Witajcie i od razu przepraszam wszystkich tych, którzy czekali na nowe rozdziały innych historii! Opowiadanie to napisałam, po obejrzeniu "Małej Syrenki" dzisiaj po południu z moją małą kuzynką. Z tego powodu przepraszam jeśli fabuła wyda się Wam trochę ściągnięta z filmu ;D Całkowicie pozmieniałam niektóre rzeczy i mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe i spodoba Wam się nowe, całkiem inne od wszystkich opo!
Charlotte~~
Sen. Znowu ten sam sen, który miałem od dziesięciu lat. Wspomnienia tamtej nocy nachodziły mnie noc w noc, nie dając się porządnie wyspać. Teraz także. Spojrzałem na zegarek- 2.38 nad ranem. Westchnąłem, narzuciłem na siebie szlafrok i podszedłem do wielkiego okna na przeciwległej do łóżka ścianie mojej komnaty, tego które wychodziło na pięknym ocean. Szczerze mówiąc nawet bez twego wspomnienia powtarzającego się raz za razem, z pewnością zapamiętałbym to. Bo któż może nie pamiętać istoty, która go uratowała? Pamiętam jakby to było wczoraj...
-Spójrz na fale Sasuke.- usłyszałem od stojącego obok mnie brata.- To nieposkromione piękno... Dlatego zostałem marynarzem.
- Masz rację Onii-chan.- odpowiedziałem radośnie.- Chciałbym kiedyś z tobą popłynąć.
- Sasuke, wiesz jaki dzisiaj dzień, prawda?- zapytał ostrożnie.
- Oczywiście!.- wykrzyknąłem.- Dwudziesty trzeci lipca, moje urodziny!
- Właśnie! Z tego powodu rodzice i ja zorganizowaliśmy dla ciebie niespodziankę!
- Jaką? Jaką?- zapytałem podekscytowany, a Itachi roześmiał się głośno.
- Dowiesz się po zachodzie słońca. Tylko ubierz się ładnie.
Nie wiedziałem o co mu chodziło, ale od razu po tych słowach, szybko wróciłem do pałacu. Przed wyznaczoną godziną miałem jeszcze lekcje etykiety, tańca i ekonomii i gospodarki. Jako, że Itachi niedługo po osiągnięciu dojrzałości, czyli jakiś rok temu, zrzekł się korony na rzecz marynarstwa, to właśnie ja przejąłem wszystkie jego lekcje, by w przyszłości stać się królem. Ale dzisiaj w ogóle nie mogłem się skupić na naukach Tachi-san i Toshikawy-san. Myślałem tylko o prezencie z okazji moich dwunastych urodzin.
Gdy w końcu nadeszła ta chwila, do mojej komnaty weszła moja guwernantka Kuni-chan i ze śmiechem przewiązała mi oczy czarną szarfą. Po wyjściu poza mury zamku poczułem zapach morza i zdębiałem. Czyżby urządzili mi przyjęcie na plaży? Ale to takie niepodobne do moich rodziców, szczególnie ze względu na stan mojej matki. W końcu weszliśmy na pomost. Wiedziałem mimo zawiązanych oczu. W końcu tyle razy z Itachim chodziłem po nim i na nim siadałem. W końcu opaska została mi zdjęta a moim oczom ukazał się wielki, luksusowy, królewski statek, którym pływaliśmy tylko na podpisanie sojuszu z innym krajem. Muszę dodać, że niedługo znów miał być użyty, bo po ukończeniu przeze mnie 12 lat miałem zostać zaręczony z księżniczką Kraju Trawy- Sakurą. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ponieważ jej nie lubiłem i była w wieku mojego brata, ale Itachi zapewnił mnie, że jest bardzo miła. Wbiegłem na pokład, od razu do rodziców by im podziękować. W końcu zapytałem matki:
- Matko, czy czujesz się dobrze? Do tej pory nie jeździłaś nawet z królem na delegacje.
- Synku.- powiedziała i pocałowała mnie w czoło.- To twoje urodziny, nie mogłabym ich opuścić. A nie jeżdżę z ojcem bo wiem, że z tobą poradzi sobie równie dobrze jak ze mną.
- Ale jesteś taka blada...- miałem wątpliwości.
- Przyszła królewna daje mi do wiwatu. Kręci i kręci się od rana.- uśmiechnęła się i położyła rękę na brzuchu.
- Nadal uważam, że to będzie kolejny królewicz, moja miła.- powiedział ojciec do matki, a ja uśmiechnąłem się do niej. Wiedziałem jak bardzo pragnęła córki.
