencie oboje usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Ginny szybkim ruchem obróciła się i przerażonymi oczami ujrzała Neville'a Longbottoma, który nucąc Britney Spears zdejmował spodnie. Dziewczyna zamknęła szybko oczy i ponownie odwróciła się do Draco.

- Co ja mam teraz zrobić? - jęknęła powoli otwierając oczy. - Jak on mnie zobaczy, to wszystko się rozniesie!

- Cóż... - zamyślił się Malfoy. Kąciki jego ust ostrożnie uniosły się do góry. - Pomogę ci stąd wyjść niezauważoną, jednak wszystko ma swoją cenę, Weasley. Nie wiem, czy cię na to stać...

- Zrobię wszystko, Malfoy! Błagam cię!

- Jesteś pewna? Wszystko? - zwlekał chłopak.

- Wszys...Co? Wszystko, ale oprócz tego! - wytrzeszczyła oczy.

- Oprócz czego? - zdziwił się Draco. Po chwili jednak na jego ustach zagościł złośliwy uśmiech. - Oooo, co miałaś na myśli, Weasley?

- Malfoy, doskonale wiesz! Proszę cię, błagam! - Ginny już całkowicie straciła panowanie, słysząc, że Neville zmienił swój repertuar na Lady Gagę.

- Dobra, chodź... Cenę omówimy później. - uśmiechnął się tajemniczo Draco.

- Arghh! Jestem cała mokra! Czemu mi nie powiedziałeś, że tam będzie tyle wody, użyłabym zaklęcia!

- Nie było czasu, Weasley. Chciałabyś zobaczyć co tam kryją majtki Longbottoma? - zadrwił Malfoy.

- Zamknij się! - warknęła Ginny, wyżymając włosy na podłogę.

Znajdowali się właśnie na trzecim piętrze, dokładniej na korytarzu, który był niegdyś zakazany. Dziewczyna, kończąc osuszanie swoich ubrań zaklęciem, powoli rozglądała się, dokąd to tajemnicze przejście prowadziło. Dostrzegając, że to właśnie tutaj pisała krwią koguta po ścianie, wzdrygnęła się, na sekundę zataczając się do tyłu.

- Co się dzieje Weasley? Czyżbyś mdlała na mój widok? Wspominałaś co zobaczyłaś pod prysznicem?

- Cicho bądź! Lepiej mi powiedz, skąd znasz to przejście!

- Nie twoja sprawa, Weasley. Ważne, że uratowałem twoje dziewicze oczęta przed widokiem, który by je zgorszył. - Malfoy, który do tej pory próbował ułożyć swoje mokre włosy, aby znów wyglądały idealnie, teraz spojrzał na Ginny z naganą. Dostrzegł, że dziewczyna kompletnie zbladła i kurczowo trzyma się ściany. Och, muszę wyglądać fantastycznie pod prysznicem, skoro kobiety tak reagują. - pomyślał.

- Ja... Więc jak mam ci się odwdzięczyć? - spuściła wzrok na podłogę. Malfoy wciąż był w samym ręczniku.

- Och, teraz trochę cię pomęczę... Zastanowię się nad twoją zapłatą. Teraz idę spać. Moje boskie ciało musi wypocząć.

Draco, będąc już w swoim pokoju, zasnął z uśmiechem na ustach i jedną jedyną niekończącą się myślą w głowie: Nawet jeżeli spodziewała się tam nagiego Pottera, wyglądała na mile zaskoczoną.


Przy śniadaniu Draco czytał Proroka Codziennego, kiedy to wielkie dupsko Panasy zwaliło mu się na nogi.

- Witaj – powiedziała słodko i zaplotła mu ręce na szyi. Czuł jej oddech przy uchu i słyszał cichy szept. – Wiem, że wczoraj jakoś niezbyt między nami wyszło, ale co ty na to, byśmy się gdzieś urwali? Sami? – ugryzła go lekko w ucho.

- Co proponujesz? – zapytał beznamiętnie.

- Moje dormitorium jest bardzo przytulne – zamruczała – Mam bitą śmietanę i jestem bardzo, ale to baaardzo głodna – ponownie ugryzła go w ucho.

