Rozdział 1

Harry

Biegł, zawsze szybko biegał. Nie wiedział co robić. Nie może wrócić, wuj będzie wściekły. Chciał do Nicole, ale nie umiał aportować się. Zobaczył, że Dudley odłączył się od grupy pościgowej więc nawet jak go złapią dostanie ze dwa razy pięścią i tyle. Biegł w stronę parku, ona zawsze tam przychodziła, pomoże mu na pewno. Zawsze pomaga jak on coś zrobi głupiego, przybiera surową minę, która zresztą wygląda śmiesznie na jej drobniutki, dziecinnej twarzy, i prawi mu kazanie. A później naprawia błędy i nigdy nie wraca do tematu. Kątem oka zobaczył, że Piers niebezpiecznie zbliża się do jego pleców, przyśpieszył i wpadł do parku. Nikogo w nim nie widział, chociaż na placu chyba ktoś stał, tak mu się wydawało.

Nicole

Usłyszała w głowie głos Harry'ego akurat gdy dodawała sproszkowany róg dwurożca. W duchu podziękowała Merilnowi, że to była ostatnia faza warzenia eliksiru. Zamieszała jeszcze i przelała do fiolki, zostawiając do sprawdzenia na biurku wujka. Skupiła się na Harrym i przeniosła się do niego. Była za młoda by się aportować, ale więź, która łączyła ich umożliwiała jej pojawianie się przy nim. Rozejrzała się, poznając park blisko domu wujostwa, ale po małym czarodzieju nie było śladu. Najpierw usłyszała tupot stóp, następnie zza rogu wyłoniło kilku chłopców z czego pierwszy wydawał się być goniony przez resztę. Westchnęła i skupiła się na chłopcach z tyłu, zaczęli zwalniać, zdezorientowani, dzieciak o wyglądzie małpki zatrzymał się i patrząc z pogardą na Harry'ego, podniósł rękę. Musiał to być znak końca pościgu bo reszta dzieci stanęła.

- Chodźcie, chłopaki. Jutro pomęczymy świra, musi przecież wrócić do domu.- zarechotał, po czym zaczęli wycofywać się w stronę Magnolia Round.

-Co się stało?- spytała, patrząc na sapiącego chłopca.

-Dudley mnie chciał uderzyć… prawie mu się udało, ale złapałem go za rękę i jakbym go poparzył. Oni mnie zabiją, wuj kazał mi się wynosić, mam nie wracać. Co ja mam zrobić? Ciotka mnie wypchnęła i kazała się już nie pojawiać. Ochrona opadła czułem to, ja nie chcę wracać tam. To nie jest mój dom…

-Cicho!- westchnęła, w końcu udało jej się go przekrzyczeć-Jesteś pewny, że opadły? Wygonili Cię więc tak jest. Salazarze, ja nie wiem co robić. Musimy iść do Dumbledore!

-Każe mi tam wrócić, Niki, proszę.

-Hmm, dziadek wyjechał. Zamieszkasz ze mną. Złap się mnie. Reditus.

Pojawili się w holu dworku de Mortiel'ów. Dziadek Nicole zwykł mówić, że to najmniej wspaniały dom ich rodziny lecz prawda była taka, że ich rezydencja w Anglii była równie dostojna co dwór Malfoy'ów. Zamyśliła się jej opiekun nie wróci przez następne kilka lat, za to braku Harry'ego nikt nie odkryje przed listem z Hogwartu.

-Harry, od dziś jesteś Alex. Skup swoją magię i przemień kolor oczu i włosów, pamiętasz pokazywałam Ci jak to robić.

-Kim jest Alex i czemu mam mieć tak na imię?

-Alex to mój przyjaciel, wyjechał do Bułgarii, ale żaden z moich nauczycieli tego nie wie. Jest blondynem takim jak Draco, ale oczy ma błękitne jak niezapominajki. Zamieszkasz tu i choć wujek Lucjusz i wujek Sev mogą Cie widzieć to inni nie mogą wiedzieć kim jesteś.

Zaczęła się gra i Nicole wiedziała, że ryzykuję, może była dzieckiem, ale pobieranie nauk politycznych sprawiło, że rozpoznała zagrożenie, które niosła ta decyzja. Harry Potter wychowany jako czysto krwisty, tylko kilku czarodziej wiedziało, że tak powinno być, dla innych był to tylko albo aż Chłopiec, Który Przeżył.