Odbiegłem do nich patrząc jak kierują się do kajuty. Sam zostałem z bratem na dziobie i patrzyłem na przecinające przez ruszający statek fale. Po chwili zaczęła grać muzyka, a Itachi wygłosił mowę na moją cześć. Wkrótce po tym odbyła się uczta i zostały wystrzelone fajerwerki. Moi rodzice usiedli przy głównej części stołu a ja stałem przy bak burcie. Podszedł do mnie brat.
- Onii-chan. Ocean jest taki tajemniczy...- powiedziałem melancholijnie, opierając głowę na drewnianej burcie.- Ile sekretów historii musi kryć się w głębinach... Jaka szkoda, że dzieje naszych przodków nie zostaną poznane!
- Tak, woda jest wspaniałym i pełnym sekretów zjawiskiem. Jednak bynajmniej chodzi mi o historię. Nie ma nic tak nudnego jak daty i wojny prowadzone przez przodków.
- Więc co masz na myśli, Onii?- zapytałem zdziwiony.
- Życie Sasuke, życie.- powiedział wesoło.- Tam w głębinach mórz i oceanów żyją mistyczne stwory zwane syrenami.
- Syre... nami?
- Są to istoty identyczne jak człowiek, tyle że zamiast nóg mają rybi ogon pokryty piękną, połyskującą łuską i oczywiście, mogą oddychać pod wodą. Ich populacją rządzi jeden król panujący nad wszystkimi morzami i oceanami świata przy pomocy złotego trójzębu. Kiedyś przez starożytnych Greków nazywany był Posejdonem, potem Trytonem ale teraz, dzięki rozwiniętej nauce, wiemy, że nazywa się Minato i podobno jest starszy niż Słońce i Księżyc!
- Niesamowite!- wykrzyknąłem wsłuchując się w słowa brata.
- Tak, ale to także bardzo niebezpieczne stworzenia! Bardzo lubią ludzi i ich skarby, dlatego zawsze gdy widzą statek kupiecki wynurzają się z wody i śpiewają. Ach, a ich głos! Podobno tak piękny, że zahipnotyzowani żeglarze są kierowani ku swojej zgubie przez te sprytne istoty
- To dla nich zrezygnowałeś z korony?
- Tak, po części.- odpowiedział cicho.- Wierzę, że kiedyś, którąś spotkam i chociaż przez chwilę na nią popatrzę. Wtedy będę mógł umrzeć ze spokojem...
- Jestem pewien, że tak się stanie, Itachi.- pocieszyłem go.- Chodźmy tańczyć!
Zaciągnąłem brata na parkiet gdzie leciała jakaś skoczna piosenka. Skakaliśmy i wygłupialiśmy się wokół wirujących wokół nas dam dworu, marynarzy i dyplomatów, którzy przyglądali nam się z rozbawieniem. Przecież królewiczom nie wypada tak się zachowywać! Jednak nawet nasza matka klaskała w takt muzyki. Wszyscy byli roześmiani i zachwyceni przyjęciem. Po chwili dobry nastrój zniknął w mgnieniu oka. Usłyszeliśmy wielki huk, gdzieś pod nami, muzyka ucichła, a na górny pokład wbiegł jeden z majtków.
- Królu! Ewakuować się trza! Fajerwurky wybuchły i ogień się rozrasta! Zaraz chyba byndzie kolejna eksplozja!
W tej jednej chwili rozległ się chaos. Widziałem jak ojciec siłą wpycha matkę do szalupy ratunkowej razem z jednym z generałów. Sam chciałem dostać się do jednej z pozostałych czterech, ale nie zdążyłem. Zresztą jak większość osób na statku. Wszystko co widziałem to ogień. Gdzieś słyszałem ojca i Itachiego wołającego mnie ale nie mogłem się stąd wydostać. Leżące wszędzie kawałki palącego się drewna zablokowały mi drogę ucieczki. Nagle się poślizgnąłem i upadłem na swój książęcy tyłek czując pod sobą jakiś płyn. Podniosłem dłoń i powąchałem. Alkohol! Wiedziałem, że zaraz nastąpi kolejny wybuch znacznie silniejszy ni ten przed chwilą. Przecież alkoholu było znacznie więcej niż sztucznych ogni! Jedyną rzeczą, która mogłem zrobić to wyskoczyć za burtę i jak się za chwilę okazało w ostatniej chwili, bo zaraz potem spełniły się moje przewidywania. Było mi zimno i chciało mi się spać, mimo że wiedziałem że nie mogę teraz zasnąć. Patrzyłem na płonący statek, coraz bardziej znikający mi z oczu z powodu mojego tonięcia. Nie miałem siły ruszać członkami, by chociażby próbować. Powoli zamknąłem oczy, modląc się by moja rodzina zdążyła uciec.