- Chętnie, ale najpierw mam bardzo małą, ale to baaardzo malutką prośbę – przedrzeźniał Panasy – Zanim następnym razem usiądziesz mi na kolanach to zamiast obżerać się śmietaną, idź na odsysanie tłuszczu – nie musiał się wysilać na spokojny ton. Dokładnie takiej reakcji się spodziewał: wstała i zabrała swój tylny balast z jego nóg, ukryła twarz w dłoniach i uciekła gdzie pieprz rośnie. Draco był baaardzo zadowolony. Dzień zapowiada się wyśmienicie, pomyślał.


Draco uzbrojony w długi kijek podszedł powoli do małego, brzydkiego stworzenia. Głupi Hagrid, głupia opieka nad magicznymi stworzeniami, powtarzał sobie w myślach. Rozesłano ich po okolicy, by znaleźli jakąś pokraczną roślinę (Draco już nawet nie pamiętał, jak miała ona wyglądać), a on i jego fart natknęli się na jakieś dziwne COŚ.

Na wpół leżało pod starym dębem. Młody Malfoy podszedł jeszcze bliżej, aby przyjrzeć się owemu CZEMUŚ. Głupek, zranił się w nogę i teraz masz babo placek. Draco oparł się niedbale o kijek i popatrzył z pogardą na istotę.

- Jesteś mały i brzydki, a w dodatku bezużyteczny – powiedział i wskazał na nogę stworzenia. – A mi odbija i zaczynam do ciebie gadać – zaśmiał się pod nosem.

Już miał odejść, kiedy usłyszał ciche pochlipywanie.

- No chyba nie będziesz mi tu teraz beczał? – zwrócił się znowu do owego COSIA. – No dobra. Kapitulacja.

Wziął na ręce śmierdzące stworzonko i ruszył odszukać Hagrida.

Gajowego otaczała grupka Gryfonów i Ślizgonów prezentujących swoje rośliny, lecz Hagrid nie należał do małych i dostrzegł ponad głowami uczniów Dracona niosącego stworzenie.

- Malfoy! Co… - teraz grupka otaczała także i Draco. Gajowy wskazał na bagaż Ślizgona. – Coś ty mu do cholery zrobił? – krzyknął.

- Ja? – chłopak był oburzony. Obnażył zęby i ruszył na Hagrida. – Ja tego kurdupla znalazłem rannego pod drzewem! – wcisnął stworzenie niezgrabnie w wielkie łapska Hagrida i odszedł wściekły, doszły go jednak buntownicze krzyki Hermiony. Mimowolnie się uśmiechnął. Hermiona moim bohaterem, pomyślał z ironią.


Szybkim ruchem złapał wierzgającego znicza, wywołując tym samym salwę krzyków i pisków dziewczyn siedzących na trybunach. Jestem świetny, nie da się zaprzeczyć. - pomyślał. Powoli wylądował, zeskakując z miotły zgrabnym ruchem. Po sekundzie, wokół niego pojawił się tłum Ślizgonek. Każda z nich próbowała z nim rozmawiać, dotknąć go, albo zrobić inną rzecz. Ważne, że z nim. Rozglądał się wśród nich, przeczesywał włosy, do tych ładniejszych posyłał uśmiechy. Nagle wśród prostych blond lub czarnych włosów, pojawiła się ognista burza loków. Po chwili zjawiła się także jej właścicielka. Z naburmuszoną, wściekłą miną. Draco nie mógł nie roześmiać się na widok tej drobnej dziewczyny, która tak nieudolnie próbowała się do niego przedostać. Głupia Weasley. - pomyślał. Jednak ona, nieźle już zdenerwowana, szturchnęła Trace Millton - właścicielkę czarnych warkoczy i niebywale ponętnego ciała - łokciem w brzuch. Wszystkie dziewczyny umilkły i spojrzały na Gryfonkę zdziwione. Poszkodowana wytrzeszczyła oczy i z miną zbitego szczeniaka zwróciła się do Draco:

- Widziałeś, co ta wiewióra mi zrobiła?

- Hmm, tak, widziałem... Co powiesz, żebyśmy poszli do mnie, ocenimy zniszczenia? - Malfoy drapieżnie zmrużył oczy.

- Malfoy! Muszę z tobą pogadać! - krzyknęła wzburzona Ginny.

- Nie mam na to ochoty, Weasley. - chłopak leniwie zwrócił na nią wzrok. - Przyjdź kiedy indziej, teraz jestem zajęty.

- Podrywaniem tych idiotek?

- Daj mi spokój, Weasley. - warknął Draco.

Ginny szybko zauważyła, że nic tym nie wskóra. Postanowiła użyć nieco innej metody.

- Ja... Ja naprawdę bardzo chcę z tobą porozmawiać, Draco. Proszę. - Spojrzała na niego niebieskimi oczami, przygryzając wargę.

- Niby o czym chcesz rozmawiać? - Draco wyczuł podstęp, nie da sie nabrać na głupie sztuczki.

- No wiesz... Chciałabym... Może pójdźmy w jakieś ustronne miejsce...

- Nie sądzisz, że za mało się znamy na takie propozycje? Nie ma mowy, wiewióro. - Draco odwrócił się w stronę zamku. Trace od razu do niego podbiegła, chwytając go za ramię. Ginny patrzyła na o wściekłym wzrokiem. Usłyszała tuż nad uchem znienawidzony głos:

- Nie masz u niego szans, wiewióro.


Natarczywie wpijał się w usta czarnowłosej piękności, która właśnie usiadła na niego okrakiem. Położył ręce tuż pod jej biodrami, przyciągając ją bliżej. Poczuł, jak miętosi długimi paznokciam jego koszulę. Szybkim ruchem wsadził jej ręce pod koszulkę, rozpinając stanik. Włożył dłonie w jej włosy, odchylając głowę i całując dekolt. Nagle, przez sekundę, miał wrażenie, że trzyma ręce nie w czarnych pasmach, ale w gęstych lokach. Nie! O czym ty myślisz? – zganił się w duchu i powrócił do obmacywania dziewczyny. Nacierała na niego coraz bardziej, a on się nie sprzeciwiał. Kiedy już był bez koszuli, a ona bez niczego, Draco naprawdę się podniecił. Gdy ssał jej szyję stękała jego imię, jakby był jakimś bogiem i musiał przyznać sam sobie, że podobało mu się to. Potem zamienili się rolami i to ona ssała oraz lizała jego ciało. Chciał, aby poczuła się dobrze, tak jak on przed chwilą, gdy wymawiała jego imię, więc zaczął mruczeć: Tessa! Tessa!

Dziewczyna podniosła raptownie głowę i warknęła:

- Trace. Jestem Trace.

O kurwa – pomyślał – Pomyliłem imię! Pięknie, po prostu świetnie. Wtopa godna Harrego Pottera. Jakie upokorzenie. No i nici z przyjemnego bzykanka.

- Wiesz co, Tessa…

- Trace – poprawiła go urażona.

- Nie ważne – Ślizgon przewrócił oczami – Myślę, że takie rzeczy nie są odpowiednie dla ciebie – powiedział delikatnie.

- Takie, czyli jakie? – Patrzyła na niego wrogo.

Wzruszył ramionami.

- Niektórzy muszą dorosnąć do mioteł, ty musisz dorosnąć do seksu – całą siłą woli starał się, by jego twarz wyglądała na zatroskaną.

Trace otworzyła szeroko usta i zaraz potem je zamknęła. Czuła się tak, jakby Draco wymierzył jej policzek. Nienawidziła go w tej chwili, a jednocześnie miała ochotę zdjąć mu spodnie i…

- Dość tego. – Wstała z niego i zaczęła się ubierać. W głowie cały czas miała jego słowa: Musisz dorosnąć do seksu. Co za arogancki… wymyśliła w ciągu minuty około setki wyzwisk, ale i tak wychodząc z jego pokoju była zażenowana, zawstydzona, poniżona, a łzy spływały ciurkiem po jej gładkich policzkach.

Draco odetchnął głęboko. Nadal siedział bez koszuli i z rozłożonymi nogami, jakby na coś czekał. Po kilku minutach usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi. Czego ta cycula zapomniała? Wstał, by wyjść jej naprzeciw i wtedy mina mu nieco zrzedła. Przed nim stała ruda Weasleyówna.


*błąd w imieniu jest zamierzony. Nie wiedzieć czemu, jednej z autorek tego dzieua "Panasy" kojarzy się z "ananasy", co ów autorka uważa za przezabawne.