Otworzyłem oczy, a słońce mnie w nie paliło. Zaraz... przecież umierałem! Ta katastrofa... Katastrofa! Poderwałem się gwałtownie do siadu i zaraz tego pożałowałem z powodu ogromnego zawirowania w głowie. Byłem na brzegu, a w ustach miałem słony smak wody. Rozejrzałem się byłem prawie przy tylnej bramie pałacu, tej dla służby. Oprócz mnie i jakiegoś dzieciaka nie było nikogo innego na plaży. Zaraz, zaraz... Dzieciaka?! Gwałtownie odwróciłem głowę w jego stronę i zamarłem. Przed sobą miałem mistyczną istotę o której opowiadał mi brat, która była tak pochłonięta śpiewem, że nawet mnie nie zauważyła. Siedziała profilem do mnie i tylko czubek jej błękitnego niczym niebo ogona zanurzony był w wodzi. Oprócz tego mogłem tylko stwierdzić, że istota miała krótkie, złote niczym promienie słoneczne włosy i była chłopcem. Zacząłem go słuchać i niemal się zatraciłem. Tak jak mówił Itachi, jego głos był hipnotyczny. Lekko odchrząknąłem, by zwrócić na siebie jego uwagę. Udało się, powiewać szybko przerwał śpiewanie i odwrócił głowę w moim kierunku z wyszczerzem na ustach. Był przepiękny. Delikatne rysy, urocze wąsy na jego policzkach, delikatnie opadająca mu na czoło grzywka i wielkie, śliczne oczy których koloru mogłyby pozazdrościć mu same niebiosa.
- Dobrze się czujesz?- zapytał.
- Ta...tak!- odpowiedziałem otrząsając się z szoku i zamykając wcześniej uchylone usta.- To ty mnie uratowałeś? Byłem pewny, że zginę.
- Tak, akurat bawiłem się z Nami w pobliżu, gdy zobaczyłem twój statek. Nami uratowała jakiś dwóch ludzi, a ja ciebie. Niestety reszta zginęła...- powiedział smutno.
- Dziękuję.- szepnąłem. Miałem nadzieję że ta cała Nami uratowała akurat brata i ojca.- Obiecuję, że ci to wynagrodzę.- szybko dodałem, ale on tylko pokręcił przecząco głową uśmiechając się. Wtedy zauważyłem, że chyba jest rok czy dwa młodszy ode mnie.
- Nie trzeba, każdy... zresztą nieważne...- przerwał. Już chciałem coś powiedzieć, ale nie zdążyłem.- Nie chcesz mnie złapać?
- Dlaczego miałbym?
- Jestem syrenem. Ludzie zawsze chcą nas mieć. Myślą, że tak jak złote rybki spełniamy życzenia...
- Ja nie chcę. Uważam, że jesteś piękny, a piękne rzeczy powinno się chronić.
- Chyba jesteś jedyny!- wyszczerzył się, ale potem nagle odwrócił głowę w stronę morza. Podążyłem za jego wzrokiem i ujrzałem delfina ze szramą w kształcie kości po harpunie na płetwie. Po chwili zaczął hałasować i robić fikołki.
- Śliczny... – powiedziałem w zachwycie. Nigdy wcześniej nie widziałem prawdziwego delfina.
- Prawda?- zapytał z uśmiechem.- To właśnie Nami. Zawsze przy mnie pływa jako ochroniarz.
- Ochroniarz?- zdziwiłem się. Przecież delfiny nie były drapieżnikami.
- Nie wygląda, ne? Ale uwierz mi, że to prawdziwa tyranka.- powiedział z uśmiechem, a ja od razu pomyślałem o Anko-sensei, mojej nauczycielce walki. Ta to była dopiero szalona! Wzdrygnąłem się na samą myśl... Nagle zobaczyłem, że blondyna nie ma już koło mnie tylko w wodzie.
- Idziesz już?- zapytałem z rozczarowaniem. Polubiłem go.
- Nie słyszysz jak Nami mnie woła? Jeszcze sprowadzi straż ojca i co wtedy będzie? Tylko kłopoty dla ciebie. Muszę wracać. A tak przy okazji jestem Naruto.
- Ja Sasuke.
- A więc żegnaj Sasuke.- już chciał się zanurzyć ale powstrzymało go moje pytanie.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś?- zapytałem z nadzieją.
- Nie sądzę. –odpowiedział smutno i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć zniknął w otchłani oceanu.
Podniosłem się z ziemi, ale zaraz na nią z powrotem upadłem. Miałem wciąż za słabe nogi i dalej kręciło mi się głowie. Jednak musiałem dowiedzieć się co z moim bratem, więc postanowiłem się przeczołgać do tylnej bramy. Jeśli dobrze obliczyłem z ułożenia słońca, to powinna być teraz 15.15, co wiązało się z ogrodnikiem przycinającym tylny ogród. Istniała więc duża szansa, że mnie zauważy. I faktycznie tak było. Zostałem zabrany do pałacu, gdzie zostałem wyściskany przez matkę, której ze stresu odeszły wody i zaczął się poród. Zaniesiono mnie w tym czasie do pokoju, gdzie moja guwernantka powiedziała mi o śmierci króla i brata, przez co załamałem się i zacząłem ryczeć. Po 16 godzinach Kuni-chan powiedziała, że poród się zakończył, a ja mam siostrę. Wtedy do mnie dotarło. Nie ma króla, nie ma pierwszego księcia, a nawet gdyby był to i tak nie przydatny bo abdykował. Jest za to zrozpaczona królowa wdowa ze świeżo narodzonym dzieckiem i ja- pierwszy książę w tej chwili, a niedługo król. To ja byłem za nich odpowiedzialny, za całe królestwo i matkę z siostrą. Ojca nie było, więc ja musiałem dać im tę opokę, której tak oczekiwali. Ja miałem być królem! W tej chwili poprzysięgłem sobie, że już nigdy nie uronię żadnej łzy i stanę twarzą w twarz z moim przeznaczeniem. Z tym postanowieniem udałem się do matki, która poprosiła mnie o nadanie imienia siostrze i wysłuchała mnie uważnie. Zrozumiała i zrezygnowała z tytułu Regentki na rzecz mojej koronacji, która odbyła się kilka dni później zaraz po pogrzebie ojca i brata. Po tym ja zostałem nowym królem Kraju Ognia.
Otrząsnąłem się dopiero, gdy usłyszałem pukanie do drzwi komnaty. Spojrzałem jeszcze raz w okno- było jasno.
- Wejść!- rozkazałem i moim oczom ukazała się czarnowłosa dziesięciolatka ubrana w niebieską sukienkę z jedwabiu.- Czego chcesz Nami?
- Matka prosi cię o rozmowę, królu. Prosiła także bym cię także przy okazji zbudziła jeśli spałbyś dalej, panie.- odpowiedziała schylając lekko głowę.
- Jak widzisz nie śpię, a matce powiedz że godzina...- spojrzałem na zegar.- 7.12 rano to nie jest dobry czas na rozmowę.
- Onii-chan! Ale ona chciała porozmawiać jeszcze zanim wypłyniesz!- krzyknęła lekko, a ja zmarszczyłem groźnie brwi i posłałem jej lodowate spojrzenie na które zaraz struchlała i cofnęła się.
- Nie zapominaj do kogo mówisz!- powiedziałem stanowczo i wyniośle.- Matce powiedz, ze przerabialiśmy to już setki razy i niech nie każe mi kolejny raz mówić tego samego.
- Tak jest, królu. Wybacz moje zachowanie.- powiedziała i wyszła z komnaty.
Nie mogłem jej pokochać. Gdy tylko na nią patrzyłem widziałem śmierć ukochanego brata. Miałem tylko jedno rodzeństwo i był nim mój brat Itachi. Podszedłem do szafy i wybrałem strój podróżny. Szybko się ubrałem i opuściłem komnatę. Normalnie przywołałbym służki, by mnie ubrały, jednak nie dzisiaj, gdy matka była tak zdesperowana by nie pozwolić mi na moją wyprawę, że posłużyła się nawet córką. Przeliczyła się. Nami nie jest dla mnie nikim innym jak osobą, która dzieli moją krew i którą muszę dobrze wykształcić, by później nie przyniosła wstydu swemu mężu. Udałem się do portu. Wiem, dziwne że ktoś kto przeżył katastrofę morską w wieku jeszcze dziecięcym, sam ze własnej woli wsiada na statek. Przyczyną tego były moje sny. Zdążyłem już posiąść i kobiety i mężczyzn, ale z nikim nie czułem satysfakcji i wielkiej przyjemności. Tak samo, gdy wizytowałem na dworach rozglądając się za żoną lub mężem. Nic, kompletnie. Powodem tego był Naruto i jego śliczne oczy, które nie pozwalały mi myśleć o nikim innym. Z biegiem lat i powtarzającego się wspomnienia po nocach uznałem że to muszę go odnaleźć i porozmawiać z nim. Był moim ostatnim przyjacielem. Po nim nie miałem już nikogo, no może oprócz mojego obecnego kapitana Suia. Wszedłem na pokład statku i odetchnąłem świeżym powietrzem. Miałem dobre przeczucia. Miałem przeczucie, że to akurat dzisiaj go znajdę.
